Ceny w Polsce rosną najszybciej od 20 lat, przez co coraz częściej mówi się o podwyżce stóp procentowych. Choć na razie bank centralny pozostaje bierny, nie ma wątpliwości, że stopy w końcu pójdą w górę. A to zła wiadomość dla kredytobiorców.
W ubiegłym roku stopy procentowe zostały ścięte prawie do zera, żeby pobudzić gospodarkę w czasie koronakryzysu. Ta decyzja zmartwiła wszystkich oszczędzających w bankach (odsetki stały się symboliczne), ale ucieszyła kredytobiorców. Spadły bowiem raty kredytów. Przyczyniło się to do boomu, który obserwujemy na rynku nieruchomości.
Obecnie na rynku mamy sytuację, w której rosnącym cenom mieszkań towarzyszą historycznie niskie stopy. Może to stanowić ryzyko dla tych, którzy zachęceni tanimi kredytami postanowili zadłużyć się na drogie lokum.
Stopy procentowe pójdą bowiem w górę, a wraz z nimi raty kredytów. Przed takim ryzykiem kredytobiorców ostrzega Komisja Nadzoru Finansowego. Podwyżkę rat trzeba więc uwzględnić planując domowy budżet. Policzyliśmy, ile może wynieść.
Również UOKiK ostrzega, że zaciągany na kilkadziesiąt lat dług wiąże się nie tylko z ryzykiem wahania stóp procentowych, ale też np. spadkiem cen nieruchomości i ich wartości.
Z kolei Narodowy Bank Polski - w opublikowanym w czerwcu raporcie - zwraca uwagę, że banki powinny wymagać, aby kredytobiorcy dysponowali buforami dochodowymi, umożliwiającymi spłatę kredytów w sytuacji, gdy w Polsce wzrosną stopy procentowe.
Podwyżka stóp. O ile wzrosną raty?
Na oprocentowanie kredytu składa się: marża banku oraz stawka WIBOR. Marża jest ustalana na cały okres spłaty kredytu. Natomiast stawka WIBOR jest zmienna, a na jej wysokość wpływa poziom stóp procentowych w Polsce.
Średnia wartość nowo udzielanego kredytu hipotecznego to 330 tys. zł, a najpopularniejszy okres zadłużenia to 25 lat. Jeśli w ostatnim czasie wzięliśmy taki kredyt, to przy jego oprocentowaniu 2,83 proc. rata wynosi obecnie 1536 zł, wynika z obliczeń Jarosława Sadowskiego, analityka z Expander Advisors.
Jednak stopa referencyjna NBP jest teraz rekordowo niska i wynosi zaledwie 0,1 proc., podczas gdy przed pandemią wynosiła 1,5 proc. Natomiast 3-miesięczna stawka WIBOR to 0,24 proc. wobec 1,71 przed pandemią.
Warto zauważyć, że 3-miesięczna stawka WIBOR ostatnio lekko wzrosła - z 0,21 proc. do 0,24 proc. Dlaczego, skoro stopy procentowe na razie stoją w miejscu? Otóż rynek i banki spodziewają się podwyżki stóp, zatem stawka już minimalnie poszła w górę.
Gdyby stopy procentowe powróciły do poziomu sprzed pandemii (a stawka WIBOR wzrosła o 1,5 pkt proc.), rata wspomnianego kredytu wzrosłaby do 1803 zł, czyli o 267 zł miesięcznie. W skali roku daje to aż ok. 3,2 tys. zł.
Oczywiście, jeśli zaczną się podwyżki stóp, nie oznacza to, że od razu wrócimy do poziomu sprzed pandemii. Dostosowanie najprawdopodobniej nastąpi stopniowo. Jeśli WIBOR wzrośnie o 0,5 pkt proc., to rata wspomnianego kredytu zwiększy się o niecałe 90 zł miesięcznie, czyli o ok. 1000 zł rocznie.
A co z kredytami, które braliśmy kilkanaście lat temu? W tym przypadku raty też wzrosną, ale w znacznie mniejszym stopniu. W 2008 roku mieszkania były tańsze, a średnia kwota kredytu hipotecznego wynosiła 146 tys. zł. Taki kredyt udzielany był najczęściej na okres 30 lat. Niższe były także marże. Do tego, po kilkunastu latach, część kredytu została już spłacona.
Rata kredytu wziętego w styczniu 2008 roku, wynosi obecnie 564 zł miesięcznie, wynika z obliczeń Jarosława Sadowskiego. Gdyby stopy procentowe powróciły do poziomu sprzed pandemii, rata wspomnianego kredytu wzrosłaby do 633 zł, czyli o niecałe 70 zł miesięcznie. W skali roku daje to ok. 800 zł.
Warto też pamiętać, że w okresie niemal zerowych stóp procentowych ciekawą opcją jest system malejących rat. Klienci bardzo rzadko wybierają taką opcję. A można na tym oszczędzić od kilkunastu do nawet kilkudziesięciu tysięcy złotych.
Kiedy podwyżka stóp procentowych?
Kiedy może zatem dojść do pierwszej podwyżki stóp procentowych? Jeśli weźmiemy pod uwagę tylko wypowiedzi szefa banku centralnego Adama Glapińskiego – nieprędko. Jego zdaniem ceny w Polsce rosną w kategoriach, na które bank centralny i tak nie ma wpływu (np. energia, paliwa), a więc wysokość stóp nie ma tu nic do rzeczy i podwyżka nie zatrzyma drożyzny.
Rynek i część ekonomistów wierzy jednak, że do podwyżki dojdzie w listopadzie. Dlaczego w listopadzie? Wtedy pojawią się nowe prognozy inflacji i wzrostu gospodarczego przygotowane przez bank centralny. Być może prognoza dalszego wzrostu cen przekona Radę Polityki Pieniężnej (RPP) o konieczności podniesienia stóp.
W skład RPP wchodzi 10 członków, jednak decyzje w Radzie nie zapadają jednogłośnie. W obecnym składzie przewagę mają "gołębie", czyli zwolennicy niskich stóp, do których należy także przewodniczący Adam Glapiński.
W listopadzie może zatem dojść do decyzji, która bezpośrednio wpłynie na portfele kredytobiorców. Część ekonomistów jest jednak zdania, że stopy nie zmienią się do połowy 2022 roku, a niektóre prognozy wskazują nawet na początek 2023 roku. Analitycy ostrzegają także, że jeśli RPP przegapi moment, w którym trzeba podnieść stopy, potem trzeba będzie podnieść je jeszcze bardziej, aby walczyć z inflacją. A na tym ucierpieliby kredytobiorcy.