- Można oszczędzać na obcinaniu paznokci, ale nie na leczeniu chorób serca, bo to się źle kończy - w rozmowie z money.pl prof. Paweł Buszman, kardiolog i twórca sieci szpitali American Heart of Poland (Polsko-Amerykańskiej Kliniki Serca).
Prof. Buszman wiele lat temu współpracował z prof. Zbigniewem Religą przy pierwszych skomplikowanych operacjach serca w Polsce. Z prof. Buszmanem money.pl rozmawiał podczas Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach, którego był partnerem medialnym.
Profesor w rozmowie z money.pl tłumaczy, że jedynym sposobem na poprawę sytuacji w służbie zdrowia jest jej całkowite przemodelowanie. Zdaniem profesora atrakcyjny jest model istniejący w Czechach, gdzie istnieje nie tylko jeden ubezpieczyciel (jak polski NFZ), ale również kilku prywatnych. To pacjenci na podstawie oferty decydują, gdzie chcą odkładać pieniądze z ubezpieczenia zdrowotnego.
- W systemie jest po prostu za mało pieniędzy i wiemy o tym wszyscy, wie o tym premier Mateusz Morawiecki. O środki walczyli w ostatnim czasie tylko rezydenci, a nie całe środowisko. A podniesienie nakładów na służbę zdrowia jest niezbędne. W tej chwili wydajemy 6 proc. PKB na leczenie, z tego 4 proc. to pieniądze publiczne. Resztę dokładają sami pacjenci - mówi.
- W ubiegłym roku w systemie pojawiło się 10 mld zł więcej, ale w kardiologii wprowadzone zostały cięcia. Efekt? Wzrost liczby zgonów na serce o 16 tys. osób, do tego oczywiste skrócenie czasu życia - zaznacza. Jak tłumaczy, w wyniki decyzji politycznych z rynku zniknęły ważne szpitale, tak jak prowadzony przez profesora szpital w Gdańsku. Wykonywał kilkaset skomplikowanych zabiegów w ciągu roku. - Zamiast tego powstała publiczna namiastka, która wykonuje 30 zabiegów miesięcznie - dodaje.
O co chodzi? O reformę systemu zdrowia, którą w tym roku wdrożyło Ministerstwo Zdrowia. Stworzyło tzw. sieć szpitali, które mogą liczyć na pewne finansowanie. Tam powędruje ponad 90 proc. pieniężnego tortu. Ten, kto jest na liście, nie martwi się o środki - nie ma płacone od liczby wyleczonych pacjentów, a dostaje z góry ryczałt. Resort jest zdania, że nowe zmiany "pozwolą optymalizować liczbę oddziałów specjalistycznych".
Optymalizacja dla Gdańskiego Centrum Sercowo-Naczyniowego oznacza ogromne problemy. W czerwcu było już jasne, że placówka do sieci się nie dostała. Dlaczego? Nie spełniła kryteriów "szpitala". I nie miało znaczenia, że podejmuje się kilkuset skomplikowanych operacji rocznie i ratuje życie. Nie miało znaczenia, że pacjenci będą czekać w dłuższych kolejkach.
- Co brak finansowania dla jednego ze szpitali oznacza dla spółki? W sumie niewiele. - Z punktu widzenia finansowego jest to obojętne dla spółki. Ośrodek był prowadzony na zasadzie bilansowania przepływów i kosztów. Prowadziliśmy ten ośrodek, bo mogliśmy pokazać jakość, szkolić lekarzy i pielęgniarki oraz prowadziliśmy badania naukowe - tłumaczył money.pl kilka dni po decyzji prof. Buszman.
Prof. Paweł Buszman przyznaje, że po wielu latach spędzonych w polskiej służbie zdrowia, może o niej powiedzieć coraz mniej. - Kardiologia mimo zmasowanego ataku i hejtu ze strony różnych środowisk medycznych i politycznych w ostatnich latach broni się, ale brakuje w niej pieniędzy i rozsądnego wydawania środków - zaznacza.
Podkreśla, że fatalne są wskaźniki umieralności. Na każde 100 tys. mieszkańców Polski, 500 umrze właśnie na serce. - Można by ten wskaźnik zmniejszyć o połowę i doprowadzić do stanu jak w Holandii i Francji, ale do tego trzeba większych nakładów na medycynę sercowo-naczyniową mówi – dodaje.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl