Oprocentowanie WIBOR, brane do wyliczania wysokości rat kredytów, z dnia na dzień rośnie. Dzieje się tak równolegle do kolejnych decyzji Rady Polityki Pieniężnej (RPP) o podwyżkach stóp procentowych w NBP.
Główna stawka w banku centralnym wzrosła od października z 0,1 do 3,5 proc. Kredytobiorcy zastanawiają się nad tym, kiedy i na jakim poziomie skończą się podwyżki. Różne głosy ekonomistów sugerują, że w tym roku główna stawka w NBP osiągnie poziom nawet 4,5-5 proc.
Głos na ten temat zabrał członek RPP Ludwik Kotecki. W wywiadzie dla PAP wskazał, że jest jeszcze przestrzeń do podwyżek stóp procentowych, które mają na celu zduszenie krajowych źródeł inflacji.
"Rada powinna podnosić stopy do skutku, o tyle, o ile będzie trzeba" - powiedział Kotecki.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Nie kieruję się w myśleniu o dalszych koniecznych podwyżkach stóp procentowych tzw. rynkowymi wycenami docelowej skali podwyżek stóp. Nie wiem, na jakiej podstawie ktoś może wiedzieć, co zrobi Rada, która jest w swoich decyzjach niezależna. My sami w tej chwili tego nie wiemy, nawet tego, co będzie za miesiąc, jak duża będzie ta podwyżka" - przyznał członek RPP.
Zaznaczył, że nie można w tej chwili wykluczyć, iż stopa procentowa może ostatecznie ukształtować się na dużo wyższym poziomie, niż obecnie wycenia ją rynek.
Kotecki podkreślił, że w sytuacji, gdy w horyzoncie marcowej projekcji NBP, luka popytowa cały czas jest dodatnia, a luka bezrobocia jest ujemna, czyli właściwie jest to stan pełnego zatrudnienia, nie ma powodów, by nie podnosić stóp procentowych.
Recesja możliwa przy dużo wyższych stopach
Pojawił się jednak ostatnio głos jednego prezesa banku, który zasugerował, że dalsze podwyżki oprocentowania mogą zaszkodzić gospodarce. Był to pierwszy tego typu głos w dyskusji.
Kotecki nie przesądza na razie wystąpienia scenariusza stagflacyjnego w Polsce, zaznaczając, że recesja mogłaby pojawić się, gdyby stopy poszły w górę o kolejne 3 pkt proc. lub więcej. Takiego scenariusza na razie nikt nie zakłada.
"Zakładam, że inflacja zacznie obniżać się, zanim pojawi się ewentualny scenariusz recesyjny lub silnego spowolnienia. Oczywiście możliwy jest najbardziej nieprzyjemny wariant wprost stagflacyjny, czyli bardzo wysoka inflacja i bardzo niski wzrost, nie musi jednak on nastąpić na pewno. Przecież ceny surowców nie mogą rosnąć w nieskończoność, a po dotychczasowych podwyżkach stóp krajowa część inflacji w końcu obniży się" - przekonuje członek RPP.
Złoty powinien być mocniejszy
W związku z wojną w Ukrainie polska waluta bardzo mocno się osłabiła. Zdaniem Koteckiego fundamenty gospodarcze Polski przemawiają za jej wyraźnym umocnieniem.
"W celu wspierania kursu złotego bank centralny przede wszystkim musi być wiarygodnym partnerem dla rynków finansowych, prowadząc wiarygodną politykę pieniężną. Złoty jeszcze przed napaścią Ukrainy był niedowartościowany, mając na uwadze bardzo dobre fundamenty gospodarki, ale teraz jest tym bardziej niedowartościowany, poprzez efekt psychologiczny związany z wojną i prawdopodobnie także działania spekulacyjne" - ocenia Kotecki.
Sugeruje, że dopóki sytuacja wojenna się nie wyjaśni, ryzyko będzie podwyższone, a za tym będziemy widzieć słabszego złotego i wyższe rentowności obligacji. W długim terminie bardzo silna reakcja świata na rosyjską agresję może natomiast być korzystna dla Polski. Uważa, że część inwestycji z Rosji może zostać przeniesiona do Polski.
Złotemu bardzo by pomogło uruchomienie środków z Krajowego Plany Odbudowy. Zdaniem członka RPP resort finansów powinien wymieniać na rynku wszystkie środki walutowe, które będzie mieć w dyspozycji i robić to "tak długo, jak długo będzie taka potrzeba".