Wszystko wskazuje na to, że komisja działa po omacku i nie dysponuje żadnymi sensacyjnymi materiałami dotyczącymi prywatyzowanych w Polsce banków.
To dopiero początek działalności śledczych, więc jeszcze wiele istotnych informacji może do nich dotrzeć. Póki co zaczynają od Balcerowicza, któremu zarzucają konflikt interesów.
Leszek Balcerowicz jako szef NBP jest także szefem nadzoru bankowego, natomiast jego żona szefuje Fundacji CASE, którą wspólnie założyli, a która działa w oparciu o pieniądze m.in. z banków. Członkowie komisji śledczej mają już listę donatorów i wiedzą, że pieniądze na rzecz CASE przekazywały m.in. Pekao i BRE. ZOBACZ TAKŻE:
Obok małżeństwa Balcerowiczów przed komisją śledczą staną więc prezes Pekao SA Jan Krzysztof Bielecki i były prezes BRE Banku Wojciech Kostrzewa.
Czy Leszek Balcerowicz jest w sytuacji konfliktu interesów? Czy nadzorowanie banków i jednoczesne pobieranie od prezesów banków datków na fundację przez jego żonę jest dwuznaczne z punktu widzenia prawa lub etyki?
Na pewno warto takie pytania stawiać, odpowiadać na nie i wyraźnie na poziomie przepisów tego typu sytuacje uregulować. Ale czy od tego jest komisja śledcza? Czy to jest sprawa, w którą powinno się angażować dziesiątki ludzi i publiczne pieniądze?
Nie. Tu nie ma czego śledzić, czego tropić, rzucać cienia. Po prostu trzeba zrobić z tym porządek, to znaczy na przykład uznać, ZOBACZ TAKŻE:
że rodzina Cezarego Mecha (albo innego przyszłego nadzorcy rynku finansowego) nie może w ogóle mieć zawodowo do czynienia z polskim rynkiem finansowym i najlepiej zapisać to w ustawie, albo wewnętrznym regulaminie. I sytuacja stanie się klarowna.
Najwyraźniej komisja nie ma spójnego planu, idzie więc na łatwiznę, chce śledzić to, co widać gołym okiem, co nie jest ani aferą ani nawet aferką. Przy okazji natomiast ma szansę zasiać ziarno niepokoju i ochlapać niektórych błotem. Trudno oprzeć się wrażeniu, że części komisji właśnie o to chodzi.
W plan przyszłych prac komisji wpisano piętnaście zagadnień, którymi posłowie chcą się zająć. Wśród nich jest także upadłość Banku Staropolskiego, w sprawie którego wniosek kierowała do sądu ówczesna szefowa NBP Hanna Gronkiewicz-Waltz.
Posłanka PO prawdopodobniej stanie więc przed komisją, choć Kazimierz Marcinkiewicz, jej PiS-owski konkurent do fotela prezydenta Warszawy apelował, aby nie wzywać jego kontrkandydatów przed komisję.
Artur Zawisza stwierdził podczas obrad, że tego wniosku komisja nie bierze pod uwagę, ZOBACZ TAKŻE:
bo nie wpłynął na piśmie. Marcinkiewicz już po posiedzeniu komisji ogłosił, że złoży pisemny wniosek.
Czyżby Tomasz Szczypiński z PO miał rację twierdząc, że oto toczy się spektakl wyreżyserowany przez Kazimierza Marcinkiewicza?
Czas pokaże, następne posiedzenie komisji planowane jest na koniec miesiąca i wtedy dowiemy się, czy Hanna Gronkiewicz-Waltz zostanie wezwana przed komisję.
Trzeba przyznać, że Zawisza starał się być jak najmniej emocjonalny podczas prowadzenia obrad komisji. Ale też nie ukrywał swojego krytycznego stosunku do banków i ich prezesów, którzy „zarabiają astronomiczne sumy” kosztem klientów.
Bardzo ostro wypowiadał się o Urzędzie Ochrony Konkurencji i Konsumenta zarzucając mu postawę defensywną i indolentną i zaniechania działań, które obroniłyby "osłabionego przez banki konsumenta".
Widać więc, że Artur Zawisza już ma i tezę, i wnioski. Raczej niczego śledzić nie chce, a bardziej udowodnić swoje racje, że banki łupią klientów bezlitośnie i są pozbawione nadzoru, natomiast prywatyzacja polskich banków to pasmo patologii. ZOBACZ TAKŻE:
Jak mówił Money.pl przed miesiącem - będzie usatysfakcjonowany, jeśli ci, którzy powinni, przestraszą się.
Komisja zaplanowała zbadać aż 15 zagadnień - każde z nich bardzo skomplikowane, niektóre dotyczą przekształceń przed kilkunastu laty. Poza 28-letnim posłem LPR-u Szymonem Pawłowskim, w komisji nie ma ani jednego ekonomisty.
Gdy słucha się wystąpień członków - czy z opozycji, czy koalicji - słychać, że stąpają po grząskim gruncie. Mimo to porywają się na tropienie zagadnień, których objaśnienie wymaga sztabu specjalistów.
MIKROFON MONEY.PL:
Wszystko to w dodatku w fatalnym momencie - tuż u progu kampanii wyborczej przed wyborami samorządowymi. Można się spodziewać rzezi.
Platforma nie pozostaje PiS-owi dłużna. Zawisza chce przesłuchiwać Hannę Gronkiewicz-Waltz, PO wnioskuje o przesłuchanie Kazimierza Marcinkiewicza, aby ustalić, czy umowa polskiego rządu z UniCredito to sukces, czy porażka.
I tak będziemy mieli prane mózgi przez wiele najbliższych miesięcy.
Warto byłoby dowiedzieć się prawdy o prywatyzacji polskich banków, wyjaśnić wiele tajemnic.
Ale nie należy tego oczekiwać od polityków.