O sprawie informuje "Rzeczpospolita". Chodzi o wyrok Sądu Najwyższego z 11 grudnia ubiegłego roku. Dopiero teraz jednak opublikowane zostało jego uzasadnienie.
To jest niejednoznaczne, ale na pewno po raz pierwszy zdarzyło się, by Sąd Najwyższy przychylił się do decyzji o unieważnieniu całej umowy kredytowej, a nie tylko zamianie go w kredyt w złotych. Oczywiście przy zachowaniu preferencyjnego oprocentowania, czyli stawki LIBOR.
To może zaskakiwać o tyle, że do tej pory w orzecznictwie dominował pogląd, że w takich przypadkach umowę należy "odfrankowić", a nie od razu uznawać za nieważną.
Zwłaszcza że w przypadku unieważnienia dochodzi jeszcze jeden aspekt. A mianowicie na jakiej podstawie klient korzystał z kapitału banku, skoro umowy de facto nie było (została unieważniona)? W takich przypadkach banki występują z roszczeniem do kredytobiorców. I liczą na dodatkowe wynagrodzenie.
W tej sprawie Sąd Najwyższy się jednak nie wypowiedział. Uznał jednak, że kwestia indeksowania w walutach obcych to tzw. klauzula abuzywna, czyli niedozwolona.
A skoro w kredycie frankowym to właśnie ten przelicznik jest kluczowym elementem umowy, to jego unieważnienie "z automatu" unieważnia całą umowę. Skoro nie ma ryzyka wpisanego w ten rodzaj umowy, to nie ma umowy.
Co oznacza takie rozstrzygnięcie? Zdaniem ekspertów, przepytanych przez "Rz" może to wpłynąć na decyzje klientów.
Nie będą oni chcieli za wszelką cenę walczyć w sądzie, skoro może zapaść decyzja o unieważnieniu umowy. A wtedy bank będzie domagał się odszkodowania za bezumowne korzystanie z kapitału. Tak przynajmniej widzą to przedstawiciele banków.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl