Skuteczna w ostatnich latach walka z nierównościami płacowymi między kobietami a mężczyznami, ostatecznie jest skazana na klęskę - wynika z raportu World Economic Forum opublikowanego tuż przed kongresem w szwajcarskim Davos. Eksperci wskazują na więcej problemów.
W bliskiej przyszłości mężczyźni będą dominować w takich branżach jak biotechnologia czy informatyka. A różnice w wynagrodzeniach między płciami nie znikną, a będą się powiększać. Stanie się tak m.in. dlatego, że 57 proc. miejsc pracy, które do 2026 r. zastąpią technologie, należy do kobiet.
Paradoksalnie widać to będzie w samym Davos. Mimo wysiłków podejmowanych od siedmiu lat, by zwiększyć zróżnicowanie wśród delegatów, tylko 21 proc. spośród blisko trzech tysięcy gości tegorocznego forum stanowić będą kobiety.
Po co człowiek, skoro jest robot?
Postęp technologiczny dotknie nie tylko ich. Jego zwolennicy lubią powtarzać tezę o jego nieuniknionym charakterze. Walka z nim jest skazana na klęskę, a utracone przez rozwój techniczny miejsca pracy zastąpią nowe – przekonują. Problem w tym, że specjaliści są w tej sprawie podzieleni.
- Badacze, zajmujący się AI (sztuczną inteligencją - red.), popularni futurolodzy, jak np Ray Kurzweil czy miliarder Elon Musk, głoszą, że nadchodzi swoista "apokalipsa" człowieka. Dzisiejsze miejsca pracy mają być pierwszymi ofiarami tego starcia. Inni ekonomiści czy socjologowie, np. Mariana Mazzuccato, zwracają uwagę na problemy z tą narracją. Całkiem możliwe, że tempo rozwoju technologii, m.in. w związku ze spadkiem finansowania publicznego sektora badań i nauki w krajach takich jak USA, spada, a nie rośnie. Nie ma także konsensusu co do tego, czy w ciągu ostatnich dekad rozwój technologiczny zmniejszał, czy zwiększał liczbę miejsc pracy w najnowocześniejszych gospodarkach – mówi Filip Konopczyński, ekspert z Fundacji Kaleckiego.
Na pewno jednak powody do niepokoju mają przedstawiciele zawodów, których praca polega na powtarzalności i nie wymaga łączenia kompetencji. - Paradoksalnie łatwiej zastąpić technologią księgowego niż kuriera, opiekunkę do dziecka czy pracownika budowlanego. Dlatego myśląc o zmianach na rynku pracy w najbliższych dekadach lepiej przyjąć punkt widzenia, w którym technologia ma wspomagać potrzebne społeczne zawody, niż dążyć za wszelką cenę do zastąpienia czynnika ludzkiego robotami - uważa Konopczyński
Zwraca on także uwagę na inne okoliczności debaty o rozwoju sztucznej inteligencji i zmian na rynku pracy. - W wielu krajach rozwiniętych społeczeństwa się starzeją, w związku z czym w niedalekiej perspektywie przedsiębiorcy będą musieli jeszcze intensywniej rywalizować o pracowników. Takie głosy płyną nawet z Chin. Widmo rzekomo nieuniknionej śmierci pracy jest im na rękę, bo pozwala na uzyskanie lepszej pozycji negocjacyjnej w zakresie wysokości zarobków czy warunków zatrudniania. Każdą informację o "śmierci pracy" zaleca się więc przyjmować z dozą sceptycyzmu – powiedział, odnosząc się do wniosków raportu.
Biedni biedniejsi, bogaci bogatsi. Coraz bardziej
Równolegle do raportu WEF swoje badanie opublikowała Oxfam, czyli fundacja do walki z głodem na świecie. Jej dokument także przygląda się nierównością ekonomicznym. Tylko że nie z perspektywy płci i utraty miejsc pracy, a z punktu widzenia biednych a bogatych.
Z danych organizacji wynika, że 42 najbogatszych ludzi na świecie ma tyle majątku co 3,7 mld biedniejszej połowy ludności świata. I nie ma perspektyw, by pod tym względem było lepiej. Raczej należy się spodziewać, że będzie jeszcze gorzej.
Tylko w ubiegłym roku 82 proc. wypracowanego światowego bogactwa trafiło do 1 proc. najbogatszych ludzi na świecie. W latach 2006-15 majątek 2043 światowych miliarderów rósł aż o 13 proc. Daje to aż 762 mld dolarów. Jest to siedem razy więcej, niż wystarczyłoby do skończenia z problemem biedy na świecie – podkreśla Oxfam. Według badań organizacji walkę z nierównościami ekonomicznymi popiera niemal dwie trzecie ludzi.
NGOs podaje takie dane na podstawie ankiety w dziesięciu krajach, w których przepytano 70 tys. osób.