Gdy zbijemy podstawowe fakty, widzimy, że sytuacja jest dość kuriozalna. Idzie potop, a my zamiast budować arkę, debatujemy o didaskaliach. Dobrze, że premier chce przerwać ten chocholi taniec i w trakcie expose wychodzi z inicjatywą legislacyjną, mającą na celu wpisanie do konstytucji ochrony prywatnych pieniędzy gromadzonych przez Polaków w dodatkowych systemach oszczędzania – takich jak Pracownicze Plany Kapitałowe czy Indywidualne Konta Emerytalne.
Na początek złe wieści
Narzekacie na niskie emerytury z ZUS? To zapnijcie pasy, bo to, co czeka nas w przyszłości, będzie boleć. Świadczenia w stosunku do pensji będą bardzo niskie. Jak oficjalnie wylicza ZUS (sic!) w 2020 r. tzw. stopa zastąpienia, tj. relacja naszej pierwszej emerytury do ostatniej pensji, wyniesie 53,8 proc. To ponad połowę tego, co zarabiamy. Co stanie się w ciągu najbliższych kilkudziesięciu lat? Ta relacja zmaleje o ponad połowę. W 2050 r. wyniesie już 28,7 proc., a 10 lat później – uwaga – 24,9 proc. Potem będzie się zbliżać do 20 proc. Co to oznacza w przeliczeniu na złote? Otóż dzisiejsze, wynoszące ok. 2200 zł średnie świadczenie z ZUS, zamieni się w kwotę ok. 1100-1200 zł. Tyle będziemy otrzymywać miesięcznie z systemu publicznego.
Dodajemy do tego kolejną złą wiadomość. Gremialnie jako Polacy fatalnie lokujemy nasze nadwyżki finansowe. Jak wynika z zestawienia przygotowanego przez Polski Funduszu Rozwoju wartość aktywów finansowych netto gospodarstw domowych (aktywa pomniejszone o zobowiązania) wyniosła na koniec 2018 r. 1,296 biliona złotych. To są nasze oszczędności netto. Niestety gros tych pieniędzy praktycznie nie pracuje na naszą przyszłość. 203 mld trzymamy w gotówce (czyli tracimy na wartości), kolejne 540 mld zł mamy na bieżących depozytach, następne 317 mld zł w tzw. pozostałych depozytach. Podsumowując: ponad 80 proc. naszych oszczędności albo w ogóle dla nas nie pracuje, albo pracuje w bardzo ograniczonym zakresie.
Przygotowani na kolejny cios? Mamy też niewiele własnych pieniędzy zgromadzonych na jesień życia. Prywatne aktywa emerytalne w Polsce wahają się w okolicach 5-7 proc. PKB. Średnia dla krajów OECD to ponad 70 proc., a na przykład w Holandii i Kanadzie przekraczają 150 proc. PKB, w Wielkiej Brytanii zbliżają się do 100 proc. PKB, a w Szwecji czy Finlandii sporo przekraczają 50 proc. PKB.
Reasumując ten akapit złych wieści: emerytury z ZUS będą bardzo niskie, nie mamy zgromadzonych dodatkowych środków na starość, a te oszczędności, które zgromadziliśmy trzymamy w fatalny sposób, nie przynoszący nam korzyści.
Druga strona medalu
Ale są i dobre wieści. Po pierwsze mamy wreszcie z czego oszczędzać. Jak podaje GUS, nadwyżki finansowe gospodarstw domowych zbliżają się do 30 proc. Innymi słowy 70 proc. naszego dochodu wydajemy na bieżące potrzeby, resztę możemy odłożyć A jeszcze 10 lat temu wydawaliśmy blisko 90 proc. naszych dochodów.
Nic nie wskazuje też na to, by nasza gospodarka w najbliższym czasie przestała się rozwijać, sytuacja na rynku pracy miała się zdecydowanie pogorszyć, a pensje przestały rosnąć. Ta optymistyczna perspektywa sugeruje, by zacząć myśleć o gromadzeniu nadwyżek finansowych.
No i wreszcie pojawił się produkt oszczędnościowy, jakim są Pracownicze Plany Kapitałowe, który pozwala nam bezpiecznie i efektywnie gromadzić oszczędności, ze współudziałem państwa i pracodawcy. To najlepszy po 89 r. mechanizm oszczędzania.
Konkluzja optymistycznych wieści: mamy nadwyżki finansowe, nic nie wskazuje, byśmy dalej nie osiągali wyższych dochodów, mamy też wreszcie bardzo atrakcyjny mechanizm oszczędzania jakim są PPK.
Upiory OFE
Nad tym wszystkim krąży niestety upiór nieufności spowodowany tym, co poprzedni rząd zrobił z OFE. Nacjonalizacja zgromadzonych tam pieniędzy powoduje, że pierwszą reakcją wielu ludzi na program PPK jest stwierdzenie: "nie wchodzę do tego, bo znowu przyjdzie rząd i mi zabierze". I nie pomaga często tłumaczenie, że są to całkiem prywatne pieniądze, że taki jest bezpośredni zapis w ustawie, że w każdej chwili można je wypłacić.
Dlatego niezwykle dobrze stało się, że premier Mateusz Morawiecki w dzisiejszym expose zgłosił pomysł, by w ustawie zasadniczej zapisać prywatny charakter dodatkowych oszczędności emerytalnych Polaków, m.in. PPK. To nie tylko dodatkowe wzmocnienie ochrony gromadzonych tam pieniędzy, ale także wyraźna deklaracja rządu, że nie ma (nigdy zresztą nie miał) zamiaru w jakikolwiek sposób dysponować gromadzonymi w PPK pieniędzmi.
Czy PPK może być korzystne dla pracodawcy?
Nawet gdyby nie udało się wpisać prywatnego charakteru PPK czy IKE do Konstytucji można pomyśleć, by 2/3 głosów w Sejmie uchwalić odpowiednią ustawę, która będzie to gwarantować. Z zastrzeżeniem, że tylko taką proporcją głosów można ją zmienić. Tak zrobili w 2011 r. Węgrzy, uchwalając swoją ustawę regulującą wspieranie rodzin.
Karty są na stole. Trudno mi sobie wyobrazić, by jakieś ugrupowanie w Sejmie nie chciało takich dodatkowych gwarancji dla Obywateli.
Autor: Bartosz Marczuk, wiceprezes Polskiego Funduszu Rozwoju, odpowiadający za wdrożenie PPK, wcześniej m.in. wiceminister rodziny odpowiedzialny za politykę rodzinną
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl