Tak wysokiego wzrostu jak w środę 17 lutego nie było na warszawskiej giełdzie od czterech i pół roku. Poniewierane przez ponad rok banki przestały być kulą u nogi indeksów giełdowych. Zapowiedź wicepremiera Morawieckiego wywołała euforię.
Większy niż 3,6-procentowy wzrost jaki zanotował indeks WIG20 w środę 17 lutego nie zdarzył się na polskiej giełdzie od 30 listopada 2011 roku. W takiej skali częściej zdarzały się ostatnio tylko spadki - najnowszy taki przypadek to 5,7 proc. strata indeksu z 24 sierpnia 2015 roku na fali ogólnoświatowej przeceny akcji, wywołanej paniką w Chinach.
Odkąd upowszechniły się u nas tzw. notowania ciągłe, czyli notowania zmieniające się wielokrotnie w trakcie dnia, wzrosty ponad trzyprocentowe indeksów to w ogóle nieczęsty przypadek.
Największy wzrost jednodniowy giełda odnotowała 21 kwietnia 1994 roku, kiedy WIG20 zyskał aż 15,9 proc. - wtedy jednak ustalano tylko jeden kurs dziennie (tzw. fiksing) a i płynność rynku była dużo mniejsza, więc zwiększony popyt powodował dynamiczne ruchy cen.
Co spowodowało tak silną chęć do kupowania w środę? Jedna tylko wypowiedź wicepremiera Morawieckiego, cytowanego przez agencję Bloomberg. Zapowiedział, że rząd nie zamierza forsować ustawy frankowej w wersji prezydenckiej, czyli projektu, który miał obciążyć banki kosztami przewalutowania kredytów mieszkaniowych w walutach obcych.
Wicepremier stwierdził, że oczekuje od Ministerstwa Finansów przygotowania korekty ustawy frankowej, przedstawionej wcześniej przez Kancelarię Prezydenta. Resort szybko odpowiedział, że nad żadnymi zmianami nie pracuje. To zamieszanie pokazało, że ustawa o przewalutowaniu kredytów frankowych według tzw. kursu sprawiedliwego może w ogóle nie być przegłosowana, a przynajmniej niewykluczone, że przybierze wersję dużo łagodniejszą dla systemu.
Kursy akcji banków mimo braku konkretów wystrzeliły w górę. Indeks WIG-Banki wzrósł o aż 3,9 proc., a najbardziej zyskiwały BZ WBK (+7,7 proc.), mBank (+5,9 proc.) i Alior (+5,5 proc.), czyli banki zaangażowane w hipoteczne kredyty frankowe. Te banki nawet po środowym wzroście w ciągu ostatniego roku straciły na wartości odpowiednio 12,6 proc., 19,7 proc. i 24,5 proc.
Kwotowania WIG20 i WIG-Banki od wtorku src="http://www.money.pl/u/money_chart/graphchart_ns.php?ds=1455577200&de=1455811800&sdx=0&i=&ty=1&ug=1&s%5B0%5D=WIG20&colors%5B0%5D=%230082ff&s%5B1%5D=WIG-BANKI&colors%5B1%5D=%23e823ef&fg=1&w=605&h=284&cm=1&lp=1"/>
Nawet 44 mld zł na ustawę frankową
Według wyliczeń NBP z lutego ustawa zgłoszona przez ekspertów prezydenta Dudy miała kosztować banki jednorazowo aż do 44 miliardów złotych. Wcześniejsze szacunki analityków instytucji finansowych mówiły o kwocie rzędu 34-36 mld zł.
*Dla porównania - zysk całego sektora bankowego za 2015 rok to 13,1 mld zł i był niższy o 17,5 proc. w porównaniu z poprzednim rokiem. *Koszt ustawy frankowej rozłożony byłby na lata, jednak porównanie kwot robi wrażenie.
Dzięki ustawie chciano się pozbyć problemu kredytów walutowych, tj. głównie ryzyka skoków kursu franka dla całego systemu bankowego. Po przewalutowaniu klienci spłacaliby już kredyty w złotym i ruchy kursów nie miałyby wpływu na stabilność systemu bankowego.
Gigantyczna kwota jaka wynikła z szacunków na podstawie treści ustawy, dobiła jednak inwestorów w bankach giełdowych. Przegłosowana w sierpniu ubiegłego roku ustawa w tej samej sprawie miała kosztować ,,tylko" 22 mld zł, a tu... kwota dwa razy większa.
Jeszcze wcześniejsze propozycje ustaw z podziałem kosztów pół na pół pomiędzy klienta a banki dawał szacunek kosztów około 9 mld zł. W miarę czasu kwoty więc przyrastały dwukrotnie z każdą kolejną propozycją przepisów.
Ustawa frankowa to nie był zresztą pierwszy z planowanych ciosów w sektor bankowy w ostatnim czasie. Od 1 lutego wszedł w życie podatek bankowy. Zapowiadany przez PiS już w kampanii wyborczej.
4,5 miliarda zł rocznie na podatek bankowy
Banki będą musiały płacić rocznie 0,44 proc. wartości zebranych aktywów (0,0366 proc. miesięcznie). Straty dla sektora bankowego oszacować można na 6 mld zł, ale uwzględnić trzeba jeszcze wynikający z wprowadzenia podatku mniejszy podatek dochodowy, więc per saldo strata będzie około 4,5 mld zł.
2,1 mld zł za upadły bank
Jeszcze jeden cios spadł ze strony samej konstrukcji systemu bankowego w Polsce. W listopadzie okazało się, że upadł spółdzielczy SK Bank w Wołominie. Depozyty w każdym banku są w Polsce chronione, a w przypadku gdyby zdarzyła się upadłość, to wniesione wkłady wypłaca klientom Bankowy Fundusz Gwarancyjny. Na ten fundusz składają się wszystkie banki i upadłość zmusza wszystkich do uzupełnienia środków w BFG - tym razem na łączną kwotę 2,1 mld zł.
Najwięcej wyłożyć musiał PKO BP - 350 mln zł.