Groźba strajku w LOT w majówkę odstraszyła pasażerów i zaszkodziła wizerunkowi spółki. Jej prezes w rozmowie z money mówi, że choć nie czuje się zwycięzcą w sporze ze związkowcami, zamierza wyciągnąć wobec nich konsekwencje. „Trzeba ponosić odpowiedzialność za swoje czyny” – uważa Rafał Millczarski.
Do strajku w LOT ostatecznie nie doszło. Burza wokół napiętej sytuacji w spółce odbiła się jednak na jej wynikach.
- Zaobserwowaliśmy istotny spadek zainteresowania sprzedażą biletów przed majówką. To jest zauważalne – przyznaje Milczarski. - Wyliczamy to dokładnie, ale będzie to koszt w okolicach kilku milionów zł. Mogło być dramatycznie. Gdyby faktycznie doszło do strajku, to mielibyśmy do czynienia z kosztem rzędu kilkudziesięciu milionów zł. W tym kontekście przykre jest, że ludzie, którzy z nami pracują, widzą, jak firma podnosi się z kolan, podjęli takie szkodliwe działania. To jest powodem do wielkiego smutku.
Prezes przyznał, że nie czuje się zwycięzcą. Nie ocenia sporu ze związkowcami w tych kategoriach:
- Firma wygrała. Wszyscy wygraliśmy z tego powodu, że strajku nie było. Ubolewam tylko, że pasażerowie przez wiele dni byli straszni strajkiem, który koniec końców nie nastąpił. I z tego powodu chciałbym wyrazić ubolewanie i przeprosić pasażerów za nerwy, które zostały im zgotowane – powiedziała prezes LOT.
Nie ma także w planach podania się do dymisji.
- O dokonaniach najlepiej świadczą wyniki. A one są takie, że kiedy przychodziłem do spółki, LOT miał na działalności podstawowej minut 46 mln zł, a w 2015 r. mieliśmy już 183 mln zł zysku, w 2017 roku – 288 mln zł zysku. W 2018 r. przewieziemy dwa razy więcej pasażerów niż w 2015 r. i tak samo będzie z liczbą destynacji, do których w tej chwili latamy. Więc jeśli kogoś oceniać po efektach, to to są właściwie podstawy – wylicza Milczarski.
Prezes deklaruje, że jest gotowy do kompromisu i że będzie pracował ze wszystkimi pracownikami LOT, także tymi, którzy chcieli strajku.
- Prawda jest taka, że przez dwa lata od zarząd złożył związkom zawodowy osiem propozycji do akceptacji. I one były bardzo korzystne dla pracowników. Wszystkie zostały jednomyślnie odrzucone. Dlatego problemu upatrywałbym po stronie decyzyjności związków. Jestem głęboko przekonany, że nieprzyjęcia części tamtych propozycji dziś związkowcy szczerze żałują.
Zdaniem prezesa LOT, to co zrobili związkowcy, to było "duże rozchwianie emocji i wmówienie ludziom, że zostali okradzeni przez poprzedni zarząd".
- Na tym została zbudowana wielka bańka, która teraz na naszych oczach pęka. Przyjęcie ramowych wytycznych dotyczących wynagrodzeń, przyjętych przez poprzedni zarząd, było absolutnie niezbędne, by uratować spółkę. Bez tego nie bylibyśmy w stanie skonstruować przekonującego dla UE planu restrukturyzacji LOT-u i bez tego spółki by po prostu nie było.
Prezes zapowiada rozliczenie związkowców z przedmajówkowej zawieruchy w spółce.
- Zarządzający związkami w LOT byli do tej pory zwolnieni z odpowiedzialności. Jestem zobowiązany kodeksem spółek handlowych do spróbowania uzyskania rekompensaty za straty, które poniosła spółka w związku z nielegalnym działaniem. To nie jest kwestia wybory a kwestia wymogu, który nakłada na mnie prawo. Trzeba ponosić konsekwencje swoich działań – zapowiedział prezes LOT.