Jak czytamy we wtorkowej publikacji HRE Investments, kredyt mieszkaniowy ze stałym oprocentowaniem cieszy się ostatnio dużą popularnością, a w niektórych bankach decyduje się na taką opcję niemal co drugi klient. "Najlepszy moment na zaciągnięcie takiego kredytu był w latach 2020-21. Dziś jest to jasne" - ocenia Bartosz Turek. Przypomnijmy, były to czasy wyjątkowo niskich stóp procentowych.
Ekspert przyznaje jednak, że zarazem był to okres, w którym tego typu kredyty były w Polsce nadal rynkową nowością i nie wszystkie banki miały atrakcyjne oferty. Do tego kontrakty terminowe na stopę procentową sugerowały, że "jeszcze długo cieszyć się będziemy tanimi kredytami o zmiennym oprocentowaniu". Stało się jednak inaczej i w październiku 2021 roku RPP zaczęła cykl podwyżek stóp procentowych, który trwa do dziś i spędza sen z powiek wielu kredytobiorcom, spłacającym kredyty ze zmiennym oprocentowaniem.
"Jeszcze w 2021 roku niewiele osób skłonnych było dopłacić i wziąć kredyt ze stałym oprocentowaniem. Oprocentowanie tych "hipotek' było bowiem nawet o jedną trzecią wyższe niż w przypadku kredytu z oprocentowaniem zmiennym. Wtedy niewielki odsetek kredytobiorców wybierał takie rozwiązanie, podczas gdy dziś niemal każdy chciałby mieć kredyt oprocentowany na 3-4 proc. w skali roku" - przypomina Bartosz Turek.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
I tłumaczy, że wybór pomiędzy kredytem ze zmiennym lub okresowo stałym oprocentowaniem to "swego rodzaju zakład". Ci, którzy wybiorą stałe oprocentowani, "wyjdą na tym najpewniej dobrze, o ile stopy procentowe będą przez najbliższe lata wyższe niż to, czego dziś spodziewa się rynek". Z kolei zmienne oprocentowanie "może okazać się korzystnym rozwiązaniem, o ile koszt pieniądza będzie w najbliższych latach niższy niż to czego spodziewają się dziś gracze rynkowi".
Analiza przykładów z przeszłości, a konkretnie ze Stanów Zjednoczonych, gdzie kredyty ze stałym oprocentowaniem brane są od lat, pozwala zauważyć pewną prawidłowość - przekonuje główny analityk HRE Investments.
Dane z USA pokazują jasno
"Jeśli spojrzymy bowiem na dane na temat zmian poziomu głównej stopy procentowej w USA i nałożymy na ten sam wykres dane na temat przeciętnego oprocentowania kredytu ze stałym oprocentowaniem, to okaże się, że najlepszym momentem na zaciągnięcie kredytu ze stałym oprocentowaniem były okresy niskich stóp procentowych i odwrotnie. Jest to w pełni racjonalne – gdy stopy procentowe są niskie, to wybierając kredyt ze stałym oprocentowaniem, zamrażamy sobie koszt kredytu w najlepszym ku temu momencie" - podaje ekspert.
"Dane z lat 1990-2021 sugerują, że zaciągając kredyt ze stałym oprocentowaniem w okresie, w którym kończyła się restrykcyjna polityka monetarna, otrzymywało się kredyt oprocentowany o około 1 pkt. proc. wyżej niż w przypadku zadłużania się w momencie, w którym kończył się okres łagodnej polityki monetarnej" - podlicza.
Dlatego, jak uważa Bartosz Turek, dziś kredytobiorcy powinni poważnie zastanowić się, którą opcję wybrać. Stopy procentowe rosną już dziesięć miesięcy z rzędu (do poziomu 6,5 proc.), ale pojawiają się sygnały, że niedługo możemy się spodziewać kresu podwyżek.
O ile wzrosną jeszcze stopy
Sam prezes NBP i przewodniczący RPP Adam Glapiński, przyłapany na molo w Sopocie, w nieoficjalnej rozmowie mówił, że czeka nas prawdopodobnie jeszcze jedna podwyżka o 0,25 pkt proc., czyli do poziomu 6,75 proc. Podkreślmy jednak, że zapowiedź nie jest oczywiście oficjalna i nie może być traktowana jako obietnica. W oficjalnej wypowiedzi Adam Glapiński mówił w lipcu, że RPP "będzie jastrzębiami w tym sensie, że będzie podnosić stopy, dopóki nie zdusi inflacji".
"Jeszcze 20 lipca kontrakty terminowe na stopę procentową sugerowały, że podstawowa stopa procentowa wzrośnie raczej w okolice 7-7,25 proc. Nie brakuje też prognoz znacznie bardziej pesymistycznych z punktu widzenia kredytobiorców. W ramach tych scenariuszy mowa jest o tym, że podstawowa stopa procentowa wzrośnie nawet do poziomu 8-10 proc." - uczula jednak Bartosz Turek.
"Jeśli spełni się scenariusz, w którym obecny cykl podwyżek stóp procentowych ma się ku końcowi, a w 2023 roku możliwe jest, że koszt pieniądza zacznie spadać, to koszt obsługi długu ze zmiennym oprocentowaniem może okazać się niższy" - prognozuje ekspert. Zaznacza jednak, że dziś nikt nie wie na pewno, jak zmienią się stopy procentowe w kolejnych miesiącach, a "roztropnie zarządzając domowym budżetem, należy brać pod uwagę też skrajne scenariusze".