Propozycja PiS kierowana jest do młodych rodziców ze zdolnością do płacenia regularnie za wynajem mieszkania, ale bez oszczędności na wkład własny. Będą mogli dostać jego poręczenie z Banku Gospodarstwa Krajowego. Zamiast otrzymać pieniądze do ręki, o wysokość brakującego wkładu własnego ma zostać powiększony ich kredyt hipoteczny. Można liczyć na maksymalnie 100 tys. zł, nie więcej niż 20 proc. wartości kupowanej nieruchomości.
"Wyborcza" przypomina, że kredyt z takim wsparciem państwa musi zostać zaciągnięty na co najmniej 15 lat, wyłącznie w walucie polskiej, na zakup pierwszej nieruchomości, przez małżeństwa lub osoby samotnie wychowujące dzieci. To nie będzie oferta dla singli.
Wkład własny na mieszkanie. PiS chce pomóc młodym rodzicom
Dziennik ma wątpliwości, czy to dobry pomysł i przypomina, że wymóg posiadania przynajmniej 10 proc. wkładu własnego to także jedna z konsekwencji światowego kryzysu finansowego z 2008 r. Dodaje, że proponowane rozwiązanie to de facto zabezpieczenie interesu banku udzielającego kredytu, a nie wsparcie gotówkowe do ręki. "A to oznacza, że kredytobiorca musi spłacić pełną kwotę", czytamy. "Wyborcza" ostrzega:
Jak nie mamy wkładu własnego, to mamy mniej pieniędzy do dyspozycji i albo musimy kupić tańsze mieszkanie, albo wziąć większy kredyt. A to może być jeszcze większy problem, bo dla takich klientów banki i tak mogą obniżyć wyliczaną zdolność kredytową.
I przypomina, że zdolność kredytowa wielu osób obniży się przez wprowadzane podwyżki stóp procentowych. Wyższe raty do spłaty oznaczają spadek zdolności. Gazeta podkreśla też, że dla banku klient bez żadnych oszczędności to większe ryzyko niż ktoś, kto dysponuje wkładem własnym.
"Niedźwiedzia przysługa". Bankowcy o pomyśle PiS na gwarancje wkładu własnego na mieszkanie
Podobnego zdania jest przewodniczący Komitetu Finansowania Nieruchomości w Związku Banków Polskich (ZBP) Jacek Furga. W rozmowie z "Wyborczą" stwierdza:
To niedźwiedzia przysługa dla młodych osób. Kredyt bez "własnego" wkładu własnego będzie droższy, czyli z wyższą marżą banku, nawet o 2 pkt. proc. Poza tym będzie spłacany dłużej, co oznacza dłuższy okres naliczania odsetek. To też otwarcie się na klientów mniej wiarygodnych finansowo, bo takich, którzy nie zdołali zaoszczędzić własnych pieniędzy.
Według gazety to nie koniec negatywnych konsekwencji. "Kilkadziesiąt tysięcy osób rzeczywiście może otrzyma łatwiejszy dostęp do kredytu, ale pozostali, którzy się nie załapią, będą cierpieć z powodu jeszcze wyższych cen mieszkań" - napisano.