Jak wynika z analiz rynkowych Biura Informacji Kredytowej (BIK), na koniec lipca łączne zadłużenie polskich rodzin wyniosło 751 mld zł. Największy udział w tej kwocie mają kredyty mieszkaniowe: 521 mld zł. Drugie miejsce należy do kredytów gotówkowych: 169,7 mld zł. Udział obu produktów, hipotek i tzw. gotówek, w portfelu kredytowym banków wynosi 92 proc. Bieżący rok pod kątem sprzedaży w obu przypadkach może okazać się rekordowy.
Od stycznia do lipca 2024 roku banki udzieliły klientom detalicznym:
- 128,5 tys. kredytów mieszkaniowych na łączną kwotę 53,5 mld zł,
- 2,2 mln kredytów gotówkowych na łączną kwotę 52,5 mld zł.
Dla porównania: w pierwszej połowie 2023 roku udzielono:
- 66,3 tys. kredytów mieszkaniowych na kwotę 23,6 mld zł,
- 1,9 mln kredytów gotówkowych na 42,2 mld zł.
Widać więc ogromny wzrost w hipotekach i mniejszy, ale nadal dość spory, skok w kredytach gotówkowych.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wyścig z kredytem "na start"
- Jeśli chodzi o wolumeny kredytowe, to hipoteki wyglądają zaskakująco dobrze. Jak wynika z danych BIK, jesteśmy na poziomach z rekordowego 2021 r. Jest to nieintuicyjne, bo kto bierze kredyt w momencie wysokiego oprocentowania? - zastanawia się w rozmowie z money.pl Michał Konarski, analityk Biura Maklerskiego mBanku.
Przypomnijmy, stopa referencyjna NBP wynosi obecnie 5,75 proc. Określa ona minimalny procent, na jaki banki pożyczają sobie pieniądze. Klienci banków płacą więcej, a najbliższych cięć stóp procentowych przez Radę Polityki Pieniężnej można spodziewać się dopiero w drugiej połowie 2025 r.
Według analityka przyczyny wzrostu wartości sprzedaży hipotek mogą być dwie. Po pierwsze: wzrosła wartość udzielonych kredytów w wyniku wzrostu cen nieruchomości. Po drugie: sprzedaż może napędzać strach przed dalszym wzrostem cen w wyniku ewentualnego uruchomienia kredytu "na start", nad którego kształtem trwa w rządzie spór.
Właśnie taki był efekt wprowadzonego w lipcu ubiegłego roku przez Zjednoczoną Prawicę "Bezpiecznego kredytu 2 proc." (choć został on wygaszony na początku 2024 roku, to obsługa i wydawanie decyzji rozciągnęły się na kolejne miesiące).
Ponieważ wciąż jest spora doza niepewności co do tego programu - będzie czy nie będzie - wyższy popyt na kredyt mieszkaniowy może się wciąż utrzymywać - uważa Michał Konarski.
Prezes pośrednika kredytowego Proferto Krzysztof Bontal zwraca z kolei uwagę na bardzo dobry wynik kredytowy z lipca. Jego zdaniem to tak naprawdę konsekwencja tego, co na rynku mieszkaniowym klienci robili od kwietnia do czerwca.
- W pierwszym i częściowo drugim kwartale był to efekt "Bezpiecznego kredytu 2 proc." i zapowiedzi kredytu "na start" - mówi o bardzo dobrym wyniku kredytowym z pierwszego półrocza prezes pośrednika kredytowego Proferto Krzysztof Bontal. - Teraz już tego na rynku nie obserwujemy - dodaje i zaznacza, że w kolejnych miesiącach spodziewa się prędzej stabilizacji lub spadków niż kolejnych wzrostów.
- Ci, którzy obawiali się wzrostów cen, raczej już się nie spieszą. Widać to w biurach deweloperów i biur nieruchomości - ocenia w rozmowie z money.pl prezes Proferto.
Na razie nie widzi dużej konkurencji pomiędzy bankami. - W kredytach mieszkaniowych z oprocentowaniem okresowo stałym mamy w tym roku sinusoidę cenową. Pierwszy kwartał to okres obniżek, drugi był pod znakiem wzrostów oprocentowania, a teraz znów mamy do czynienia ze spadkami - wyjaśnia ekspert.
Myślę, że banki są ostrożne i nie chcą za wszelką cenę konkurować ze względu na ryzyko związane z hipotekami. Z tego też powodu część banków wyłączyła z oferty kredyt ze zmiennym oprocentowaniem. I pewnie nie wróci do tego rozwiązania przed wyłonieniem następcy WIBOR-u - tłumaczy.
Życie na kredyt
Pytamy naszych rozmówców, co napędza sprzedaż w kredytach gotówkowych.
Niestety, przyczyn wzrostów akcji kredytowej doszukiwałbym się w rosnących cenach i kosztach życia. Jako dodatkowy aspekt należy wziąć pod uwagę też okres wakacyjny i to, że część naszych wojaży może być finansowana kredytem. Dowodzi tego wzrost tzw. pożyczek niecelowych - wskazuje Krzysztof Bontal.
Podobnie uważa Michał Konarski. Według analityka możliwość kreowania ceny kredytu przez bank jest tutaj o wiele większa niż w przypadku hipotek. Dzięki temu łatwiej konkurować o klienta.
- Banki mogą obniżyć marżę w kredytach gotówkowych bez obaw, że gdy stopy procentowe spadną, to na tym stracą. Kredyty te szybko się spłacają w porównaniu do hipotek - wyjaśnia analityk.
Marazm w firmach i na lokatach
Z kolei w kredytach korporacyjnych widać pewne ożywienie, jednak zdaniem Michała Konarskiego nie jest ono zadowalające dla sektora. Jak twierdzi nasz rozmówca, wszyscy wyczekują wzrostu popytu na kredyt firmowy w momencie realizacji inwestycji w ramach Krajowy Plan Odbudowy i Zwiększania Odporności (KPO), co powinno nastąpić najpóźniej w przyszłym roku.
W sektorze bankowym jest cały czas nadpłynność, czyli mają więcej pieniędzy, niż są w stanie pożyczyć klientom. Po wynikach finansowych widać, że niektórym bankom udało się ściąć koszty finansowania, więc rykoszetem pewnie - uważa analityk mBanku - oberwały też oferty depozytowe.
Dopóki nie zobaczymy ożywienia w kapitałochłonnych kredytach korporacyjnych, czyli banki nie będą musiały istotnie zwiększyć akcji kredytowej, to klienci depozytowi raczej nie mają co liczyć na atrakcyjne oferty - twierdzi Michał Konarski.
Nie sądzi, aby sytuacja poprawiła się jeszcze w tym roku. Uważa, że przełomowym momentem będzie pierwsza obniżka stóp procentowych przez RPP. Wówczas, według Konarskiego, zobaczymy, czy spadnie oprocentowanie lokat, czy banki utrzymają je na niezmienionym poziomie.
Karolina Wysota, dziennikarka money.pl