Średnia wartość kredytu hipotecznego wzrosła w ubiegłym roku do 267,9 tys. zł z 180 tys. zł pięć lat wcześniej. Wynika to głównie ze wzrostu cen na rynku nieruchomości - analizuje KNF w raporcie "Wyniki badania portfela kredytów mieszkaniowych i konsumpcyjnych gospodarstw domowych według stanu na koniec 2018".
"Przyczyn wzrostu cen należy upatrywać w redukcji stóp procentowych NBP (powodujących przenoszenie części oszczędności gospodarstw domowych na rynek nieruchomości), wzroście kosztów budowy połączonych z dążeniem do maksymalizacji zysku przez deweloperów w warunkach wysokiego popytu (w tym inwestycyjnego) oraz rosnące dochody części gospodarstw domowych (wzrost wynagrodzeń, transfery publiczne)" - podaje KNF.
Jednoczesnie ostrzega - silne wzrosty cen mogą prowadzić do nadmiernego zadłużenia części gospodarstw domowych.
Zobacz też: Kredyt mieszkaniowy. Prezydent chce pomóc nie tylko frankowiczom
Komisja wskazuje, że patrząc ze strony banków, wzrost cen nieruchomości wpłynął na poprawę bezpieczeństwa już udzielonych kredytów. Liczba kredytów ze zbyt wysokim wskaźnikiem LTV (loan to value), obrazującym wartość kredytu do wartości zabezpieczenia, spadła do 18,5 proc. w portfelu kredytów mieszkaniowych, a ich wartość do 14,6 proc.
"Pomimo obserwowanej poprawy, wysokie LTV części portfela kredytowego wzbudza obawy o sytuację finansową gospodarstw domowych, które nie podołałyby spłacie tych kredytów" - ocenia KNF.
Miliardy kredytów, na które nas nie stać
Duży niepokój budzą kredyty, w których spłacający przeznaczają na spłatę zbyt duży procent swoich miesięcznych dochodów. KNF wskazał, że aż 196 tys. kredytów o wartości 45,6 mld zł to takie, w których pożyczający przeznaczają ponad połowę dochodu na spłatę (wskaźnik Debt-Service-to-Income DSTI ponad 50 proc.). Wyobraźmy sobie teraz sytuację, gdy stopy procentowe rosną - dla prawie dwustu tysięcy gospodarstw domowych mogła by to być katastrofa, a część z nich przestałaby spłacać.
Zobacz też: Porównywarka kredytów mieszkaniowych
Ponad 40 proc. swoich dochodów na spłatę rat przeznacza aż 389,9 tys. kredytobiorców. Łączna wartość takich pożyczek to 89,2 mld zł.
KNF wyliczyła, że zwykle bierzemy kredyt na 20 lat - na tyle najczęściej podpisywana jest umowa. Jednak jeśli wziąć pod uwagę wartość kredytów, a nie ich liczbę, to ponad połowa powinna być spłacona w ciągu 11 lat.
Podano też statystykę odnośnie kredytów frankowych. Ponad połowa z nich zapada w ciągu 18 najbliższych lat, ale jeśli chodzi o wartość, to połowa powinna być spłacona w ciągu dziewięciu lat.
Najgorzej mają frankowicze z lat 2007-2008
Od kilku lat liczba i wartość kredytów mieszkaniowych ze stwierdzoną utratą wartości oraz opóźnionych w spłacie powyżej 30 dni utrzymuje się na względnie stabilnym poziomie, czyli nie pogarsza się wypłacalność kredytobiorców. Na koniec 2018 r. w portfelach badanych banków znajdowało się 37,1 tys. kredytów zagrożonych o łącznej wartości 10,3 mld zł, co stanowiło 1,7 proc. liczby kredytów oraz 2,5 proc. ich ogólnej wartości.
Jakość kredytów złotowych i walutowych była porównywalna, czyli frankowicze spłacają mniej więcej tak samo jak "złotówkowicze". "Najniższą jakość przedstawiał portfel kredytów z lat 2007-2008, udzielonych w szczycie hossy na rynku nieruchomości i szczycie umocnienia złotego względem walut głównych" - podaje KNF. - Udział kredytów zagrożonych w ogólnej wartości tych roczników wynosił odpowiednio 5,7 proc. (liczby kredytów - red.) i 6,5 proc. (wartości kredytów - red.) - podano w raporcie.
Materiał opracowano na podstawie badania według stanu na koniec 2018 r., którym objęto 35 banków komercyjnych i oddziałów instytucji kredytowych zajmujących dominującą pozycję na rynku kredytów mieszkaniowych i konsumpcyjnych dla gospodarstw domowych.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl