Wąska droga, ośnieżone pobocze i miejscami gęsta mgła. Tak wyglądała trasa z lotniska w Zurychu na Światowe Forum Ekonomiczne, którą musiała pokonać delegacja Mateusza Morawieckiego. Premier jest na miejscu, w środę zaczyna pierwsze spotkania. Cel? Udowodnić, że jest nie tylko ekonomistą, ale również politykiem.
3 godziny. Aż tyle rządowa delegacja potrzebowała, by przejechać z lotniska w szwajcarskim Zurychu do narciarskiego kurortu w Davos. To właśnie tutaj trwa do piątku Światowe Forum Ekonomiczne (World Economic Forum 2018). Money.pl towarzyszył delegacji rządowej w drodze na Forum.
Dystans dzielący miasta to zaledwie 148 kilometrów. Dlaczego kolumna kilku samochodów poruszała się tak wolno? Na więcej nie pozwolili Szwajcarzy, a konkretnie pilotująca ekipę policja. Większą część dystansu pokonali wyraźnie wolniej niż pozwalały na to znaki.
Wszystko przez panujące w Szwajcarii warunki pogodowe. Gigantyczne opady śniegu zmusiły polityków i biznesmenów do korzystania nawet z transportu publicznego - z pociągów. Te z Zurychu do Davos dojeżdżają w ciągu godziny. Opady śniegu praktycznie uniemożliwiały latanie śmigłowcami. We wtorek sytuacja się uspokoiła. O burzach śnieżnych przypominają jedynie kilkumetrowe zaspy. Trzeba przyznać, że drogi są odśnieżone doskonale. Co ciekawe, odkopane są też dojścia do autobusów.
Gdzie zatrzymała się rządowa delegacja? W klinice. "Nasze specjalności to choroby płuc i układu oddechowego, choroby serca i skóry, alergie" reklamuje się miejsce. Podczas Światowego Forum Ekonomicznego po prostu wynajmuje pokoje. Nie sposób sprawdzić ceny w szpitalu. Można być za to pewnym, że z pokojów jest niesamowity widok - na jezioro Davos.
Wejście główne. Obiekt nocą nie wygląda imponująco
źródło: money.pl
Przed głównym wejściem usłyszeć można było języki z całego świata. Klinikę jako miejsce pobytu wybrali więc nie tylko Polacy.
Fragment materiałów reklamowych kliniki górskiej w Davos
Plan na Davos
Premier Morawiecki przez dłuższą podróż miał więcej czasu, żeby przygotować się do spotkań. A cel ma ambitny. Po pierwsze chce przekonać zagranicznych przywódców, że "dobra zmiana PiS" wcale nie odbija się na polskiej demokracji, a model gospodarczy funkcjonuje doskonale.
Po drugie, sam chce kreować siebie jako poważnego polityka. I budować silne kontakty międzynarodowe. Zmiana wizerunku jest widoczna gołym okiem. Wystarczy spojrzeć na ostatnią aktywność premiera i jego zaplanowane spotkania podczas Forum.
Davos, jak przyjęto skrótowo nazywać całą imprezę, to święto nieformalnych spotkań. I na takie postawiła ekipa rządowa.
Pierwszy dzień Mateusz Morawiecki rozpocznie od spotkania z sekretarzem USA do spraw energii, Rickiem Perrym. To najprawdopodobniej jedyny sposób, by zbliżyć się do ucha prezydenta Donalda Trumpa podczas World Economic Forum. W zasadzie są dwa powody tego stanu rzeczy: spotkanie na linii prezydent USA - premier RP jest w zasadzie niemożliwe do ustawienia. Na dodatek Morawieckiego nie będzie już w Davos, gdy przyleci tam Trump.
Dlatego spotkanie z Perrym nie powinno dziwić. Został wybrany na sekretarza energii, chociaż w tym zakresie nie ma doświadczenia, co wielokrotnie wytykały mu amerykańskie media. Nie ma jednak wątpliwości, że teksański gubernator to bliski człowiek prezydenta USA. To więc dobry sposób, by dowiedzieć się, co u sojusznika piszczy.
Premier Mateusz Morawiecki w środę spotka się m.in. z prezesem Google, dyrektorem generalnym Boston Consultinc Group i prezesem Grupy ArcelorMittal. Wszystkie odbędą się bez udziału mediów.
W ciągu dnia Morawiecki weźmie udział w jednym paneli pt. Shaping the future of production, czyli w dosłownym tłumaczeniu "kształtowanie przyszłości produkcji”. Morawiecki usiądzie koło prezes HP Diony Weisler i Andrewa Liverisa, prezesa The Down Chemical Company. Dzień zakończy spotkanie z prezesem Grupy ArcelorMittal, Lakshmi Mittalem.
Najpierw biznes, później polityka
Środa to jednak ewidentnie dzień biznesu. Czwartek dzień polityki. Wtedy Morawiecki zaliczy aż trzy spotkania z premierami Holandii, Danii i Norwegii.
W obozie premiera od dawna słychać głosy, że będzie chciał zmienić swój wizerunek. Z bankowca i ekonomisty na polityka. W Polsce ma być to polityk, który jest blisko ludzi - stąd m.in. spotkania z seniorami. Na arenie międzynarodowej to z kolei człowiek, który będzie przekonywał, że "dobra zmiana" nie jest wcale zła. I to wydaje się trudnym zadaniem. We wtorek wszyscy uczestnicy Forum dostali darmowy egzemplarz "The Wall Street Journal", gdzie Polska pojawiła się na pierwszej stronie. Niestety, nie był to pozytywny komentarz. Materiał mówił o próbie wymazania Lecha Wałęsy z kart historii Polski.
Premier Morawiecki podczas dwugodzinnego lotu nie znalazł czasu, by choć chwilę porozmawiać z dziennikarzami. Zazwyczaj przed zagranicznymi delegacjami to robi - opowiada o celach wizyty, czasami odpowiada na pytania. Tym razem okazji do spytania o materiał "The Wall Street Journal" nie było.