Do niedawna firmy pożyczkowe, oprócz finansowania, oferowały klientom dodatkowo co najwyżej dobrowolne ubezpieczenia. Od jakiegoś czasu w pakiecie z pożyczką można kupić kurs językowy, pakiet medyczny lub certyfikat zdolności kredytowej. Zwiększają one szansę na pożyczkę i umożliwiają wydłużenie terminu spłaty o miesiąc. To sposób na ustawę antylichwiarską, która ograniczyła branży możliwości przychodowe.
Pożyczkodawcy wielobranżowi
Według źródeł money.pl, które zastrzegają sobie anonimowość, w niektórych przypadkach "dodatki" do pożyczek są tylko na pozór dobrowolne, ponieważ w praktyce zwiększają szansę na otrzymanie pieniędzy. Skutek? Klientom grozi spirala zadłużenia.
Umożliwienie klientowi przedłużenia spłaty pożyczki, gdy ten kupi drogi raport "zdrowia finansowego" (cena sięga nawet 2 tys. zł), to nie jest pomoc dla osób zadłużonych, tylko mechanizm wpychający ich w jeszcze większe zadłużenie - ocenia w rozmowie z money.pl Tomasz Fedyna, prezes firmy pożyczkowej Wonga.
I dodaje: identyczny efekt powodują niektóre karty kredytowe wydawane przez instytucje płatnicze albo pożyczkowe. Koszty obsługi zadłużenia na karcie są wyższe niż klasycznej pożyczki.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ratowanie się kosztem klienta
O modzie na pożyczki zaszyte w kartach pisaliśmy już w money.pl. Alarmowaliśmy, że mogą być wykorzystywane do omijania przepisów ustawy antylichwiarskiej, która ma chronić konsumentów przed zbyt drogimi kredytami. O tym, jak działają i umożliwiają omijanie prawa, można przeczytać TUTAJ.
Nowe przepisy weszły w życie w grudniu minionego roku. Ministerstwo Sprawiedliwości, które pilotowało prace nad ustawą, przekonywało, że zmiany w prawie ucywilizują system udzielania w Polsce pożyczek. Stało się inaczej.
Przypomnijmy, że zgodnie z nowymi przepisami dla pożyczek z terminem spłaty do 30 dni limit kosztów pozaodsetkowych powinien wynosić maksymalnie 5 proc. wartości pożyczki. Z kolei dla pożyczek udzielanych na dłuższy czas - 20 proc. w skali roku i nie więcej niż 45 proc. w całym okresie kredytowania. Do tego należy doliczyć odsetki - dziś wynoszą maksymalnie 20,5 proc. w skali roku.
- Ustawa ograniczająca koszty pozaodsetkowe miała na celu zmniejszenie koszów pożyczek i kredytów dla konsumentów. W rzeczywistości nie zawsze tak jest. Są firmy pożyczkowe, które traktują klienta bardzo fair, działają zgodnie nie tylko z literą, ale też duchem ustawy i są firmy, które tego nie robią - broni branży prezes Fedyna.
Sygnalista donosi na pożyczki
Krytycznych głosów jest więcej. W marcu sygnalista, czyli osoba, która powiadamia o nieprawidłowościach, doniosła na pożyczkodawców do instytucji państwowych: Rzecznika Finansowego (RzF), Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów (UOKiK), Komisji Nadzoru Finansowego (KNF) oraz Ministerstwa Sprawiedliwości (MS).
Dotarliśmy do pisma sygnalisty. Czytamy w nim:
Firmy znalazły sposób na obchodzenie przepisów i zwiększenie swoich przychodów.
Według sygnalisty pozaodsetkowe koszty pożyczki, po uwzględnieniu usług dodatkowych, znacząco przekraczają ustawowe limity.
Sygnalista alarmuje, że dodatkowe usługi i produkty sprzedawane w pakiecie z pożyczką teoretycznie są dobrowolne. Wyjaśnia, że klient podczas wnioskowania o pożyczkę jest wielokrotnie dopytywany, czy na pewno nie chce skorzystać z takiej usługi, a jeśli nie, to jego szanse na finansowanie znacząco maleją.
Ogromna część kwoty, jaką klient płaci za niby dobrowolną usługę dodatkową, wraca do firm pożyczkowych w formie prowizji dla dystrybutora - czytamy w donosie.
Zdaniem osoby z branży, która zastrzega sobie anonimowość, donos napisała osoba znająca rynek, wtajemniczona w problem. - Praktyki, które opisuje, się zdarzają. Niektóre firmy faktycznie zaczęły kombinować, ale to jest margines. Robią to ostrożnie, sondują, co przejdzie kontrolę nadzoru, która jest kwestią czasu - mówi nasz rozmówca.
Od stycznia 2024 r. firmy pożyczkowe będą nadzorowane przez Komisję Nadzoru Finansowego. Według KNF opisywane przez nas praktyki mogą stanowić naruszenie zbiorowych interesów konsumentów.
Klienci skarżą się na pożyczkodawców
"Dorzucanie" do kredytu konsumenckiego produktów, które nie mają żadnego związku z przedmiotem umowy, jest zakazane. Jak dowiedział się money.pl, kursami językowymi, pakietami medycznymi, certyfikatami zdolności kredytowej zainteresowały się organy państwowe.
Do UOKiK-u wpłynęła skarga na utrudnienia z odstąpieniem od umowy dotyczącej usług medycznych. Na jej podstawie na początku marca wszczęto postępowanie wyjaśniające względem jednej z firm pożyczkowych. Ponadto urząd antymonopolowy sprawdza pożyczki sprzedawane w pakiecie z dodatkowymi produktami. Chce się dowiedzieć, czy są dobrowolne, czy wliczają się w całkowity kosztu kredytu konsumenckiego, a także jakie są warunki odstąpienia od umowy.
Liczne skargi, dotyczące zawyżonych kosztów pozaodsetkowych oraz prób obejścia przepisów o limitach tych kosztów, otrzymuje też Rzecznik Finansowy.
"Tematyka tych skarg jest bardzo rozległa. Mając na względzie ochronę praw konsumentów jako słabszych uczestników rynku finansowego, Rzecznik stale monitoruje praktyki podmiotów na mocy przyznanych mu ustawowych kompetencji" - pisze biuro prasowe Rzecznika w odpowiedzi na pytania money.pl.
W przypadku każdej skargi klienta na działalność podmiotu rynku finansowego Rzecznik podejmuje indywidualną interwencję wobec takiego przedsiębiorcy. Według Rzecznika mało prawdopodobnym wydaje się, by osoba potrzebująca pilnie środków na określony cel była zainteresowana zakupem dodatkowych produktów czy usług.
"Jeśli klient zwraca się do pożyczkodawcy o tzw. chwilówkę (krótkoterminową pożyczkę - przyp. red.), to w znakomitej większości przypadków dodatek w postaci np. kosztownego kursu języka angielskiego dla takiej osoby będzie po prostu zbędny" - uważa Rzecznik Finansowy.
Dodaje, że sprzedaż pożyczek w pakiecie z kursem, certyfikatem lub innym tego typu produktem wyłącznie w celu zmaksymalizowania zysków przedsiębiorców może być nie tylko kwalifikowana jako obejście prawa, ale również nieuczciwa praktyka rynkowa.
Karolina Wysota, money.pl