Jak informuje PAP, wyrok, który zapadł przed olsztyńskim sądem, jest prawomocny.
Ewelina K. do sądu poszła w 2017 roku. Uznała bowiem, że w jej umowie kredytowej są klauzule niedozwolone. W pierwszej instancji jednak sąd uznał, że klientka banku ma tylko częściowo rację. To było w grudniu 2018 roku.
Z obliczeń wyszło, że kobieta spłaciła równowartość 124,5 tys. zł, a powinna - gdyby usunąć niedozwolone klauzule dotyczące przewalutowania - 118,5 tys. zł. Różnicę postanowił zwrócić powódce.
Obejrzyj: Podatek handlowy? Nie łudźmy się: będzie drożej
Od wyroku jednak odwołała się zarówno Ewelina K., jak i Santander Bank Polska. W apelacji okazało się, że sąd przyznał rację kobiecie.
W opinii nowo powołanego biegłego kobieta powinna spłacić nie 124,5 tys. zł, ani nie 118,5 tys. zł, tylko 81,9 tys. zł. Różnica jest więc znacznie większa.
- Różnica stanowiła w istocie dodatkowy, niczym nieuzasadniony zarobek banku, niebędący ekwiwalentem żadnej dodatkowej usługi - poinformowała w komunikacie rzecznik prasowa sądu Agnieszka Żegarska.
42,5 tys. zł nadpłaty Santander Bank Polska musi więc kobiecie zwrócić.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl