Sprawa dotyczy kredytów "Alicja", oferowanych przez bank PKO w latach 1995 - 2004. Jak podaje bank, do spłaty pozostało 126 takich kredytów.
Był to produkt przeznaczony dla osób mniej zamożnych, których nie było stać na spłatę wysokich rak kredytu hipotecznego.
Klientom zaproponowano spłatę niskich rat, stanowiących tylko część odsetek z danego miesiąca. Pozostała kwota odsetek była wliczana do kapitału kredytu. Bank założył, że szalejąca w latach 90-tych inflacja się ustabilizuje, poprawią się zarobki a klienci będą mogli nadpłacać raty.
Zdaniem rzecznika finansowego, umowy kredytowe zawierały zapisy niezgodne z prawem bankowym i przepisami kodeksu cywilnego. Chodzi m.in. o brak podania terminu spłaty.
– Trzeba pamiętać, że jest to jeden z głównych elementów umowy kredytu, który pozwala kredytobiorcy zakreślić horyzont czasowy spłaty długu. Dodatkowo, klienci banku, pomimo ponad dwudziestoletniej regularnej spłaty zobowiązania, nadal mają do uregulowania dług przekraczający pożyczoną kwotę. Wynika to przede wszystkim z zawartego w umowie sposobu ustalania oprocentowania kredytu – wskazuje dr hab. Mariusz Golecki, Rzecznik Finansowy.
W sprawie, w którą włączył się Rzecznik Finansowy, klienci zaciągnęli kredyt na kwotę 25 tys. zł. Po 20 latach ciągłej spłaty kredytu zgodnie z wyliczeniem przedstawionym przez bank, do spłaty pozostała im kwota przekraczająca 30 tys. zł.
Jak tłumaczy bank, konstrukcja umów kredytowych była specyficzna, bo warunki finansowe na polskim rynku znacznie odbiegały od tych, które znamy dzisiaj.
"W tym czasie kredyty mieszkaniowe oparte na innych zasadach (spłacane wg rat malejących lub równych) były nieosiągalne dla większości kredytobiorców, ze względu na zbyt wysoki poziom wyliczonej raty spłaty w relacji do ich dochodów. Naprzeciw ówczesnym uwarunkowaniom ekonomicznym wychodził kredyt Alicja" - czytamy w komentarzu, który bank przesłał redakcji money.pl.
Jak twierdzi bank, klienci byli informowani o zasadach funkcjonowania kredytów Alicja, w tym m.in. o tym, że w toku wykonywania umowy kredytu wpłaty na poczet zadłużenia – wraz ze spadkiem stóp procentowych oraz wzrostem wynagrodzeń – powinny być przez klientów zwiększane.
"Sam bank również uwzględniał zmiany warunków gospodarczych oraz zmiany parametrów ekonomicznych przyjętych do wyliczenia raty. Od 2000 roku bank umożliwiał klientom zmianę formuły spłaty tego kredytu na dogodnych warunkach (uproszczona procedura, atrakcyjne warunki oraz brak opłat) oraz zastosowanie formuły rat malejących/równych)" - czytamy w komentarzu banku.