Bez wcześniejszych zapowiedzi w piątek o godzinie 13 zebrała się sejmowa komisja, która wraca do projektu "Lex TVN".target="_blank"> Posłowie dostali informację o pracach niecałe pół godziny przed startem komisji. Komisji udało się przeforsować nowe przepisy, które w przyszłości mogą uderzyć w zagranicznych właścicieli działających w Polsce stacji. Ustawa trafi teraz na biurko prezydenta Andrzeja Dudy, gdzie będzie czekała na jego podpis.
Temat ten zdominował krajowe media. PiS, robiąc taką wrzutkę, może chcieć jednak przykryć inne istotne wydarzenia, które zadziały się w ostatnich godzinach. A są one nie tylko negatywne dla władzy, ale również bardzo niepokojące dla portfeli każdego z nas. Przygotowaliśmy więc listę istotnych informacji, które można było przeoczyć w natłoku zdarzeń. Prześledźmy je pokrótce:
1. Gigantyczne podwyżki cen prądu i gazu stają się faktem
Zacznijmy od rzeczy najważniejszej dla naszych kieszeni. Prezes Urzędu Regulacji Energetyki zatwierdził taryfy na sprzedaż energii dla czterech tzw. sprzedawców z urzędu oraz pięciu największych spółek dystrybucyjnych. Czekają nas gargantuiczne podwyżki.
Rachunki za prąd wzrosną średnio o 24 procent. To około 21 złotych miesięcznie, choć eksperci mówią, że może to być nawet średnio 30 zł drożej.
URE dał też zielone światło dla ogromnych podwyżek cen gazu. Średnio rachunki pójdą w górę aż o 54 procent, co jest bezprecedensową podwyżką cen, co odbije się na całej inflacji w przyszłym roku.
2. Władza kłamała ws. wypadku Beaty Szydło
Do drożyzny jeszcze wrócimy, ale najpierw skupmy się na obnażeniu przez byłego oficera BOR oraz reportera TVP prawdy podczas sławetnego wypadku premier Beaty Szydło z 2017 r.
Oficer BOR Piotr Piątek, który brał udział w wypadku rządowej kolumny przewożącej ówczesną premier, twierdzi, że wraz z innymi funkcjonariuszami złożył w śledztwie fałszywe zeznania. - Ja sobie zdawałem sprawę, że chcąc dalej pracować i awansować musiałem mówić to, co reszta - mówi w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" emerytowany oficer.
W ocenie Piątka syreny dźwiękowe miały nie zostać włączone podczas przejazdu m.in. ze względów wizerunkowych. - Żeby ludzie nie widzieli, że władza "się wozi i panoszy". Za każdym razem, gdy jeździłem do domu pani premier, nie włączaliśmy syren. Jechaliśmy po cichu, żeby nie wzbudzać sensacji - przekazał "Gazecie Wyborczej" emerytowany funkcjonariusz. To przeczy wcześniejszym słowom polityków, którzy zapewniali, że syreny włączone były i sugerowali, że wina leży po stronie kierowcy seicento, czyli ofiary całego wydarzenia.
Ale to nie wszystko, bo do sprawy odniósł się także dziennikarz, który pracował wtedy na miejscu. Marcin Jakóbczyk, dziennikarz TVN, wtedy reporter TVP w poście, który obiega media społecznościowe, opisuje jak telewizja publiczna relacjonowała wypadek 4 lata temu.
"Gdy w kolejnym lajfie pokazałem, że w miejscu wypadku jest podwójna ciągła, której kolumna rządowa bez sygnałów nie powinna przekraczać - zdjęto mnie z anteny. Wróciłem do domu i obejrzałem w Wiadomościach 'fabularyzowany' materiał Bartłomieja Graczaka (pracownik TVP - red.), a w nim zamiast podwójnej ciągłej - linia przerywana!"- pisze dziennikarz.
"Dzień później w Wiadomościach była już podwójna ciągła ale dodano też głośne sygnały dźwiękowe. Żeby widz nie miał wątpliwości, Graczak wydał osąd, czego dziennikarz NIGDY nie powinien robić. Wyraźnie podkreślał że 'sprawcą wypadku jest 21-letni mieszkaniec Oświęcimia', 'Kolumna jechała w sposób prawidłowy, sygnały świetlne oraz dźwiękowe były włączone" a kierowca seicento ich nie słyszał bo głośno słuchał muzyki i jechał starym autem. Kurtyna" - dodaje.
3. Drożyzna przełoży się na nasze portfele w całym 2022 r. Tarcza to tylko plasterek
Rząd dużo mówi o Tarczy Inflacyjnej. W piątek znów pisał o niej premier Morawiecki. Zdaniem ekonomistów co prawda obniży ona wskaźnik cen o nawet 1,5 pkt. proc. Będzie to jednak nic, przy tym, jak bardzo drożyzna uderzy nas po portfelach.
Przypomnijmy, że 20 grudnia ma wejść w życie pierwszy element "tarczy", czyli obniżka akcyzy paliwowej, którą podpisał już prezydent Duda, a kolejne elementy będą uruchomione z nowym rokiem.
Jednak po informacji z URE o zatwierdzeniu nowych taryf gazowych i energetycznych, działania rządu na niewiele się mogą zdać. Według ekonomistów Santander Bank Polska w efekcie, pomimo rządowej tarczy inflacja nie spadnie tuż po Nowym Roku, a ich prognoza inflacji na 2022 r. mocno przesuwa się w górę: w styczniu inflacja zamiast spaść do ok. 6,5 proc. wzrośnie do 8,4 proc. r/r, a w kwietniu kiedy największy efekt "tarczy" wygaśnie może podskoczyć wyraźnie powyżej 9 proc. r/r.
"Nawet jeśli w II półroczu inflacja zacznie opadać, średnio w 2022 r. może wyniesie ok. 8 proc. (w 2021 r. ok. 5 proc.)" - prognozują.
Słowem, drożyzna nam nie odpuści w całym przyszłym roku, a przypomnijmy, że to właśnie jej najbardziej obawia się PiS (więcej pisaliśmy o tym TUTAJ).
4. Kredyty w górę. Nie ma wyjścia
Znacznie wyższa inflacja w przyszłym roku oznacza nie lada kłopoty dla Narodowego Banku Polskiego. NBP będzie zapewne argumentował, że nie ma wpływu na kryzys gazowy w Europie, ale reagować musi, aby nie utrwalić wysokich oczekiwań inflacyjnych Polaków.
Najdosadniej wyrażają to specjaliści Citi Handlowego, którzy właśnie podwyższyli prognozy wzrostu stóp procentowych z 3 proc. do 4,25 w przyszłym roku. Co to oznacza dla kredytobiorców? Znacznie wyższe raty.
Przy kredycie na 300 tys. zł z oprocentowaniem rzędu ok. 3 proc., przy taki wzroście stóp rata szybuje w górę o ok. 500 zł.
5. W Polsce zaczyna się niebezpieczny proces
Inflacja inflacją jednak w piątek zeszły również bardzo ważne informacje z polskiego rynku pracy. Średnia krajowa przebiła pierwszy raz 6 tys. zł brutto, rosnąc w listopadzie o blisko 10 proc. (dotyczy do oczywiście tylko firm zatrudniających powyżej 9 osób, czyli ok. 60 proc. pracujących).
Jest to z jednej strony dobra wiadomość, a z drugiej dość niepokojąca, bo może wskazywać na niebezpieczny proces, przed którym money.pl ostrzegało już kilka tygodni temu.
"(...) przy obecnie mocno podwyższonej inflacji rośnie ryzyko rozkręcenia się spirali płacowo-cenowej. Poziom płac znajduje się solidnie powyżej trendu, który rysował się przed pandemią, choć należy dodać, że jest to głównie zasługa sektora IT, który można powiedzieć jest największym zwycięzcą okresu pandemii" - tłumaczą w swojej analizie ekonomiści Banku Pekao.
Spirala płacowo-cenowa jest niezwykle trudna do zatrzymania i aby ją zdusić, musielibyśmy mocno wyhamować całą gospodarkę, czego NBP nie chce robić. Kolejne dane pokazują więc, że i rząd, i RPP są w coraz gorszym położeniu i zapanowanie nad wzrostem cen nie obędzie się już bez ofiar (o czym więcej pisaliśmy TUTAJ).