"Gazeta Wyborcza " pisze o dyskryminacji osób starszych przez polskie banki. Produktów bankowych dla nich można w Polsce szukać ze świecą mimo, iż stanowią 5-milionową rzeszę osób o stałych dochodach.
Gazeta przypomina opisywany przez nią wcześniej przypadek profesora Jerzego Jedlickiego, któremu bank odmówił przyznania karty kredytowej ze wzgledu na wiek. Usłyszał od ING Banku Śląskiego, w którym od 15 lat miał konto i dwie pokaźne lokaty , że karty przyznaje się tylko do 70. roku życia.
Dziś ING Bank Śląski informuje , że nie stosuje żadnych ograniczeń wiekowych, a tłumaczenie powodu odmowy karty to błąd pracownika. Jednak 74-letnia emerytowana nauczycielka, poproszona przez gazetę o złożenie wniosku o kartę musiała przedstawić dwa dokumenty ze zdjeciem i zaświadczenie o dochodach nie mniejszych niż 1000 złotych brutto. Zaproponowano jej kartę z limitem 1500 złotych.
Gazeta Wyborcza pisze też o przypadku 73-letniego emerytowanego urzędnika, który w jednym z krakowskich banków usłyszał , że karta kredytowa to bardzo skomplikowany produkt bankowy. Doradzono mu, by lepiej wziął kredyt. Kartę chciał zabrać na wakacje do Grecji, by nie jechać z walizką gotówki.
W dzienniku czytamy, że dzwoniac na infolinię BPH można się dowiedzieć , że 73 lata to za dużo, bo przy kartach kredytowych obowiązuje limit 60 lat. Większość banków boi się ludzi w podeszłym wieku, bo statystycznie umieramy mając 65 lat , a banki właśnie na podstawie starystyk obliczają ryzyko.