Eksperci nawet nie udają, że państwowa emerytura dla osób, które zaczynają pracę lub są przed trzydziestką, będzie na godziwym poziomie. Główny ekonomista ZUS przyznał ostatnio, że za kilkadziesiąt lat (do 2080 roku) emerytura będzie stanowić około 23 proc. przeciętnego wynagrodzenia.
Emerytura będzie więc o połowę niższa w porównaniu z obecną, patrząc przez pryzmat relacji emerytury do zarobków. Obecnie tzw. stopa zastąpienia jest niewiele powyżej 50 proc. A i tak wiadomo, że niewesołe jest życie staruszka.
Osoba zarabiająca teraz około 4 tys. zł może liczyć na blisko 2 tys. zł emerytury. Nowe pokolenie, które będzie kończyć pracę za 60 lat, przy tych samych zarobkach otrzyma około 920 zł.
Eksperci Instytutu Emerytalnego podkreślają, że emeryci żyją coraz dłużej, a na dodatek rząd obniżył wiek emerytalny. Przez to pieniądze zebrane w składkach trzeba dzielić na więcej miesięcy i wypłaty będą dramatycznie niskie.
Co zrobić, żeby za kilkadziesiąt lat obecni 30-latkowie nie głodowali? Instytut Emerytalny wzywa do podwyższenia wieku emerytalnego. To samo rekomendują Polsce unijne instytucje.
Trzeba dodatkowo oszczędzać
Nie trzeba jednak harować do końca życia, żeby godnie żyć na starość. Kluczem w przypadku emerytur jest oszczędzanie. Problem w tym, że dziura w systemie emerytalnym jest tak duża, że nawet przy regularnym oszczędzaniu pieniędzy trzeba będzie odkładać spore sumy, żeby zniwelować negatywny efekt demografii.
Z wyliczeń money.pl wynika, że by móc utrzymać stopę zastąpienia na obecnym poziomie w 2080 roku, przy analogicznych zarobkach i przejściu na emeryturę w wieku 60 lat trzeba od 25. roku życia odkładać dodatkowo około 560 zł miesięcznie (przy założeniu, że środki oprocentowane byłyby na 1,5 proc. w skali roku - tyle wynosi średnie oprocentowanie depozytów w bankach).
Czytaj więcej: Pracownicze Plany Kapitałowe - na czym to polega? [Poradnik]
W ten sposób na emeryturę uzbieralibyśmy dodatkowe 310 tys. zł. Przy szacowanym przez GUS dalszym trwaniu życia kobiet i mężczyzn na poziomie 260 miesięcy (dla osób w wieku 60 lat) daje to około 1100 zł dodatku miesięcznie do państwowej emerytury.
Przy przejściu na emeryturę w wieku 65 lat kwota potrzebna do odłożenia co miesiąc spadłaby w okolice 400 zł.
Warto podkreślić, że wiele zależy od tego, w jaki sposób oszczędzamy. Wystarczyłoby znaleźć sposób, dzięki któremu roczne zyski (odsetki) wynosiłyby 3 proc. Przy takim oprocentowaniu odłożone 280 zł miesięcznie powinno starczyć, żeby zniwelować negatywny efekt demografii.
Oczywiście wyliczenia te są oparte na szeregu założeń, które do 2080 roku mogą się zdezaktualizować (takie jak zarobki, oprocentowanie itp). Mimo tego pokazują skalę problemów systemu emerytalnego za kilkadziesiąt lat i wskazują, że przyszli emeryci mają wybór tylko między dwiema opcjami: znacznie dłuższą pracą lub koniecznością dodatkowego oszczędzania.
Jak oszczędzać?
Instytut Emerytalny wskazuje na kilka rozwiązań, które mają zachęcać do dodatkowego oszczędzania na emeryturę. Ustawowo regulowane są kwestie Indywidualnych Kont Emerytalnych (IKE) i Indywidualne Konta Zabezpieczenia Emerytalnego (IKZE). Ich zaletą są ulgi podatkowe, które w perspektywie kilkudziesięciu lat mogą przynieść spore zyski.
Popularną formą oszczędzania są lokaty bankowe. Niestety ich oprocentowanie jest bardzo skromne. Za to środki są bezpieczne. Do 100 tys. euro jest gwarantowane przez BFG.
Innym rozwiązaniem są obligacje skarbowe. Pożyczając pieniądze państwu na 10 lat, możemy liczyć na 2,7 proc. w pierwszym roku i o 1,5 pkt proc. wyższe od inflacji oprocentowanie w kolejnych latach. Oczywiście są też krótsze opcje oszczędzania, choć mniej korzystne.
Dla osób bardziej zorientowanych na rynkach finansowych są też np. fundusze inwestycyjne. Bardziej ryzykowne lokowanie oszczędności przez giełdę w perspektywie nawet kilkudziesięciu lat może przynieść duże zyski, ale jest też ryzyko poniesienia strat.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl