W styczniu premier Morawiecki zapewniał w rozmowie z Polsat News, że jako prezes Banku Zachodniego WBK - był nim od maja 2007 r. do listopada 2015 r. - przestrzegał, żeby banki nie udzielały pożyczek we frankach szwajcarskich.
- Bank Zachodni był jednym z nielicznych banków, który wtedy tych kredytów nie udzielał - mówił Mateusz Morawiecki.
Innego zdania jest Arkadiusz Szcześniak, prezes stowarzyszenia Stop Bankowemu Bezprawiu.
- Zweryfikowaliśmy te informacje na podstawie raportów finansowych samego banku i informacji Komisji Nadzoru Finansowego. Zdobyliśmy też umowy podpisane już w czasie, kiedy obecny premier był prezesem banku. To pokazuje, że albo ta wypowiedź była sprzeczna z faktami, albo coś źle zadziałało na linii zarząd - pracownicy - mówi w rozmowie z money.pl prezes stowarzyszenia SBB.
Co to oznacza dla kredytobiorców? Według Szcześniaka konsekwencje prawne drugiej ewentualności są oczywiste.
- Jeśli pracownicy banku podpisywali umowy kredytowe bez upoważnienia, są one - z mocy prawa - nieważne - mówi.
Zdaniem Szcześniaka w takiej sytuacji powinno nastąpić rozliczenie stron.
- Klient oddaje pożyczoną kwotę w złotówkach, bez przeliczania na walutę obcą, a bank mu oddaje wszystkie raty i inne koszty, jakie poniósł w związku z umową - tłumaczy prezes stowarzyszenia SBB.
Problem może dotyczyć kredytów na około 2 mld zł. Zakładając, że średnia wartość wynosi ok. 300 tys. zł, SBB szacuje, że chodzi o 6-7 tys. umów.
- Część tych osób jest już w sądach i mocno zdziwiła je wypowiedź premiera. Będą wzywać premiera na świadka, żeby się wytłumaczył. Tym bardziej, że przedstawiciele BZ WBK, inaczej niż on, przedstawiają całą sytuację - twierdzą, że umowy są ważne - mówi Szcześniak.
Money.pl zwrócił się z prośbą o komentarz do sprawy do rzecznika rządu. Czekamy na odpowiedź.