W wrześniu 2021 r. inflacja za sierpień wynosiła 5,4 procent. Wtedy to prezes Glapiński przekonywał, że NBP nie ma żadnej władzy nad czynnikami powodującymi wzrost cen w kraju. - Na negatywne szoki podażowe bank centralny nie powinien reagować podwyższeniem stóp. To byłby szkolny błąd prowadzący do stłumienia wzrostu gospodarczego — tłumaczył.
Ultraluźna polityka, prowadzona przez polski bank centralny od wybuchu pandemii COVID-19 w 2020 roku, została więc podtrzymana. Z kolei konkretne i zdecydowane deklaracje szefa NBP nie tylko zapewniały spokój kredytobiorcom, ale mogły wręcz zachęcać Polaków do podejmowania odważniejszych decyzji kredytowych.
Stopy procentowe w Polsce mocno w górę
W kolejnych miesiącach sytuacja się jednak diametralnie odmieniła. W październiku, wbrew prognozom ekonomistów, główna stopa procentowa została podniesiona z 0,1 do 0,5 procent. To był jednak zaledwie początek. Efekt jest taki, że stopa referencyjna w ciągu zaledwie czterech miesięcy wzrosła z rekordowo niskiego poziomu 0,1 proc. do 2,25 procent.
Jeszcze szybciej rósł WIBOR, od którego zależy wysokość rat płaconych przez osoby kupujące mieszkania na kredyt. Powód? Oczekiwania, że to nie koniec podwyżek stóp procentowych. W tle wciąż szybko rośnie inflacja. Wzrost cen w grudniu 2021 roku wyniósł 8,6 procent. To najwyższy wynik od 2000 roku.
Stopy procentowe w 2022 roku. Prognozy w górę
W styczniu prezes Narodowego Banku Polskiego zaskoczył ponownie i powiedział agencji Bloomberg, że "stopy procentowe powinny wzrosnąć bardziej, niż przewiduje rynek". Adam Glapiński zapewnił, że będzie dążył do dalszego zacieśniania polityki monetarnej.
- Będę starał się przekonać członków Rady Polityki Pieniężnej do wydłużenia cyklu podwyżek stóp w tym roku — zadeklarował szef NBP. Te słowa z pewnością zszokowały wielu kredytobiorców. Do tego momentu wielu z nich mogło być zaskoczonych skalą i dynamiką podwyżek stóp procentowych, ale pozostawała im nadzieja, że koniec cyklu jest blisko.
Wcześniejsze oczekiwania mogły być zakotwiczone gdzieś w okolicach 3 proc., czyli poziomu, o którym Adam Glapiński wspominał jeszcze na początku stycznia, mówiąc: "podwyższenie stopy procentowej do 3 proc. nie spowoduje żadnych negatywnych skutków w gospodarce, których należałoby się obawiać".
Według szacunków ekonomistów Pekao "stopy procentowe w Polsce wzrosną do 4 proc. i tam zostaną do końca przyszłego roku".
Podobnego zdania jest ekonomista Santandera Marcin Luziński, który kilka dni temu w rozmowie z Money.pl stwierdził: "Pod wpływem słów prezesa NBP zweryfikowaliśmy nasze wcześniejsze prognozy. Wcześniej oczekiwaliśmy 3,5 proc. do końca roku. Teraz nasz podstawowy scenariusz to 4 procent". Specjaliści ING Banku Ślaskiego idą jeszcze dalej, szacując stopy na koniec 2022 r. na 4,5 proc.
Prof. Adam Glapiński dołącza
Do tego grona w ostatnim czasie dołączył również sam Adam Glapiński. Szef NBP, cytowany przez Reutera, potwierdził, że "NBP zrobi wszystko, co konieczne z wykorzystaniem wszystkich dostępnych instrumentów, by nie dopuścić do utrwalenia się wysokiej inflacji". Jego zdaniem, wpływ piątej fali pandemii na gospodarkę, związany m.in. z absencjami pracowników, będzie krótkotrwały.
Gdyby wypowiedzi prezesa NBP traktować wprost, oznaczałoby to, że stopy procentowe w 2022 roku będą wyższe od wcześniejszych prognoz ekonomistów. Te obecnie oscylują w okolicach 4-4,5 procent. Być może są to tylko interwencje słowne. Niemniej, z punktu widzenia posiadaczy kredytów, całkiem sensownym pomysłem byłoby jednak założenie, że stopy procentowe w Polsce w 2022 roku mogą sięgnąć nawet 4,5 procent.
Raty kredytów mieszkaniowych coraz wyższe
W najtrudniejszej sytuacji mogą znaleźć się osoby, które swoje kredyty mieszkaniowe wzięły w okresie, kiedy stopy procentowe w Polsce znajdowały się na rekordowo niskim poziomie. Od końca maja 2020 roku do początku października 2021 roku stopa referencyjna NBP wynosiła 0,1 procent. Głównym składnikiem odsetkowej części kredytu była wówczas marża banku. Drugi element — WIBOR — miał jedynie symboliczne znaczenie.
Wzrost oprocentowania najdotkliwiej odczują natomiast osoby, które swoje zobowiązania zaciągnęły od września, czyli wtedy, kiedy prezes NBP mówił, że "podwyżka stóp byłaby szkolnym błędem", do października, kiedy RPP, niespodziewanie, podniosła stopy procentowe.
Swoje umowy kredytowe podpisywały bowiem przy rekordowo niskim koszcie pieniądza. Zapewne mocno przywiązały się do bazowych symulacji kredytowych. Tymczasem już pierwsze, bądź jedne z pierwszych rat kredytowych, okazały się wyraźnie wyższe, niż wcześniej zakładały.
Z danych Biura Informacji Kredytowej wynika, że średnia wartość kredytu hipotecznego we wrześniu 2021 roku wynosiła 335 tysięcy złotych. Przyjmijmy więc tę wartość do dalszych obliczeń. Załóżmy, że kredyt został zaciągnięty na początku października na okres 25 lat, a marża banku wyniosła 2,5 proc.
W takiej sytuacji oprocentowanie kredytu na początku października wynosiło 2,74 proc. (marża 2,5 proc. + WIBOR3M 0,24 proc.). Jak wyliczył money.pl, miesięczna rata takiego kredytu sięgała niespełna 1544 złotych. Uwzględniając aktualny WIBOR3M na poziomie 3,02 proc., rata kredytu byłaby o ponad 500 złotych wyższa. Zakładając, że wskaźnik ten w 2022 roku sięgnie 4,5 proc., trzeba będzie zapłacić ponad 800 złotych więcej niż na początku.
Osoba, która zaciągnęła opisany wyżej kredyt, w momencie podpisywania umowy miała do oddania 335 tysięcy złotych kapitału oraz około 128 tysięcy złotych odsetek. Przy obecnym wskazaniu WIBOR, odsetki do spłaty w trakcie całego okresu kredytowania, wzrosłyby o ponad 150 tysięcy złotych. Przy 4,5-proc. WIBOR3M, kwota do spłaty byłaby już blisko ćwierć miliona złotych wyższa.
Ponad 360 tysięcy złotych więcej do spłaty
Dynamicznie rośnie także zainteresowanie większymi kredytami mieszkaniowymi. Z danych Biura Informacji Kredytowej wynika, że aż 27 proc. zobowiązań we wrześniu stanowiły te na kwotę wyższą niż 500 tysięcy złotych. Taką wartość kredytu uwzględnijmy więc w drugim przykładzie. Reszta założeń pozostaje bez zmian. Kredyt zaciągnięto na początku października 2021, na okres 25 lat, z marżą banku na poziomie 2,5 proc.
Jak wyliczył money.pl, miesięczna rata takiego kredytu, zaraz po jego zaciągnięciu, wynosiła 2304 złote. Gdyby uwzględnić trzymiesięczny WIBOR na poziomie 3,02 proc. (dane z 31 stycznia), miesięczna rata byłaby już o około 770 złotych wyższa. Przy WIBOR3M na poziomie 4,5 proc., rata przekraczałaby 3500 złotych. To oznaczałoby jej wzrost o ponad 1200 złotych.
Osoba, która zaciągnęła taki kredyt, na początku miała do oddania w sumie około 691 tysięcy złotych (500 tysięcy złotych kapitału oraz 191 tysięcy złotych odsetek). Przy obecnym oprocentowaniu, kwota odsetek wyniosłaby już ponad 420 tysięcy złotych. To oznacza, że odsetki byłyby wyższe o około 230 tysięcy złotych. Przy WIBOR3M na poziomie 4,5 proc., kwota do spłaty byłaby wyższa o ponad 360 tysięcy złotych. Taki kredytobiorca, w ciągu 25 lat, spłaciłby kwotę ponad dwukrotnie wyższą, niż pożyczył.
Powyższe obliczenia mają wyłącznie szacunkowy charakter. Nikt nie jest w stanie ze 100-proc. pewnością stwierdzić, na jakim poziomie znajdą się stopy procentowe za 6, 12, czy za 24 miesiące. Tym bardziej nikt nie wie, gdzie będą za kilkanaście lat. To, co można stwierdzić to, że sytuacja w 2021 roku była daleka od normy pod względem wysokości stóp procentowych w Polsce.
- Zapewniam Państwa, że gdyby zarząd NBP i RPP zarządzały światem, żylibyśmy w o wiele lepszym świecie — mówił także we wrześniu Adam Glapiński. Nie jest pewne, czy posiadacze 408 tysięcy nowych kredytów mieszkaniowych o wartości 126,4 mld złotych, które zostały zaciągnięte od czerwca 2020 do października 2021 roku, podzielą opinię prezesa Narodowego Banku Polskiego.
Najbliższe posiedzenie RPP już w najbliższy wtorek 8 lutego.