Skala roszczeń wobec mBanku - dawnego BRE Banku - z tytułu zawyżonego oprocentowania kredytów hipotecznych szacowana jest na 120 milionów złotych. Mimo niekorzystnych dla siebie wyroków i zasądzenia odszkodowań dla 1247 klientów, władze banku nie zamierzają ustąpić. _ - Wniesiemy kasację _ - mówią jego przedstawiciele. Jednocześnie deklarują chęć dogadania się poza salą sądową. Liczba _ Nabitych w mBank _ szacowana jest na 12 tysięcy. Sprawdziliśmy, czy ich pozwy są w stanie podkopać podstawy finansowe banku, a eksperci ujawniają jego strategię w sporze z klientami.
Przed dwoma tygodniami Sąd Apelacyjny w Łodzi utrzymał w mocy wyrok sądu pierwszej instancji, który uznał, że klienci mBanku mają rację - bank zawyżał oprocentowanie kredytów hipotecznych. Pozew zbiorowy przeciw bankowi w imieniu klientów wniósł Miejski Rzecznik Konsumentów w Warszawie. Zarzucił on bankowi nienależyte wykonywanie umów o kredyt hipoteczny waloryzowany kursem franka szwajcarskiego.
Sprawa ciągnie się już od ponad trzech lat. Zdaniem klientów banku, w umowach tzw. starego portfela znajduje się budzący zastrzeżenia zapis regulujący zmiany oprocentowania. Wskazywali, że przy niekorzystnej dla nich zmianie parametrów ekonomicznych, bank podnosił oprocentowanie kredytu, a przy zmianie korzystnej - nie obniżał go lub obniżał w niewystarczającym zakresie. Na przykład zawierano umowy kredytu hipotecznego z oprocentowaniem 1,85 procent i nagle podnoszono go do 3,65 procent.
Ich zdaniem od stycznia 2009 roku do końca lutego 2010 roku stracili w sumie 5 mln zł, a razem z odsetkami 7 mln zł. Ostatecznie właśnie taką kwotę nakazał wypłacić klientom mBanku łódzki sąd.
7 milionów to dopiero wierzchołek góry... pieniędzy
Zasądzona w Łodzi kwota to tylko niewielka część tego, co klienci mogą wyrwać od mBanku. Ze względów proceduralnych, pozew objął tylko 14 miesięcy od 2009 do 2010 roku. Prawnikom reprezentujących _ Nabitych , chodziło o uznanie klauzuli dotyczącej zmian oprocentowania za nielegalną. _
_ - Teraz klienci mają dwa wyjścia. Mogą dogadać się z bankiem i załatwić sprawę polubownie. Jeżeli nie, to muszą wystąpić do sądu z pozwem indywidualnym i na drodze postępowania cywilnego, domagać się wypłaty odszkodowania. W tej sytuacji sąd będzie działał trochę jak kalkulator. Nie chodzi bowiem już o rozstrzygnięcie, czy odszkodowanie się należy, ale o naliczenie jakiej sumy ma sięgnąć - _mówi adwokat Iwo Gabrysiak, pełnomocnik grupy konsumentów z kancelarii Wierzbowski Eversheds.
Szczególnie ważne dla _ Nabitych _ jest uznanie przez sąd za niewiążącą dla nich część umowy kredytowej, która regulowała naliczanie oprocentowania._ - Na tej podstawie, każdy klient banku może odzyskać nadpłacone pieniądze od dnia podpisania umowy, aż do dziś - _tłumaczy Iwo Gabrysiak.
Ilu ich jest i o jakie pieniądze chodzi? Jak szacują prawnicy, uwzględniają tych, którzy podpisali aneksy do umowy, zmieniające warunki spłaty kredytów i którzy nie mogą już domagać się odszkodowań, klientów starego portfela jest jeszcze około 12 tysięcy.
Biorąc pod uwagę znaczne wydłużenie okresu, za jaki ci klienci mogą domagać się odszkodowań, suma roszczeń może sięgnąć 100 mln zł. Do tego trzeba doliczyć 1247 klientów, którzy wygrali występując z pozwem zbiorowym. Suma ich roszczeń z zasądzonych 7 mln zł, może urosnąć do co najmniej 20 mln zł. Większość z nich bowiem, związana jest z mBankiem znacznie dłużej niż 14 miesięcy uwzględnione w pozwie zbiorowym. Zdaniem prawników, przy uśrednieniu roszczeń klientów wobec banku, ich skala może sięgnąć 120 mln zł.
src="http://static1.money.pl/i/h/94/art306782.GIF"/>Źródło: Money.pl
mBank czuje się... pokrzywdzony. Walczy dalej
_ - Wniesiemy kasację - _ mówi Money.pl rzecznik prasowy mBanku Krzysztof Olszewski. Jak podkreśla, bank pozostaje na stanowisku, że prawidłowo wykonywał umowy kredytowe i nie akceptuje wyroku sądu w Łodzi. _ - Ubolewamy nad tym, że sąd orzekał w sprawie bez analizy dowodów, które bank zamierzał przedstawić. Biorąc pod uwagę fakt, że sąd pierwszej instancji nie przeprowadził pełnego postępowania dowodowego w sprawie i nie wziął pod uwagę racji obu stron, bank wniesie kasację do Sądu Najwyższego - _ zapowiada.
Jak tłumaczy wprowadzenie spornych klauzul do umów z klientami? _ mBank w umowach tak zwanego starego portfela stosował elastyczną klauzulę określania i dostosowania stopy procentowej dla kredytów w walucie obcej. Klienci tak określoną stopę akceptowali w zawieranych umowach kredytowych. Klauzula opierała się na prawie banku do określenia wysokości stopy procentowej w zależności od zmieniających się parametrów finansowych właściwych dla rynkowych warunków pozyskiwania franków szwajcarskich. _
Polskie banki nie są wyposażone w znaczące depozyty we frankach, tłumaczy dalej rzecznik, więc przy udzielaniu tego typu kredytów, pozyskują walutę na rynkach zagranicznych, dla których LIBOR 3-miesięczny nie wyznaczał i nie wyznacza ostatecznego kosztu pozyskania pieniądza._ _
_ - W 2006 roku, pod wpływem Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów bank zaczął udzielać kredytów opartych wyłącznie na stawce LIBOR i marży. Nie można jednak nie dostrzegać ograniczeń, jakimi charakteryzował się ten benchmark (LIBOR) w trakcie kryzysu. Udowodniono manipulacje wskaźnikiem LIBOR, stawiając tym samym pod znakiem zapytania jego wiarygodność. Potwierdza to zasadność bankowej argumentacji - _tłumaczy przedstawiciel mBanku.
Olszewski podkreśla jednocześnie, że mBank pozostaje otwarty na dialog z klientami. Jak przekonuje, bank proponuje swoim klientom zmianę sposobu ustalania procentowania kredytów i ta propozycja wciąż jest aktualna - przejście na oprocentowanie oparte na stałej marży 2,5-2,7 i stopie LIBOR. Zmiany w umowie kredytu, mogą zostać wprowadzone na podstawie porozumienia obu stron, potwierdzanego bezpłatnym aneksem._ - Nie mogą być przez żadną ze stron ani przez sąd narzucone - _ podkreśla rzecznik mBanku.
Kolejni _ nabici w mBank _ mają szansę na wygraną
_ Nabici w mBank _ też nie zamierzają odpuszczać._ - Teraz odradzamy naszym klientom kolejny pozew grupowy o zapłatę. Trzeba by było te odszkodowania ujednolicać w co najmniej dwuosobowych grupach. To zawsze oznacza konieczność rezygnacji z czegoś - _ tłumaczy adwokat Iwo Gabrysiak z kancelarii Wierzbowski Eversheds. Zdaniem prawników, po wygranej w łódzkim sądzie, nie ma sensu by klienci rezygnowali z jakichkolwiek roszczeń.
Co mogą zrobić ci, którzy należą jeszcze do klientów starego portfela, a nie zdecydowali się na przyłączenie do pozwu grupowego? Mogą zorganizować się w grupy i złożyć kolejne pozwy zbiorowe lub wystąpić do sądu z indywidualnym pozwem._ - Oni są jednak w gorszej sytuacji niż wygrani z Łodzi. Muszą całą drogę przed sądem przejść od początku - _przyznaje Iwo Gabrysiak. _ - Nie powinni się jednak zniechęcać, a wręcz przeciwnie, wyroki, które zapadły w Łodzi powinny im dodać odwagi _ - dodaje.
W Polsce prawo nie opiera się na precedensach, jednak przed sądem można powoływać się na dotychczasowe orzeczenia. Inne sądy nie są związane wcześniejszymi werdyktami i można sobie wyobrazić diametralnie odmienne wyroki. Jednak takiego argumentu, jak wyrok z Łodzi, już nie dostaną do ręki - przekonują prawnicy.
Ich zdaniem, w zależności od zaciętości banku, dalsza walka w sądzie może potrwać nawet półtora roku. mBank może jednak sporo stracić na przeciąganiu sprawy. Roczne odsetki wynoszą 13 procent. Tak więc suma odszkodowania z odsetkami może urosnąć jeszcze bardziej. _ - Klienci mają niewiele do stracenia, a mogą bardzo dużo zyskać. Większość z nich będzie związana umową kredytową jeszcze przez co najmniej 15 do 20 lat. Niektórzy mówią, że to dobra inwestycja, oprocentowania na poziomie kilkunastu procent nie zaoferuje im żadna instytucja - _mówi Gabrysiak.
##
mBank nie jest zagrożony. Jaka jest jego strategia?
Skala roszczeń w wysokości 120 mln zł to zaledwie niewiele ponad 30 procent zysku, jakim mBank pochwalił się nie dawno, prezentując wyniki za I kwartał tego roku. _ Początek 2014 roku był najbardziej udany w historii mBanku. Instytucja wypracowała rekordowe dochody podstawowe i zysk netto - _ można przeczytać w komunikacie banku.
Zysk netto wypracowany przez Grupę mBanku w jeden kwartał wyniósł 337,8 mln zł_ . - Pomimo środowiska niskich stóp procentowych, które tradycyjnie nie sprzyja rekordowym wynikom w sektorze bankowym, z każdym kolejnym kwartałem udaje nam się pozytywnie zaskakiwać rynek - _ pochwalił się Cezary Stypułkowski, prezes mBanku.
src="http://static1.money.pl/i/h/96/art306784.GIF"/>Źródło: Money.pl
_ - Procesy z klientami i cała sprawa wrobionych na pewno uderza w wizerunek mBanku, ale na pewno nie spowoduje jego upadku - _ ocenia w rozmowie z Money.pl dr Remigiusz Stanek ze Stanek Legal, ekspert prawa bankowego i partner BCC. Przyznaje, że skala odszkodowań jest znacząca dla banku, ale nie zagraża jego podstawom finansowym. _ - Najprawdopodobniej bank wybrał strategię na zniechęcanie i odstraszanie potencjalnych, kolejnych klientów, którzy mogliby składać pozwy. Pokazuje, że nie podda się bez ostrej walki, a uzyskanie odszkodowania musi kosztować wiele czasu i dodatkowych pieniędzy. Sygnał jest bardzo wyraźny: bez walki nie oddamy ani złotówki _.
_ - Nie można się spodziewać, że doprowadzi to mBank do finansowych tarapatów - przyznaje też Konrad Pluciński, ekspert Money.pl. - Jest to jednak koszt, który choć również rozłożony w czasie, może znacząco wpłynąć na wyniki finansowe banku i zmusić między innymi do utworzenia odpowiednich rezerw _.
Zdaniem ekspertów, mBank postawił na odstraszanie, ale jednocześnie jego przedstawiciele cały czas podkreślają, że zrezygnowali ze spornych zapisów w umowach, a klientom proponuje się podpisanie aneksów.
Pozwy zbiorowe hitem? Kolejka nabitych rośnie
Sądzący się z mBankiem to tylko niewielka część _ franciszkanów _ czyli spłacających kredyty hipoteczne denominowane we frankach szwajcarskich.
Na początku 2014 roku, kredyty mieszkaniowe w tej walucie stanowiły 40 procent całego portfela kredytów mieszkaniowych. To dużo, choć na przestrzeni ostatnich lat ten udział bardzo wyraźnie się obniżył. Jeszcze na koniec 2009 roku udział kredytów w frankach w portfelu kredytów mieszkaniowych wynosił ponad 60 procent. Przed pięcioma laty _ franciszkanów _ było 700 tys., teraz ich liczbę szacuje się na 600 tys.
Jeśli chodzi o potencjalne pozwy zbiorowe, to kolejne nie muszą dotyczyć tylko banków. Wśród niezadowolonych są także klienci towarzystw ubezpieczeniowych. Do prawników napływają kolejne zgłoszenia, które dotyczą różnych ubezpieczycieli: Aegonu, Axii, Skandii, Europy, Open Life, Compensy, Generali, Nordei, ING, Allianzu Avivy.
Przeważnie domagają się zwrotu kwot pobranych tytułem opłaty likwidacyjnej albo świadczenia wykupu polisy. Wartość takich opłat sięgała często połowy środków zgromadzonych na polisie. W ubiegłym tygodniu złożono pozwy przeciwko towarzystwom Skandia i Generali. Na razie przyłączyło się do nich blisko 100 osób.
Szykuje się też pozew zbiorowy przeciwko Getin Noble Bank. Klienci, którzy wykupili w tej instytucji ubezpieczenie, byli przekonani, że mają do czynienia z lokatą, którą będą mogli zerwać bez opłat już po pół roku. Chodzi o produkt _ Kwartalne Zyski. _ Okazało się, że to tak naprawdę grupowe ubezpieczenie na życie i dożycie z ubezpieczeniowym funduszem kapitałowym. Co ciekawe - nie było takiego określenia w dokumencie podstawowym, którym jest deklaracja przystąpienia. Jak twierdzą klienci Getin Noble Bank, pracownicy banku sprzedając go nie informowali o tym, że jest to grupowe ubezpieczenie zawierane na 10 lat. Owszem, po 6 miesiącach znoszona była opłata likwidacyjna, ale w jej miejsce wprowadzona była kolejna, którą klient ponosił zawsze, gdy tylko zdecydował się wycofać pieniądze przed upływem 10 lat. W ten sposób, klienci zamiast zarabiać na lokatach, tracili część swoich pieniędzy.
Kolejna grupa prawników, tym razem z kancelarii Dentons, wystąpi w imieniu tych, którzy nie chcą, by ich aktywa zostały przeniesione z OFE do ZUS.
_ - W momencie kiedy składki trafiły z ZUS do OFE i były zarządzane na podstawie umowy między towarzystwami, a przyszłymi emerytami i za te środki kupiono obligacje, to to jest prywatny majątek, a nie publiczny i nie ma o czym dyskutować. Ma taki sam charakter jak lokata w banku - _ mówi Money.pl mecenas Wojciech Kozłowski, partner kancelarii Dentos. - _ Wniosek to wyłącznie nasza inicjatywa i nie jest związana ani z działalnością kancelarii, ani z żadną ze stron sporu, na przykład towarzystwa emerytalnego - _ dodaje Kozłowski.
[ Pobierz projekt pozwu zbiorowego prawników z Dentons
]( http://www.money.pl/u/file.php?id=22844 )
Prawnicy zaproponują politykom ugodę, a jak nie, to złożą pozew, do którego każdy będzie mógł się przyłączyć. Na co się powołują prawnicy? Na niezgodność ustawy z konstytucją. Według nich rządowe pomysły zmian w OFE - przede wszystkim przeniesienie ponad połowy oszczędności z OFE do ZUS, umarzając zgromadzone tam obligacje - to nic innego jak nacjonalizacja prywatnego majątku, czyli wywłaszczenie bez odszkodowania. Prawnicy nie zgadzają się na zabranie oszczędności Polakom. Chcą, aby każdy klient OFE miał możliwość podjęcia decyzji: czy woli, by obligacje były dalej zarządzane przez OFE, czy żeby zostały przeniesione do ZUS i umorzone. Wkrótce sąd zadecyduje, czy dopuści rozpatrywanie go w trybie zbiorowym.
Skala tych roszczeń może sięgać w sumie kilkudziesięciu milionów, a uwzględniając sprawę OFE nawet kilkuset milionów złotych.
Prawnicy zacierają ręce
Średnio adwokatom reprezentującym klientów instytucji finansowych, przypada od 5 do 10 procent wywalczonych w sądach odszkodowań. Wynagrodzenie kancelarii zazwyczaj składa się z wynagrodzenia ryczałtowego (za prowadzenie sprawy przed sądem) i tzw. premii za wygraną, czyli procentu od odzyskanej kwoty.
Ile trzeba zapłacić adwokatowi za prowadzenie sprawy? Jeżeli roszczenie waha się od kilkuset do 2 tys. zł, to stawka waha się od 50 do 200 zł. Przeważnie jest to od 10 do 20 proc. wartości roszczenia. Przy roszczeniach na poziomie _ Nabitych w mBank _, wynagrodzenie dla adwokata to od 1200 do nawet 2000 tys. zł.
Premia za wygraną zależna jest od liczby osób, które przyłączyły się do pozwu grupowego. Gdy nie przekracza 600-800 wtedy premia to 7-10 procent wyegzekwowanych odszkodowań. Gdy jest wyższa, wtedy wynagrodzenie ogranicza się do 5 procent wywalczonej kwoty. Po ostatnim wyroku w Łodzi i sumie odszkodowań od mBanku w wysokości 7 mln zł reprezentująca ich kancelaria może liczyć na co najmniej 350 tys. zł premii.
_ - W ubiegłym roku złożono około 100 pozwów grupowych. W tym roku możemy się spodziewać, że będzie ich znacznie więcej. Takie sprawy i wyroki jak w przypadku "Nabitych w mBank" tylko ośmielają niezadowolonych klientów różnych instytucji - _ ocenia dr Remigiusz Stanek.
Nie muszą to być tylko instytucje finansowe. 14 turystom, którzy spędzili wakacje w Kenii w innym hotelu niż proponowany przez biuro podróży, w gorszych, ich zdaniem, warunkach, przyznano zwrot kosztów wycieczki. Sąd Okręgowy w Opolu uznał w lipcu ubiegłego roku, że biuro ma im zwrócić w sumie blisko 60 tys. zł. Sprawa trwała dwa lata. Turyści złożyli pozew zbiorowy przeciw spółce Nowa Itaka.
Zasady na jakich można złożyć pozew zbiorowy src="http://www.money.pl/u/money_chart/graphchart_ns.php?ds=1429513200&de=1430147400&sdx=0&i=&ty=1&ug=1&s%5B0%5D=WIG20&colors%5B0%5D=%231f5bac&w=640&h=300&cm=0&lp=1"/>
Czytaj więcej w Money.pl