Projekt ustawy o emeryturach stażowych zakłada, że na emeryturę będzie mógł przejść każdy po przepracowaniu określonej liczby lat. Świadczenie przysługiwałoby kobietom mającym na koncie łącznie 35 lat okresów składkowego i nieskładkowego, a mężczyznom - posiadającym 40 lat.
Gdyby zatem statystyczni Kowalscy zaczęli pracować już od 18. roku życia, na emeryturę mogliby przejść nawet 7 lat przed osiągnięciem wieku emerytalnego, który wynosi odpowiednio: 60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn. Trzeba jednak zastrzec, że taką formę świadczenia mogłyby wybrać wyłącznie te osoby, których składki lub kapitał pozwala na wypłatę co najmniej emerytury minimalnej (dziś 1250,88 zł).
"Solidarność" mówi o prawie, a nie obowiązku
Za projektem stoi NSZZ "Solidarność". Związkowcy z początku liczyli na Andrzeja Dudę, gdyż prezydent obiecywał powołanie emerytur stażowych zarówno w trakcie kampanii wyborczej w 2015 roku, jak i w roku 2020.
Prezydent jednak chciał wypracować odpowiednie rozwiązanie do końca swojej kadencji (czyli do 2025 roku), a "S" tyle czekać nie zamierzała. Dlatego też już we wrześniu 2021 roku związkowcy złożyli własny projekt do Sejmu.
- Emerytury stażowe to prawo wyboru dla osób, które zaczęły pracę dużo wcześniej, by miały możliwość skorzystania z emerytury wcześniej. To będzie możliwość, a nie obligatoryjne świadczenie - przekonywał w programie "Newsroom" Marek Lewandowski, rzecznik NSZZ "Solidarność".
ZUS: na emerytury stażowe nie ma pieniędzy
Na reformie zaproponowanej przez związek suchej nitki nie zostawił Zakład Ubezpieczeń Społecznych. Oprócz oczywistych argumentów typu stwierdzenia faktu, że emerytury stażowe będą "przeciwdziałać trendowi wydłużania aktywności zawodowej Polaków", ZUS przyznał wprost: na te świadczenia zabraknie pieniędzy w kasie.
Z wyliczeń Zakładu wynika, że gdyby wszyscy uprawnieni do emerytury stażowej skorzystali z tego, to w latach 2022-2031 wydatki FUS zwiększyłyby się aż o 70,9 mld zł.
Równocześnie o 50,2 mld zł spadłyby wpływy do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych ze składek pracowników, bo wzrosłaby liczba ludzi odchodzących z rynku pracy. Razem daje to dziurę budżetową w kwocie 121,1 mld zł.
Emerytury stażowe będą głodowymi świadczeniami
Natomiast Oskar Sobolewski z Instytutu Emerytalnego w rozmowie z money.pl kilkukrotnie na przestrzeni ostatnich miesięcy podkreślał, że ta propozycja "Solidarności" to tak naprawdę dalsze obniżanie i tak już relatywnie niskiego wieku emerytalnego. A to nieuchronnie wiązałoby się z obniżką wysokości świadczeń.
- Emeryturę stażową możemy faktycznie wprowadzić, a przynajmniej rozmawiać o takim projekcie, ale ten pomysł "Solidarności" powinien zostać zmodyfikowany. Przede wszystkim staż pracy na poziomie 45 lat to jest substytut, wyrównanie wieku emerytalnego dla tych, którzy wcześniej wchodzą na rynek pracy. Powinien być także równy staż pracy dla kobiet i mężczyzn, a minimum, jakie powinniśmy mieć zgromadzone w ZUS-ie, to nie minimum pozwalające na wypłatę minimalnej emerytury, ale takie, by było to świadczenie godne - mówił ekspert w programie "Money. To się liczy".