Na dostarczenie dokumentu klienci banku mają 14 dni. "Rz" dodaje, że sprawa dotyczy najprawdopodobniej kredytów przeznaczonych na budowę domu, gdzie klient samodzielnie (lub z pomocą kierownika budowy) organizował przebieg prac budowlanych swojego domu. "Przy zakupie mieszkania w bloku wszelkie zgody i pozwolenia leżały po stronie dewelopera" - napisano.
Podejrzenia frankowiczów budzi fakt, że bank po kilkunastu latach od udzielenia kredytu domaga się przedstawienia dokumentu, dopuszczającego budynek do użytkowania. – Działania podejmowane przez bank względem kredytobiorców mają wzbudzić w nich poczucie strachu i zniechęcić do procesowania się z bankiem. Przyjęta strategia doskonale obrazuje wykorzystywanie przez bank pozycji dominującej względem konsumenta, co jest nieakceptowalne – komentuje mec. Wojciech Bochenek z kancelarii Bochenek i Wspólnicy, reprezentującej frankowiczów, cytowany przez dziennik.
Z pisma do klientów wynika, że niedotrzymanie przez kredytobiorcę określonych w umowie warunków udzielenia kredytu, w tym m.in. braku ubezpieczenia nieruchomości lub na życie, może doprowadzić do jednostronnego wypowiedzenia umowy kredytowej przez bank - pisze "Rzeczpospolita".
Bank po latach wzywa do dostarczenia dokumentów. Raiffeisen: to standardowa procedura
Tymczasem Raiffeisen twierdzi, że to standardowa procedura, w ramach której "bank m.in. informuje o konieczności uzupełnienia dokumentacji". Według dziennika wysłane wezwania stanowią ułamek liczby czynnik hipotek frankowych.
"Gdyby obawy frankowiczów okazały się zasadne, byłby to kolejny przykład zaostrzania walki banków z kredytobiorcami. Instytucje finansowe coraz częściej pozywają klientów, żądając opłaty za korzystanie z kapitału w razie unieważnienia umowy, a z doniesień frankowiczów wynika, że w niektórych przypadkach nadal żądają płatności rat mimo prawomocnego wyroku" - czytamy w "Rzeczpospolitej". Na podstawie danych Związku Banków Polskich (ZBP) gazeta szacuje, że na koniec listopada w sądach toczyło się już 75 tys. spraw dotyczących hipotek frankowych, czyli 18,5 proc. czynnych umów tego typu.