Polska się kurczy. Potwierdziły to wyniki Spisu Powszechnego. W ciągu dekady ubyło około 300 tysięcy obywateli. Do tego w najbliższych dziesięcioleciach może nas czekać katastrofa demograficzna, a co za tym idzie poważne niebezpieczeństwo załamania systemu emerytalnego. Dlatego też nie jest zaskoczeniem deklaracja wiceminister rodziny i polityki rodzinnej Barbary Sochy na temat pomysłu tzw. emerytur alimentacyjnych, których wysokość ma zależeć od składek odprowadzonych przez dzieci. Rząd musi być świadomy zagrożeń.
Choć ministerstwo bardzo szybko zdementowało te informacje, nie oznacza to, że temat przyszłego kształtu emerytur opartego na mechanizmach alimentacyjnych można wyrzucić do kosza.
Emerytury alimentacyjne - o co chodzi?
Ten sposób naliczania emerytury będzie uzależniał tak naprawdę wysokość świadczenia od sytuacji zawodowej dzieci. Im lepiej będą sobie radzić na rynku pracy pociechy przyszłych emerytów, tym bardziej wzrosną ich świadczenia po osiągnięciu wieku emerytalnego. Bez głębszej analizy można powiedzieć, że takie rozwiązanie w przypadku różnic ekonomicznych występujących nie tylko między regionami, a czasami nawet dzielnicami miast, może być niesprawiedliwy.
Nie jest to nowy pomysł nad Wisłą. Temat uzależnienia świadczenia od składek dzieci pojawił się w Polsce już dekadę temu, a we Francji podobne rozwiązanie już funkcjonuje. Czeski rząd też myśli nad modyfikacją swojego systemu w tym kierunku.
- Podobną koncepcję przedstawili Czesi. Ale ona dotyczy kobiet. Pomysł wprowadzenia tego rozwiązania w Polsce był już 10 lat temu podnoszony przez stowarzyszenie Koliber. Dotyczył powiązania świadczenia emerytalnego od składek odprowadzanych przez dzieci — tłumaczy w rozmowie z money.pl prezes Instytutu Emerytalnego Antoni Kolek.
Rząd Zjednoczonej Prawicy obniżył wiek emerytalny, czego skutkiem jest wypchnięcie seniorów z rynku pracy. Niestety wskaźniki przyrostu demograficznego nie pozostawiają złudzeń – szanse na wymianę pokoleń w wieku produkcyjnym do 2040 r. są nikłe. Dlatego czekać nas będzie reforma emerytalna lub ponowne podwyższenie wieku, a może to i to. Tylko czy emerytury alimentacyjne są dobrym rozwiązaniem w przypadku Polski? Ministerstwo podkreśliło w komunikacie dementującym doniesienia dziennikarzy, że "dyskutowane i analizowane są różne rozwiązania w obszarach polityki prorodzinnej i prodemograficznej".
Ciekawy pomysł, ale trudny do zrealizowania w polskich realiach
Antoni Kolek uważa, że sam pomysł jako koncepcja jest z punktu widzenia akademickiej dyskusji bardzo ciekawy, ale w polskich realiach może się nie sprawdzić. Prezes Instytutu Emerytalnego widzi przynajmniej kilka zagrożeń związanych z takim rozwiązaniem przełożonym na polski grunt.
- Jednym z problemów jest odpowiedź na najważniejsze pytanie — do kogo skierowane będzie takie rozwiązanie. Dla obecnych emerytów? Najprawdopodobniej nie ma możliwości, żeby to zrobić. Takie rozwiązanie może zostać uznane za naruszenie praw już nabytych i byłoby do podważenia – mówi money.pl Antoni Kolek.
Zdaniem Kolka to niejedyny problem, z jakim musieliby poradzić sobie ustawodawcy w trakcie prac nad odpowiednimi ustawami. Grup, które mogłyby na tym stracić lub uznać za niesprawiedliwe, może być więcej.
- Jeżeli chodzi o obywateli, którzy mają 50 i więcej lat, to takie osoby mogą powiedzieć, że gdyby wiedziały wcześniej, że takie rozwiązanie mogło być wprowadzone, to wtedy zdecydowałoby się na większą liczbę dzieci – tłumaczy prezes Instytutu Emerytalnego.
Bogaci mają więcej dzieci? To oni skorzystali najwięcej na 500+
Kolejnym problem może być to, że taki system niekoniecznie byłby korzystny dla najbiedniejszych Polaków. Antoni Kolek zwraca uwagę na to, że dziecko prawnika ma większe szanse na to, że również zostanie w przyszłości prawnikiem i "zarobi" rodzicom więcej od dziecka pracowników fizycznych z małego ośrodka miejskiego. Do tego występują duże dysproporcje między dochodami zależne od miejsca zamieszkania.
Ekonomista i współautor podcastu "Ekonomia i cała reszta" Łukasz Komuda zwraca uwagę na pewien paradoks dotyczący dzietności.
- Może okazać się jak w przypadku 500+, że tak naprawdę najwięcej skorzystają na tym rozwiązaniu najbogatsi. Ludzie o najmniejszych dochodach mają najmniej dzieci. W Polsce pokutuje wizja biednej rodziny z szóstką potomstwa. Jest to pomysł ciekawy, który na pewno byłby dobrym rozwiązaniem w przypadku kobiet. Jest nad czym dumać – mówi money.pl Komuda.
Emerytura alimentacyjna a osoby niehetoronormatywne
Trzeba pamiętać też o grupach, które z powodów niezależnych nie mogą mieć dzieci. Część populacji jest bezpłodna, a część z różnych powodów nie może po prostu posiadać dzieci. Co w takim wypadku? Do tego dochodzą osoby nieheteronormatywne, które w zasadzie w polskim prawie nie istnieją, są białą plamą, która nie może adoptować dzieci. Mamy też osoby po tranzycji płciowej, które też nie mogą mieć potomstwa.
Adopcja dzieci przez pary homoseksualne pojawia się tak naprawdę tylko w kontekście konserwatywnego straszaka, które ma hamować zmiany legislacyjne, które miałby zbliżyć polskie prawo pod względem równości wszystkich obywateli do prawodawstwa większości państw Unii Europejskiej.
- To będzie kwestia równości. Francuzi nie mają takiego problemu, bo nie stawiają barier dla osób nieheteronormatywnych, które mogą adoptować dzieci i nie są wykluczone z tego powodu. U nas tej równości nie ma, a taki pomysł jeszcze pogłębi wynikające z tego nierówności – komentuje money.pl potencjalne problemy związane z takim rozwiązaniem ekonomista Łukasz Komuda.
Kolejna komplikacja prawa
Problemem jest wiedza ekonomiczna i prawna Polaków, która jak pokazują badania – nie należy do najwyższych. Już teraz tak naprawdę ciężko założyć, jak będzie wyglądać nasza przyszła emerytura, dodanie do tego kolejnych zmiennych jeszcze bardziej skomplikuje cały system.
- Fundament i logika systemu emerytalnego są dość czytelne, ale niestety Polacy nie do końca rozumieją, jak działa system emerytalny i temat emerytur jest dla nich mało transparentny. Obawiam się, że takie rozwiązania mogłyby być mało przejrzyste dla Polaków – tłumaczy Łukasz Komuda.
Idealnym przykładem na to, jak można skomplikować prawo, jest Polski Ład. Polacy, którzy wcześniej nie do końca orientowali się w niuansach podatkowych, w tej chwili zostali wrzuceni do głębokiej wody.