- Minister finansów Teresa Czerwińska sama jest frankowiczem, ale z pewnością nam nie pomoże. Osobą decyzyjna w kwestii kredytów w obcej walucie jest premier. Był prezesem banku, za jego kadencji zaczęło się udzielanie takich kredytów - mówi money.pl Arkadiusz Szcześniak, prezes Stowarzyszenia Stop Bankowemu Bezprawiu. Frankowiczów ucieszył niski kurs szwajcarskiej waluty, ale wcale nie kwapią się do przewalutowania umów. Dlaczego? Bo im się to po prostu nie opłaca.
- Zbliża się przedwyborczy okres i z pewnością obecnie rządząca władza będzie się musiała wytłumaczyć, dlaczego nie pomogła, dlaczego nie podjęła żadnych działań - mówi money.pl Arkadiusz Szcześniak, prezes stowarzyszenia Stop Bankowemu Bezprawiu.
Stowarzyszenie w poniedziałek zorganizowało specjalną konferencję na temat sytuacji rodzin z kredytem w obcej walucie. Powód? Z miesiąca na miesiąc kredytów frankowych ubywa. Ale powodem tej sytuacji wcale nie jest szybsze spłacanie zobowiązań. Zdaniem Szcześniaka jest wręcz przeciwnie - banki mają nagminnie rozwiązywać umowy z klientami. W ciągu ostatnich trzech lat zamkniętych zostało ponad 50 tys. rachunków.
Zdaniem Stowarzyszenia, to efekt wypowiadania umów za niespłacane raty. Dlaczego ta statystyka ma być tak ważna? Bardzo często dobra sytuacja kredytobiorców jest argumentem za odsunięciem tematu na boku.
Zdaniem Narodowego Banku Polskiego i KNF taki problem nie istnieje. Zdaniem Stowarzyszenia - zarówno NBP, jak i KNF nie dysponują pełnymi danymi, które dotyczą kredytów we frankach. Potwierdzeniem problemu mają być te pochodzące z Biura Informacji Kredytowej, które jasno wskazują, że "pewna część" kredytobiorców nie radzi sobie ze spłatą zadłużenia w obcej walucie.
Frank spada, politycy milczą
W ostatnich miesiącach tematu frankowiczów nie podejmowali politycy. Główny powód? Kurs franka się uspokoił, jest najniższy od trzech lat. Czy to zamyka temat? Zdaniem Szcześniaka - wcale nie. Jednocześnie prezes tłumaczy, dlaczego kredytobiorcy nie przewalutują kredytów i nie uwalniają się od niebezpieczeństwa kursowego.
Kurs franka szwajcarskiego od października ubiegłego roku
- Średni kurs franka w momencie pobierania większości kredytów to 2,25 zł. Łatwo zauważyć, że od 2,25 zł do 3,5 zł jest wciąż dużo. To skok o ponad 50 proc. W efekcie saldo kredytu wciąż w wielu przypadkach jest wyższe niż w chwili wypłaty kredytu. Ludzie spłacali przez kilkanaście lat i wcale nie przybliżyli się do końca - ripostuje.
I dodaje, że z symulacji wynika, że zmiana waluty kredytu najczęściej przynosi wzrost raty. Dlaczego? Wszystko przez stopy procentowe. Dla kredytu walutowego są zdecydowanie niższe. Kredyt w złotych byłby obarczony ryzykiem, że rata w najbliższym czasie i tak pójdzie w górę.
- Przewalutowanie po obecnym kursie franka zdjęłoby z zadłużonego ryzyko ponownego jego wzrostu. Jednocześnie wiązałoby się z wyższymi kosztami odsetek z tytułu kredytu w złotych oraz rosnącym zagrożeniem ich dalszego wzrostu, gdy stopy procentowe w Polsce pójdą w górę. Tak radykalna zmiana nie byłaby więc prawdopodobnie ani zbyt korzystna, ani tym bardziej bezpieczna, z punktu widzenia możliwości spłaty zobowiązania zamienionego na złote – tłumaczy Roman Przasnyski, główny analityk w firmie Gerda Broker.
Jak wskazuje Przasnyski, taka operacja mogłaby w większości przynieść wzrost raty od stu do nawet kilkuset złotych miesięcznie.
I to nie koniec. - Przewalutowanie dodatkowo wiązałaby się z ryzykiem wzrostu wysokości raty w perspektywie najbliższych kilkunastu miesięcy, przyjmując za dobrą monetę obecne deklaracje Rady Polityki Pieniężnej, mówiące o tym, że stopy procentowe w Polsce pozostaną na dotychczasowym, rekordowo niskim poziomie prawdopodobnie jeszcze co najmniej do końca 2018 r. W rzeczywistości raty mogą wzrosnąć wcześniej, gdyż stawki WIBOR, od których zależy wysokość odsetek, mogą zacząć iść w górę na długo przed samą decyzją o podwyżce stóp przez RPP. Wystarczy, że uczestnicy rynku finansowego będą się spodziewać takiego ruchu - dodaje ekspert.
I zresztą sam Szcześniak przyznaje, że przewalutowanie po obecnym kursie się nie opłaca. Dlatego frankowicze będą wymagać spełnienia przedwyborczych obietnic. Dlaczego? Wtedy słyszeli, że przekształcenie ich kredytów do poziomu z chwili wzięcia jest finansowo wykonalne.
Co najważniejsze, teraz wcale nie żądają takich rozwiązań. Dla większości sporą pomocą byłoby m.in. wydłużenie czasu, po którym bank może wypowiedzieć umowę. Ci, którzy mają problemy z płatnościami, nie baliby się, że zostaną w całości zlicytowani.
Będą negocjacje
Jak dowiedział się money.pl frankowicze jeszcze w tym tygodniu mają spotkać się w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów z Markiem Suskim i Jackiem Sasinem, którzy trafili do kancelarii premiera w ostatnim czasie. - To będzie spotkanie zapoznawcze. Już widać, że temat kredytów we franku szwajcarskim wraca - tłumaczy Szcześniak.
- Im bliżej wyborów, tym więcej możliwości. Ostatnie miesiące były martwe, ale to znów jest moment dla rozmów. Jeżeli Mateusz Morawiecki, czyli były prezes banku, nie rozwiąże tego problemu, to już na zawsze będzie miał przypisaną łatkę osoby, która dba o interes sektora bankowego, a nie polskich rodzin - komentuje.
Co ciekawe, Szcześniak nie uważa, by Teresa Czerwińska - nowa minister finansów - pomogła frankowiczom. Jak wynika z jej oświadczenia majątkowego, sama spłaca raty w szwajcarskiej walucie.Zdaniem Szcześniaka jedyną osobą, która może decydować o losach projektów dot. kredytów, jest premier Mateusz Morawiecki.
Związek Banków Polskich często podnosi, że frankowicze przez lata zyskiwali na kredycie w obcej walucie. Wystarczy spojrzeć na wykres, na którym porównano wysokość raty kredytów zaciąganych w złotówkach i frankach. W sytuacji, gdy bank pożyczał 300 tys. zł na 30 lat, różnica między ratami w 2006 roku wynosiła niemal 700 zł na niekorzyść zadłużonych w krajowej walucie.Co więcej, wykres pokazuje, że choć kurs franka podskoczył znacząco od 2010 r., to do przełomu 2014 i 2015 r. frankowicz płacił zasadniczo mniej niż złotówkowicz.
Więcej o różnicach można przeczytać w materiale Marcina Lisa pt. "Frankowicze pozywają banki, ale w porównaniu z zadłużonymi w złotówkach i tak są mocno do przodu". Sami zainteresowani tłumaczą, że bardzo często nie mieli innego wyjścia, a informacje o ryzyku nie były dostatecznie przedstawiane. W ostatnich miesiącach coraz częściej te kwestie rozstrzygają sądy.