W świadomości większości Polaków jeszcze do niedawna nie było takiej instytucji jak Trybunał Sprawiedliwości UE (TSUE). Zmieniło się to kilka tygodni temu, gdy unijna instytucja wydała dwa ważne wyroki dotyczące kredytów. W obu przypadkach uderzają w banki i dają szansę kredytobiorcom na dochodzenie swoich praw.
Przypomnijmy, że jeden z nich - ten głośniejszy - dotyczy kredytów we frankach. W skrócie można powiedzieć, że TSUE otworzył szeroko drzwi kredytobiorcom do sądzenia się z bankami, sugerując, że nie są oni na straconej pozycji, a nawet jest duża szansa na korzystne rozstrzygnięcie. Ostatnie wyroki polskich sądów pokazują, że frankowicze wygrywają z bankami 5:1.
Drugi z wyroków TSUE wskazał, że przy spłacie kredytu lub pożyczki przed terminem określonym w umowie, banki powinny oddać klientom proporcjonalnie wszystkie koszty, które ponieśli w związku np. z prowizjami, opłatami i ubezpieczeniami. Do tej pory w całości zostawały w bankach ze względu na błędną interpretację unijnych dyrektyw.
Banki odstraszają
Choć wyroki TSUE są korzystne dla klientów, banki nie są chętne, by dobrowolnie oddawać pieniądze. Od dawna straszą, że przewalutowanie kredytów i zwrot kosztów wcześniej spłaconych kredytów spowoduje tak duże konsekwencje, iż może to zagrozić stabilności całego sektora finansowego w Polsce. Mniej lub bardziej sugerując, że w skrajnym scenariuszu możliwe są bankructwa pojedynczych banków, a finansowe konsekwencje i tak zostaną przerzucone na wszystkich klientów.
- To klienci za to zapłacą. Niestety wszelkie koszty działalności bankowej znajdują odzwierciedlenie w kosztach usług jakie świadczy bank - przyznał w rozmowie z money.pl Jerzy Bańka. Wiceprezes ZBP w ten sposób zareagował na pytanie o to, czy banki wytrzymałyby konieczność wypłaty kilkuset milionów złotych tylko z tytułu zwrotu opłat za wcześniej spłacone kredyty.
Na tym nie kończą się sposoby na zniechęcanie klientów do dochodzenia swoich praw i sądzenia się z bankami. Instytucje finansowe idą na kontrę. Raiffeisen Bank w głośnej sprawie rodziny Dziubaków ostrzegł ich, że jeśli dojdzie do unieważnienia umowy, to zażąda w sumie blisko 800 tys. zł za bezumowne korzystanie przez 11 lat z kredytu i zwrotu mieszkania.
- Jest oczywistym, że w przypadku unieważnienia przez sąd umowy kredytowej konsument musi zwrócić pożyczone pieniądze plus wartość odpowiadającą użytkowaniu ich przez określony czas. To jest konsekwencja polskiego prawa - podkreśla Jerzy Bańka, a więc wiceprezes instytucji reprezentującej wszystkie banki.
Wynika z tego, że podobnej kontry ze strony banków mogą oczekiwać wszyscy kredytobiorcy, którzy będą chcieli unieważnienia swoich umów.
Banki straszą, ale odkładają pieniądze
Inną kwestią sporną jest zwrot kosztów związanych z wcześniejszą spłatą kredytu. Banki nie robią problemu i zapowiadają zastosowanie się do wyroku TSUE przy udzielaniu nowych kredytów. Inaczej ma się sprawa z kredytami już spłaconymi. Środowisko bankowe sugeruje, by np. ograniczyć klientom możliwość ubiegania się o zwrot do trzech lat wstecz.
Banki robią wszystko, żeby zniechęcić klientów do procesowania się z nimi. Wiedzą bowiem, że wyroki TSUE są tylko wskazówką dla sądów rozstrzygających konkretne sprawy. Prężąc muskuły i broniąc swoich racji, jednocześnie na boku odkładają pieniądze, bo wiedzą, że będą musiały ponieść spore koszty.
Przeglądając komunikaty wypuszczane ostatnio przez zarządy największych banków, można zauważyć, że zawiązują one rezerwy związane z wyrokami TSUE. To oznacza, że spodziewają się poniesienia dużych kosztów i to uzasadnionych. Bo tylko takie stanowią podstawę prawną do dokonywania takich rezerw.
W środę taki komunikat wyszedł z Pekao. Tylko w trzecim kwartale tego roku na zwrot prowizji z tytułu przedterminowej spłaty kredytów konsumpcyjnych Pekao musiał odłożyć kwotę 29,1 mln zł. Tegoroczne wyniki ma obciążyć w sumie 50 mln zł, a w 2020 roku będzie to kolejne 100 mln zł. Władze Pekao wskazują, że odrobią te straty, ale zneutralizowanie konsekwencji wyroku TSUE zajmie 3 lata.
Wcześniej przy okazji prezentacji wyników o skutkach wyroku TSUE informował m.in. mBank i ING, które w związku z tym zarezerwowały od 15 mln zł do 17 mln zł. I to tylko za okres od lipca do września.
Specjalne komunikaty wydały także Alior Bank i BNP Paribas, dla których rezerwy te mają duży wpływ na wyniki. Szczególnie głośno było o pierwszym z banków, którego zyski tylko w ostatnim kwartale przez wyrok TSUE miały spaść aż o 83 mln zł. Informacja ta skutkowała bardzo dużym spadkiem cen akcji Aliora na giełdzie.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl