Z danych Biura Informacji Kredytowej wynika, że popyt na kredyty hipoteczne odbudowuje się – czytamy w „Gazecie Wyborczej”. Bez wątpienia duży wpływ na to ma spadek oprocentowania kredytów, który wynika z obniżenia stóp procentowych przez Radę Polityki Pieniężnej.
Problemem jest jednej ostrożność banków, które w dobie pandemii są dalekie od rozdawania kredytów na prawo i lewo. Uważnie prześwietlają klientów i wymagają wyższego wkładu własnego, co jest problemem szczególnie dla młodych ludzi.
Eksperci, których opinie przytacza „Gazeta Wyborcza”, podają przykład kredytobiorców, których zdolność kredytowa przed pandemią wynosiła 500 tys. zł, a obecnie jest o połowę niższa. To zamyka drogę do zakupy własnego „M”.
Zobacz także: Ceny mieszkań. Najnowszy raport
Zdolność kredytową utraciły przede wszystkim osoby z umowami śmieciowymi. Przed pandemią wiele banków nie miało problem z zaufaniem takim kredytobiorcom, dziś zupełnie ich skreślili – zauważa dziennik.
Z ankiety NBP skierowanej do banków wynika, że na jesień spodziewane jest złagodzenie polityki kredytowej i wzrost popytu na kredyty mieszkaniowe. Jednak z uwagi na spodziewaną drugą falę epidemii przyszłość jest trudna do przewidzenia.
Niewiadomą pozostają także ceny mieszkań, które będą miały kluczowe znaczenie przy podejmowaniu decyzji o zakupie i zaciąganiu kredytu w banku. Wielu klientów czeka na rozwój wypadków, licząc, że w trzecim kwartale ceny wreszcie spadną.
Jak zauważa „Gazeta Wyborcza”, w niektórych miastach ceny spadły, ale na rynku wtórnym.
Jak podaje NBP, w lipcu tylko w Warszawie i Krakowie korekta wyniosła blisko 1 proc.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl