- Choć jest to liczba skrajna - z której konsekwencjami musi się mierzyć pracująca para mieszkająca w Gdyni, to właśnie ona najlepiej może uzmysłowić skalę problemu, jakim dla wielu osób jest brak wymaganego wkładu własnego - ocenił ekspert.
Analityk Bartosz Turek przyjął, że obie osoby pracują, a ich pensja jest w wysokości przeciętnego wynagrodzenia w danym mieście. Z danych portalu Numbeo wynika, że w Gdyni para powinna zarobić miesięcznie nieco więcej niż 6 tys. złotych "na rękę".
Jednak nawet przy skromnym życiu, braku własnego samochodu i jedzenia poza domem tylko na specjalne okazje, i tak miesięczne wydatki w Gdyni pochłoną z ich budżetu prawie 5,7 tys. złotych co miesiąc. Pieniądze te para przeznaczy na jedzenie, ubrania czy dach nad głową. Dlatego też czeka ich kilkanaście lat oszczędzania na wkład własny do kredytu na 45-metrowe mieszkanie.
- To powoduje, że odkładanie 20 proc. ceny mieszkania o powierzchni 45 m kw. zajęłoby prawie 16 lat. Wszystko dlatego, że mówimy tu o kwocie ponad 72 tys. złotych - wyliczył ekspert.
- Nie powinniśmy mieć przy tym złudzeń. Wynik, który otrzymaliśmy, w praktyce oznacza, że aby mówić o realnej możliwości zakupu własnego "M", para musiałaby postarać się o dodatkowe źródło dochodu lub ograniczyć koszty życia - dodał.
Czas zbierania wkładu własnego mógłby być krótszy
Bartosz Turek zaznaczył, że w Gdyni dałoby skrócić czas zbierania wymaganego wkładu własnego do nieco ponad 4 lat. Ekspert przygotował scenariusz jeszcze bardziej oszczędnego życia.
W takim wariancie para nie tylko bardzo rzadko chodzi do restauracji, ale omija te droższe, nie jeździ taksówkami nawet sporadycznie, nie korzysta z płatnych rozrywek i mieszka w wynajętym pokoju, a nie samodzielnym mieszkaniu. Wtedy też udałoby zmniejszyć koszty życia do kwoty niższej niż 4,6 tys. złotych.
Dodatkowo para mogłaby postanowić, że zakupu dokonają wcześniej - o ile skorzystaliby z oferty banku oferującego kredyty z 10-proc. wkładem własnym.
W innych miastach para uzbierałaby na wkład własny szybciej
Analityk podkreślił, że przykład Gdyni jest skrajny. I tak np. w Poznaniu para musiałaby odkładać ponad 8 lat na wkład własny przy skromnym życiu. Tnąc koszty jeszcze mocniej, mogłaby skrócić czas oszczędzania do niewiele ponad dwóch i pół lat.
- Dane NBP i szacunki Numbeo sugerują, że w większości przebadanych miast nie zaciskając pasa zbyt ciasno, czyli prowadząc życie, które nazwaliśmy skromnym, możliwe byłoby uzbieranie 20-proc. wkładu własnego do kredytu na 45-metrowe "M" w około 4-5 lat - wyjaśnił Bartosz Turek.
- Możliwe byłoby skrócenie tego czasu do około dwóch lat, gdyby prowadzić bardzo skromne życie. Tak podsumować można perspektywę pary ze Szczecina, Bydgoszczy, Białegostoku, Łodzi, Wrocławia, Lublina, Krakowa czy Rzeszowa - dodał.
W dwóch miastach para - by uzbierać na wkład własny - musiałaby pracować około 3 lata przy założeniu życia skromnego. Jeżeli natomiast żyłaby bardzo skromnie, to uzbierałaby wkład własny w niecałe 2 lata.
Jednym z nich są Katowice. Ceny nieruchomości nie są tam najwyższe, więc niezbędny do zebrania wkład własny można przyjąć na około 48 tysięcy złotych. Z drugiej strony w Katowicach zarobki szacowane przez Numbeo są wyższe niż w siedmiu z przebadanych miast (w tym w Rzeszowie, Łodzi, Gdyni czy nawet Poznaniu).
- Niemałym zaskoczeniem jest natomiast fakt, że dość krótko na wkład własny para musiałaby oszczędzać w Warszawie. Pomimo relatywnie wyższych kosztów życia i cen nieruchomości stołeczna para ma sporą przewagę nad tymi z innych przebadanych miast. Tą przewagą są zarobki, które portal Numbeo oszacował na poziomie 9 tys. złotych miesięcznie (netto) - wyjaśnił Bartosz Turek.
Polski Ład pomoże
Analityk zwrócił też uwagę na zaproponowany w ramach Polskiego Ładu program mieszkaniowy. Z programu wynika, że co roku ma on dać szansę na własny lokal 80 tysiącom kredytobiorców, którzy będą chcieli kupić swoje pierwsze mieszkanie. Turek przypomniał, że w ostatnich latach banki udzielały po 200-225 tysięcy nowych kredytów rocznie.
Zapoznaj się: Polski Ład. Państwo dopłaci do mieszkań rodzin z dziećmi. Wiceminister zdradziła szczegóły
- Jeśli nowy program ma trafiać głównie do osób, które wsparcia potrzebują i bez niego mieszkania by nie kupiły, to może być to trochę przeszacowana liczba - ocenił.
Przyznał, że potrzeby są ogromne. Dorosłych, którzy w wielu 25-34 wciąż mieszkają z rodzicami, jest w Polsce około 2,4 miliona - wynika z danych Eurostatu. Gdyby rozważyć wszystkich w wieku do 40 lat, którzy nie mają własnego "M", to grono tych osób byłoby jeszcze szersze.