Zasada jest prosta: taką mamy emeryturę, jaką sobie wypracujemy. Kto odkłada więcej, w przyszłości będzie się cieszył wyższym świadczeniem. Nie bez znaczenia jest również czas trwania oszczędności. Każdy dodatkowy rok składkowy procentuje. Kto zdecyduje się pracować jeszcze kilka lat po przekroczeniu wieku emerytalnego, będzie miał wyższą emeryturę.
Ale w życiu nie wszystko przecież przebiega tak, jak byśmy sobie życzyli. Nie każdy, nawet pomimo szczerych chęci, mógł pracować. Aby więc na "stare lata" nie został bez żadnych pieniędzy, przepisy przewidują możliwość ubiegania się o specjalne świadczenie. Jest ono przyznawane wyłącznie w szczególnych przypadkach, a chętny musi wyjaśnić, dlaczego nie wypracował stażu pracy, który dawałby mu prawo do renty lub emerytury.
O specjalnych emeryturach pisze "Gazeta Wyborcza". Najczęściej przyznawane są w wysokości świadczenia minimalnego – do końca lutego to 1200 zł brutto, a od marca 1250 zł brutto.
Aby prezes ZUS mógł przyznać świadczenie w drodze wyjątku, muszą być spełnione łącznie cztery warunki:
1. Wnioskodawca jest lub był osobą ubezpieczoną (czyli legalnie pracował lub pracuje i odprowadza składki) lub jest członkiem rodziny pozostałym po ubezpieczonym (chodzi o najbliższą rodzinę – dzieci, małżonek).
2. Wnioskodawca nie spełnia warunków ustawowych do uzyskania świadczeń wskutek szczególnych okoliczności.
3. Nie może podjąć pracy lub działalności objętej ubezpieczeniami społecznymi ze względu na całkowitą niezdolność do pracy lub wiek.
4. Nie ma niezbędnych środków utrzymania.
Każda sprawa rozpatrywana indywidualnie
Prezes ZUS każdą sprawę rozpatruje indywidualnie, a przepisy nie regulują sztywno powyższych kwestii. Przykładowo, nie przesądzają (punkt 1), jak długo wnioskodawca pracował i odprowadzał składki ani przy jakim wieku (punkt 3) można mówić, że to właśnie on odpowiada za to, że wnioskodawca nie jest w stanie podjąć pracy.
"GW" wyjaśnia jednak, że większe szanse na otrzymanie specjalnej emerytury ma osoba, która przepracowała kilka lat, a nie tylko kilka miesięcy, a "szczególne okoliczności", które uniemożliwiły podjęcie pracy, powinny wynikać z sytuacji zdrowotnej ubezpieczonego lub kogoś z jego najbliższej rodziny.
Małe szanse na świadczenie ma więc kobieta, która nie pracowała, bo zdecydowała się spędzić kilkanaście lat w domu, opiekując się dwojgiem zdrowych dzieci. Okoliczność, że gdy w wieku 40 lat chciała podjąć pracę, lecz proponowano jej wyłącznie prace "na czarno", raczej nie przekona prezesa ZUS do przyznania jej świadczenia.
Co innego, gdy nie mogła podjąć pracy, bo opiekowała się chorym dzieckiem, a później przejęła opiekę nad obłożnie chorym małżonkiem.
Można różnie rozumieć zastrzeżenia
A co to znaczy, że "nie ma niezbędnych środków do utrzymania"? To kolejna kwestia uznaniowa. "Gazeta Wyborcza" podaje przykład kobiety, której wniosek o świadczenie został odrzucony, gdyż wychowywała ona dziecko, na które zasądzone były alimenty w wysokości 3 tys. zł miesięcznie. "Dochód na osobę w rodzinie wynosił więc 1,5 tys. zł, a to za dużo, aby świadczenie specjalne przyznać" – tak ZUS miał tłumaczyć odmowę.
Takie podejście dziwi, bo alimenty od drugiego rodzica zasądzone są na dziecko i mają być przeznaczane na jego potrzeby, nie zaś finansować codzienne życie niepracującego drugiego rodzica. Oparcie odmowy na tym argumencie wydaje się więc być możliwe do podważenia. Kto uważa, że spełnia warunki, powinien więc starać się o świadczenie, a w razie odmowy może się odwołać do wojewódzkiego sądu administracyjnego.
Również premier może przyznać emeryturę specjalną osobom, które mają szczególne zasługi w polityce, kulturze, sporcie itp.