Godziny dzielą nas od ogłoszenia wyroku Trybunału Sprawiedliwości UE (TSUE). W czwartek okaże się, co mogą wywalczyć dla siebie kredytobiorcy, którzy przed laty wpakowali się w kredyty frankowe. Choć sprawa przed TSUE dotyczy kredytu indeksowanego do franka, który w 2008 roku udzielił rodzinie Dziubaków Raiffeisen Bank (oskarżają bank o zastosowanie zapisów w umowie niezgodnych z prawem), będzie to drogowskaz dla prawie pół miliona pozostałych frankowiczów.
Eksperci w zdecydowanej większości spodziewają się wyroku pozytywnego dla frankowiczów, co będzie oznaczać, że banki będą musiały ponieść ogromne koszty związane np. z przewalutowaniem kredytów. Chodzi o kredyty o wartości blisko 100 mld zł. Skala jest więc ogromna.
Wyrok może mieć znaczenie nie tylko dla frankowiczów, ale i wszystkich klientów banków, a także całej gospodarki. Eksperci ostrzegają, że problemy sektora bankowego mogą mieć fatalne konsekwencje.
- W przypadku powtórzenia tezy rzecznika generalnego TSUE z maja, który wskazywał wtedy na winę banków, polski sektor bankowy stoi przed możliwością strat rzędu 60 mld złotych - wskazuje Michał Stajniak, analityk Domu Maklerskiego XTB. Powołuje się przy tym na wyliczenia Związku Banków Polskich.
- Może to zaburzyć stabilność systemu finansowego w Polsce oraz zatrzymać akcję kredytową. Jest to gotowa recepta na wewnętrzny kryzys finansowy - ostrzega Stajniak. Podkreśla, że nic nie jest jeszcze przesądzone i ważne będzie również zdanie polskich władz na ten temat. Niemniej decyzja TSUE może otworzyć drzwi do wielu spraw sądowych.
Pojedyncze banki mogą mieć duży problem
- Mówimy w uproszczeniu, że zagrożony jest sektor bankowy, ale problem dotyczy głównie kilku banków, które udzielały najwięcej kredytów we frankach - precyzuje prof. Witold Orłowski, rektor Akademii Finansów i Biznesu Vistula. Przyznaje że jeden, dwa banki mogą znaleźć się na pograniczu bankructwa. Jeszcze inny będzie potrzebował dużego zastrzyku gotówki, ale powinien sobie poradzić.
Orłowski uspokaja, że przy zręczności rządu będzie możliwe dosypanie pieniędzy do systemu bankowego i powinno się udać uniknąć większego kryzysu. Sugeruje, że jeden bank mógłby być przejęty przez państwo. Z podatków trzeba byłoby wygospodarować wtedy blisko 10 mld zł. Resztę pieniędzy dla innych instytucji powinni wyłożyć inwestorzy.
Ekonomista nie chce mówić nazw konkretnych banków, ale wiadomo, że najwięcej frankowych kredytów ma PKO BP (22,1 mld zł), Millennium (15 mld zł), mBank (14,8 mld zł) i Getin Noble Bank (9,4 mld zł). Największy problem może mieć ostatni z nich, bo w całym portfelu kredytowym Getina należności we frankach mają 23 proc. udziału. Dla porównania, w PKO BP to niecałe 12 proc.
Ekonomiści mBanku w ostatnim raporcie poświęconym problemowi kredytów frankowych wskazali, że ewentualne masowe przewalutowanie kredytów poważnie zagroziłoby stabilności Getin Noble Banku, którego wskaźniki wypłacalności spadłyby poniżej dopuszczalnych minimów.
Oznaczałoby to potencjalny problem przymusowej restrukturyzacji i dokapitalizowania tej instytucji kwotą około 4 mld zł, a dla sektora wyższe składki na Bankowy Fundusz Gwarancyjny. Według symulacji mBanku, na granicy dopuszczalnych kapitałów mógłby znaleźć się też Bank Millennium.
Zysk frankowiczów stratą innych klientów
Wspomniane 60 mld zł to tyle, ile wszystkie banki w Polsce zarobiły przez kilka ostatnich lat. Tylko w 2018 roku zysk netto sektora wyniósł niecałe 15 mld zł. Nietrudno się domyśleć, że na odszkodowania dla frankowiczów złożą się wszyscy klienci banków.
- Konieczność zawiązywania rezerw na odszkodowania dla frankowiczów spowoduje, że banki będą miały mniej kapitału, który mogłyby przeznaczać na udzielanie nowych kredytów - wskazuje Bartosz Turek, główny analityk HRE Investments.
Jednocześnie kredyty, które będą w ofercie, mogą być droższe. Oprocentowanie, a więc i raty miesięczne mogą wzrosnąć. Poza tym część podwyżek może być ukryta w postaci różnego rodzaju prowizji, opłat czy dodatkowych ubezpieczeń. W gorszej sytuacji mogą być też klienci banków, którzy zanoszą do nich swoje oszczędności.
- Banki, aby pokryć koszty związane z wyrokiem TSUE, będą szukały pieniędzy w innych obszarach swojej działalności. Dlatego niewykluczony jest spadek oprocentowania lokat. Te ostatnie i tak są już bardzo mało atrakcyjne, ale trzeba mieć świadomość, że dla banków niewielkie nawet ograniczenie hojności w tym obszarze może oznaczać nawet kilka miliardów złotych rocznie - ocenia Turek.
Ekspert wskazuje jeszcze jedną konsekwencję, już niezwiązaną bezpośrednio z bankami, a sądami. Wyrok TSUE otwiera bowiem drogę do zakorkowania sądów.
- To sądy, rozpoznając każdą sprawę z osobna, podejmować będą decyzje. Szczególnie po wydaniu październikowego orzeczenia sądy i kancelarie specjalizujące się w sprawach frankowiczów czekać może wysyp nowych spraw. Tych obecnie toczy się w sądach zaledwie około 8-10 tysięcy, a przypomnijmy, że kredytobiorców posiadających kredyt w szwajcarskiej walucie jest około 450 tysięcy. Sam natłok spraw może spowodować, że dochodzenie roszczeń przed sądami może trwać latami - ostrzega ekspert HRE Investments.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl