Jeżeli program emerytalny Andrzeja Dudy, o którym pisze poniedziałkowa "Gazeta Wyborcza" zostałby przyjęty przez rząd, to kobieta, która rozpocznie pracę w wieku 20 lat, zasiłek mogłaby pobierać po skończeniu 55 roku życia. To o 5 lat wcześniej niż zakładają obecne przepisy.
Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że wcześniejsze przejście na emeryturę oznacza mniej składek odłożonych przez podatnika, a także dłuższe pobieranie świadczenia. Oznacza to, że mniejszy kapitał, który wpłacimy na ZUS, będzie nas musiał "utrzymać" przez dłuższy okres, niż w przypadku przejścia na emeryturę w późniejszym wieku.
- To kupowanie poparcia kosztem trwałości systemu emerytalnego i przyszłości młodych Polaków – mówi "GW" dr Łukasz Wacławik, ekspert od ubezpieczeń społecznych. Dodaje, że "zamiast naprawy systemu" politycy oferują kolejne "przekupstwa", które doprowadzą do "głodowych emerytur".
Dziennik wskazuje, że Kancelaria Prezydenta spytała ZUS o to, ile osób skorzysta na proponowanej zmianie, a także ile wyniosą ich koszty. Zakład ma podać dane w styczniu. Eksperci, zapytani przez dziennikarzy, już teraz są w stanie oszacować te liczby.
- Jeśli każda z tych 400 tys. osób, które tylko w pierwszym roku przejdą na stażową emeryturę otrzymałaby średnie świadczenie tj. ok. 2100 zł brutto, to w skali roku wyniesie to Fundusz Ubezpieczeń Społecznych prawie 11 mld zł. Podobne koszty byłyby w każdym kolejnym roku - twierdzi Antoni Kolek, prezes Instytutu Emerytalnego, w rozmowie z "GW".
Co oznacza praca do 55. roku życia? Emeryturę minimalną, która dziś wynosi 1100 złotych brutto (od 2020 roku 1200 złotych brutto). Na to też ma mieć rozwiązanie Kancelaria Prezydenta. Jeden z wariantów nowych rozwiązań zakłada, że z programu Andrzeja Dudy skorzystaliby tylko ci, którzy zbiorą na tyle duży kapitał, który pozwoli na wypłatę 130 proc. najniższej emerytury. Z programu zatem zostaliby wykluczeni wszyscy zarabiający poniżej średniej krajowej, jak podaje "GW".
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl