- My rozumiemy słowo "solidarność". Możemy i chcemy inicjować wartościowe działania. Będziemy wykładać na to więcej pieniędzy niż jesteśmy zobowiązani - mówi w rozmowie z money.pl Mateusz Morawiecki. Premier podkreśla, że podczas spotkania z kanclerz Angelą Merkel poinformuje, że Polska zamierza pomagać uchodźcom w Libanie. Morawiecki zapewnia też, że będzie walczył z gazociągiem NordStream 2. - Oby refleksja w Europie nie przyszła za późno - dodaje. Pytany o kwestię 10 tys. zł za wstrzymanie się z decyzją o pójściu na emeryturę, przyznaje, że jego doradcy analizują różne formy zachęt do pozostania na rynku pracy.
Mateusz Ratajczak, money.pl:. Dwa dni spotkań w szwajcarskim Davos, kilkadziesiąt rozmów, większość w ograniczonym gronie, przy zamkniętych drzwiach. I co Polska, a właściwie premier Mateusz Morawiecki, przywozi z wizyty? Kontrakty, obietnice, deklaracje?
Mateusz Morawiecki, premier RP: Panie redaktorze, spokojnie. Światowe Forum Ekonomiczne w Davos to jest spotkanie innego typu. Przywódcy krajów zachodnich i szefowie wielkich instytucji przyjeżdżają tutaj, żeby określić perspektywy wzrostu gospodarczego i rozwoju społeczeństwa. To tutaj buduje się świadomość tego, co czeka świat w najbliższych latach. Pokazuje się ryzyka, problemy i swoje stanowiska. Podczas wszystkich spotkań koncentrowałem się właśnie na Polsce.
Nie wiem, czy przekonamy tym Polaków, że Davos to ważne dla kraju wydarzenie i polityczne, i gospodarcze.
Postawmy sprawę inaczej. To tutaj szuka się odpowiedzi na pytanie, czy to jest świat, który dalej chcemy budować. To tutaj odpowiada się na pytanie, czy świat ten jest zrozumiały dla obywateli. To właśnie przed World Economic Forum pojawił się raport dotyczący nierówności społecznych. Większość nowych dóbr trafia w ręce 1 proc. najbogatszych ludzi. To był temat numer jeden. Tutaj staramy się znaleźć rozwiązanie tego problemu.
Davos jest miejscem, gdzie przedstawiane są trendy w obszarze gospodarki, technologii, robotyzacji, sztucznej inteligencji. Potrzebna jest globalna refleksja, ile milionów osób straci pracę w wyniku dynamicznie rozwijającej się technologii. Nie sztuką jest się tylko rozwijać. Sztuką jest wziąć wszystkich na pokład.
I premier Morawiecki chce brać wszystkich Polaków na pokład? To przełóżmy teraz to co w Davos na to, co czeka Polskę. Chciałbym jednak mówić o perspektywie zwykłych obywateli, nie światowego biznesu i polityki.
To bardzo dobry punkt. Na wielu forach i podczas spotkań wzywam właśnie do tego, żeby przyjąć w dyskusjach perspektywę zwykłego człowieka. Tej części społeczeństwa, która żyje często od pierwszego do pierwszego. Najgorszą rzeczą, jaką światowi przywódcy mogą popełnić jest oderwanie od rzeczywistości.
Pyta pan o Polskę. Pokazujemy, że reformy społeczne są konieczne, że obywatele powinni czuć wzrost gospodarczy, a jednocześnie utrzymanie deficytu budżetowego w ryzach jest możliwe. Nie ściągamy na siłę dywidend ze spółek Skarbu Państwa, by ratować budżet. Nie wyprzedajemy przedsiębiorstw, bo wierzymy, że nie trzeba niczego już prywatyzować. Nasi poprzednicy tylko z tego tytułu zyskiwali w ciągu roku 13 mld zł.
Złośliwcy mogliby powiedzieć, że nie prywatyzujecie, bo niewiele do sprywatyzowania zostało.
Ale to raczej złośliwcy w stosunku do poprzednich ekip rządzących niż do naszej. Nie chodzi o to, że nie ma przedsiębiorstw do prywatyzacji. My tego po prostu nie chcemy robić.
Stabilność finansowa i odpowiedzialny deficyt to gospodarczy wizerunek Polski. Nie można tego popsuć, tylko rozwijać. Proszę spojrzeć na ubiegłoroczny deficyt. Wydaliśmy ponad 15 mld zł na różne zobowiązania z przeszłości - deputaty węglowe, ekwiwalenty służb mundurowych, zakup sprzętu, którego brakowało w służbie zdrowia. To był jednorazowy wydatek, nie będziemy go już pokrywać.
Jak się więc przeanalizuje deficyt, to należałoby jeszcze go pomniejszyć o tę kwotę. A wtedy wychodzi naprawdę świetny wynik.
Oczywiście, ale nie robi się takich manewrów. Deficyt za ubiegły rok był daleki od planowanego, ale z drugiej stron to był limit, którego nam nie wolno było przekroczyć.
Nie mówię o żadnych sztuczkach księgowych, ale struktura deficytu to też szalenie istotna sprawa. Nie same liczby decydują. Wzrost gospodarczy był najwyższy w Europie w Polsce od 1989 roku. A czy Polacy czują się finansowo aż tak dobrze? Chyba znamy odpowiedź na to pytanie.
Nie ulega żadnej wątpliwości, że deficyt nie byłby tak niski, gdyby nie postępujące uszczelnienie systemu podatkowego. Część z dodatkowych wpływów to na pewno efekt rozwoju gospodarczego, ale miliardy płyną do nas dzięki analizie ogromnych baz danych i zatrzymywaniu przestępców podatkowych. Nie ma przyzwolenia rządu na okradanie Polaków. I są tego efekty.
Jednocześnie przypomniał mi pan jeszcze jedną główną bolączkę Polski. Mówiłem o tym dwa lata temu i powinienem wrócić do tematu. To międzynarodowa pozycja inwestycyjna Polski. Pokazuje, czy jesteśmy dłużnikiem, czy to my ściągamy pieniądze.
I wynik mamy ujemny.
Tak, ale dysproporcja się zmniejsza. Oczywiście w żadnym stopniu nie powinno nas zadowalać to, że wciąż jesteśmy w ogonie. To oznacza, jak mocno jesteśmy uzależnieni od kapitału zagranicznego. Wciąż to właśnie ze wschodniej Europy wędruje 5 proc. PKB do krajów Zachodu. W drugą stronę wyraźnie mniej.
Trudno mieć pretensje do Zachodu, że wykładał kapitał, skoro wschód go pożądał i brał garściami.
I właśnie dlatego nikomu niczego nie wytykam. To model systemu gospodarczego, który przyjęliśmy lata temu. Czy jest dobry? Popatrzmy na dane i szybko sobie uświadomimy, że przez najbliższe 20 lat będziemy musieli z mozołem odkręcać wszystkie niedoróbki poprzedniego systemu. Czyli systemu dalekiego od społecznej gospodarki rynkowej, którą chcemy przecież mieć. Społeczeństwa, a zatem po prostu człowieka, było w tym niewiele.
I to jest forum, gdzie dość szeroko to przedstawiam. Nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem, to jasne. To raczej dla nas sygnał, że istotne jest budowanie krajowych oszczędności. W ten sposób uniezależnimy się od zagranicznego kapitału, będziemy mieć środki na inwestycje w kraju.
To skoro do pracowniczych programów kapitałowych, OFE i emerytur doszliśmy, to...
... to wszystko zostało ogłoszone w Planie Odpowiedzialnego Rozwoju. W tej kwestii nic się nie zmienia. Pracownicze programy kapitałowe mogą ruszyć od 1 stycznia 2019 roku, mówiłem to wiele razy. To naprawdę będzie rewolucja dla sposobu oszczędzania Polaków. I przyniesie po latach wymierne korzyści.
Dodatek zachęcający do dalszej pracy i nieprzechodzenia na emeryturę jeszcze funkcjonuje w waszym kręgu? Pomysł żyje? Mówiło się o 10 tys. zł za dwa lata pracy.
W bliskim gronie współpracowników i ministrów będziemy rozmawiać o różnych formach zachęcania do pozostania na rynku pracy. Ale będzie to oferta dla osób, które mają siły pracować dłużej. Nikt nikogo do niczego nie będzie zmuszał. Taka idea stała za reformą emerytalną.
Musiał pan w Davos wygładzać wizerunek Polski? Krytyczne materiały w zagranicznych gazetach, ostre słowa niektórych europejskich urzędników.
Nikt ani razu nie zapytał o żadne materiały w prasie, nikt do tego nie nawiązał. Co sprawia, że wracamy do właściwych proporcji. Czasami polskie media mają zaburzoną percepcję tego, jaki wpływ mają media zagraniczne. Nie klękajmy przed tym jak przed bożkiem.
Panie premierze, gdyby to była podrzędna gazeta, to pewnie nikt by się nią nie interesował. Ale jednak "Wall Street Journal" to mocna pozycja. Biznes czyta, politycy czytają.
Przywódcy tego świata i biznes chyba jednak się tym tematem nie zainteresowali. Nie usłyszałem żadnego pytania o ten temat.
A kwestią praworządności się interesowali?
Są pytania o to, jak będziemy prowadzić dialog z Komisją Europejską. Chcemy taki prowadzić, to jasne. Podkreślam w rozmowach, że kontynuowanie reformy jest dla Polski po prostu konieczne. Procesy nie mogą utykać w sądach na lata. System musi się zmienić.
Wierzą w takie zapewnienia?
Tak, bo wystarczy pokazać dane dotyczące wydatków, nieefektywności systemu, przewlekłości postępowań. To kończy dyskusję.
I Angela Merkel podczas wizyty premiera w Berlinie też uwierzy w te zapewnienia? Jaki jest cel rozmów, wizyty?
Mamy bardzo głęboką i dobrą współpracę gospodarczą z Niemcami. I to na wielu poziomach. Od wielkich firm jak Mercedes, Bosch, po średniej wielkości przedsiębiorstwa, które odważniej wchodzą we współpracę ze sobą. I to bardzo dobrze. To jest temat, który chciałbym wzmacniać.
Czyli jednak gospodarka, a nie praworządność.
Nie tylko. Będziemy rozmawiać o uchodźcach i perspektywie Polski postrzegania tego problemu. My rozumiemy słowo "solidarność". Możemy i chcemy inicjować wartościowe działania, będziemy wykładać na to pieniądze. Powiem nawet odważniej. Będziemy wykładać na to więcej pieniędzy niż jesteśmy zobowiązani. W tej chwili nawiązałem kontakt z premierem Libanu i nie jest wykluczone, że będziemy mieli wspólną inicjatywę.
Czyli?
Kooperację w sprawie dziesiątków tysięcy uchodźców i wsparciu ich na miejscu, by nie musieli w dramatycznych warunkach przybywać do Europy.
A temat Nord Stream 2? Będzie pan przekonywał, że to cios dla Polski?
Zapewniam pana, że to nie będzie cios tylko dla Polski i oby refleksja w Europie nie przyszła za późno. Cały czas to mówię, nie tylko na spotkaniach z delegacją Niemiec. Temat był w Davos mocno dyskutowany. Powiedzmy uczciwie, że to Komisja Europejska i Niemcy mają decydujący głos w tej sprawie. Silne jest też stanowisko USA i właśnie o nie zabiegaliśmy. Stąd liczne spotkania z administracją Donalda Trumpa. Gazociąg nie przebiega przez wody Polski, więc możemy pokazywać ryzyka, które się wiążą z jego budową. Podkreślam, że dla Rosji żaden projekt tego typu nie jest tylko i wyłącznie komercyjny. To zawsze polityka.
Gra na destabilizację.
Oczywiście. Nord Stream 2, uzależnienie od tamtego gazu i odcięcie Ukrainy, to poważny problem dla całej Europy.
Nie skończymy rozmowy optymistycznie?
Skończymy, bo coraz więcej osób rozumie ten problem.