Były rzecznik banku Piotr Gajdziński twierdzi, że obecny premier forsował w BZ WBK wprowadzenie oferty kredytów frankowych. Robił to rzekomo, żeby przyspieszyć wzrost banku i podnieść wypłacane zarządowi premie.
- Morawiecki bardzo naciskał na sprzedaż kredytów frankowych i bardzo interesował się wynikami. Dostaliśmy w tej sprawie wolną rękę, organizowaliśmy między innymi konkursy dla najlepszych sprzedawców, aby zachęcić oddziały do aktywnego działania. Ważny był tylko wynik. Raporty o wysokości sprzedaży kredytów frankowych trafiały prosto na jego biurko - pisze Gajdziński.
Fakty się nie zgadzają
Autor znany z ujawnienia, że premier Morawiecki adoptował dwójkę dzieci, nie zauważa w swoich oskarżeniach wielu istotnych faktów. Być może jest dziś politycznym przeciwnikiem szefa rządu. Być może nadal jest rozczarowany zakończeniem pracy w BZ WBK. W szczycie frankowej bańki BZ WBK Morawieckiego miał tylko 2% udziału w tym rynku. Dla porównania państwowy PKO BP 19 proc., Millenium 17 proc., BRE (mBank, Multibank) 17 proc.. Niższy od BZ WBK był tylko udział ING proc..
Kredyty frankowe miały też marginalne znaczenie w portfelu samego BZ WBK. Ze wszystkich kredytów, te we franku stanowiły zaledwie 7 proc.. W GETIN było to 79 proc.. Millenium (56 proc.), BRE (38 proc.), PKO BP (22 proc.) miały nieporównanie większy apetyt.
Kredyt we frankach? To błąd
Jeszcze bardziej znaczący jest szereg publicznych wypowiedzi Morawieckiego, który apelował o zakazanie przez prawo kredytów frankowych.
- Nie jesteśmy zadowoleni z tego, że około 90 proc. kredytów mieszkaniowych jest udzielanych obecnie we frankach szwajcarskich. Klienci powinni się zadłużać w tej walucie, w której zarabiają. Rola regulatora rynku polega na wprowadzeniu odpowiednich przepisów, które skłonią klientów do zaciągania zobowiązań w złotych, a banki do zniechęcania klientów do brania kredytów w walutach obcych - mówił dla Gazety Giełdy Parkiet.
Rok później, w 2009, apelował w Rzeczpospolitej: - Nadzór powinien zabronić udzielania kredytów we frankach szwajcarskich. Tu i teraz, nie czekając na dalszy rozwój wydarzeń. Nie ma sensu wypatrywać osłabienia franka, bo zarówno nadzór, jak i odpowiedzialny rząd nie powinien pozwalać gospodarstwom domowym na spekulacje walutowe. I to w interesie przede wszystkim właśnie gospodarstw domowych.
W rozmowie z Wirtualną Polską ostro oceniał bierność regulatora rynku: - Problemy na rynku polskim – na przykład ze sfinansowaniem akcji kredytowych w walutach obcych – wynikają z tego, że banki jeszcze całkiem niedawno napompowały portfele we frankach czy dolarach. To wówczas bardziej potrzebny był nadzorca i regulator!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl