Nikt tyle nie obieca, co polityk w kampanii wyborczej. I nawet jeśli te obietnice od początku brzmią mało realnie, to mogą pomóc wygrać wybory. Starając się o reelekcję, Andrzej Duda obiecywał dodatkowe pieniądze emerytom. Jako że mamy w Polsce niemal 10 mln emerytów, rencistów i osób na świadczeniach emerytalnych, to grzechem byłoby nie schylić się po taką liczbę głosów.
"Mam nadzieję, że będzie 14. emerytura, daj Boże potem 15. emerytura, aż dojdziemy do tego, że podwyższymy państwu wszystkie świadczenia emerytalne w sposób bardzo znaczący, bo to jest ważne", mówił w lutym 2020 r. Duda.
Z kolei w czerwcu, a więc już po uderzeniu pierwszej fali koronawirusa, podczas spotkania wyborczego w Kielcach oświadczył, że trzeba zacząć wypłacać emerytom i rencistom dodatkowe świadczenia.
"Może w końcu uda się nam dojść do pełnych 12 i będzie za każdym razem dwa razy tyle, co do tej pory mieli. Bo o to właśnie chodzi, bo to będzie dla nich rzeczywiście znaczący wzrost. Do tego zmierzamy", dodał.
Musimy być odpowiedzialni za państwo
Dziennikarze "Gazety Wyborczej" powiedzieli: "sprawdzam!". I jak łatwo się domyślić, o piętnastej, szesnastej czy tym bardziej dwudziestej czwartej emeryturze nawet pomarzyć nie możemy.
– To było tylko takie życzenie. Kampania wyborcza rządzi się swoimi prawami i nie można wszystkiego traktować w kategoriach obietnicy – powiedział polityk PiS, rozwiewając wszelkie nadzieje.
Dodał, że wypłata podwójnych kosztowałaby budżet dodatkowe 140-150 mld zł.
"Nie można, kierując się odpowiedzialnością za finanse publiczne, zaplanować takich wydatków" – wyjaśnił.
Obiecane, ale niezgodne z Konstytucją
To nie jedyna przedwyborcza obietnica, na której realizację nie ma co liczyć. W maju 2020 r. Duda podpisał porozumienie z szefem "Solidarności" Piotrem Dudą i obiecał wprowadzić wcześniejsze emerytury stażowe. Emerytury stażowe przewidują, że można przejść na emeryturę po przepracowaniu określonej liczby lat bez konieczności osiągnięcia 60 (kobiety) lub 65 (mężczyźni) roku życia.
Porozumienie przewidywało, że kobiety mogłyby odchodzić na emeryturę po 35 latach pracy, a mężczyźni po 40.
Dziennikarze "GW" zapytali osobę z otoczenia prezydenta, co się stało z pomysłem. Usłyszeli w odpowiedzi, że przeszkodą jest konstytucja, która przewiduje, że prawo do zabezpieczenia społecznego mamy po osiągnięciu wieku emerytalnego.
- A to oznacza, że nie można dać komuś prawa do emerytury wyłącznie na podstawie stażu pracy – wyjaśnił informator z Kancelarii Prezydenta.
Zagwarantowane są trzynastki i jednorazowa czternastka
Minister rodziny Marlena Maląg regularnie zapewnia, że w budżecie są zapewnione pieniądze na coroczną 13. emeryturę. W listopadzie tego roku emeryci otrzymają również 14-tkę, ale pomyślana jest ona jako świadczenie jednorazowe.