Emerytury groszowe, czyli takie poniżej emerytury minimalnej, otrzymuje obecnie w Polsce ok. 397 tys. osób. W perspektywie 2030 r. ich liczba zbliży się do 600 tys. Jest to narastający problem dla całego systemu.
- To jest polska specyfika. Wypłacając 4 czy 40 groszy, a nawet 4 czy 40 zł emerytury, trzeba dopłacić za dokonanie przekazu pieniężnego ok. 10 zł. To nieracjonalne, a dla odbiorcy takiego świadczenia to żadna emerytura - mówiła w rozmowie z money.pl prof. Gertruda Uścińska, była prezes ZUS.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Od marca minimalna emerytura wyniesie 1780,96 zł. Każda kwota poniżej tej stawki będzie więc emeryturą groszową. Jak dowiaduje się money.pl, jednym z sondowanych obecnie pomysłów w Ministerstwie Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej jest podniesienie groszówek do minimalnej. Miał on być artykułowany i sprawdzany m.in. przez środowiska współpracujące z resortem w ramach RDS-u.
- Nie wiem, nad jaką wersją ustawy pracuje obecnie MRPiPS. Wiem, że są różne warianty i propozycje - kwituje krótko w rozmowie z money.pl Marzena Okła-Drewnowicz, pełnomocniczka rządu ds. polityki senioralnej. Z kolei ministerstwo pracy w tej sprawie nabiera wody w usta i oficjalnie nie odpowiada na nasze pytania.
Opcji na stole jest kilka, ale ten jest najbardziej kontrowersyjny - mówią nam z kolei eksperci.
Eksperci: zły pomysł
- Jest to bardzo niebezpieczny pomysł. Po pierwsze, kosztowałby ok. 3 mld zł. Po drugie, byłby niesprawiedliwy wobec osób, które przez lata pracowały na oskładkowanych umowach. Zgromadziły wymagany kapitał itd. Po prostu promowalibyśmy jazdę na gapę. Tego nie wolno robić - mówi money.pl osoba znająca kulisy sprawy.
Jak tłumaczyła nam niedawno prof. Uścińska, w Polsce już jedna opłacona składka otwiera prawo do emerytury.
W większości krajów unijnych jest to piętnaście, dziesięć lub pięć lat ubezpieczenia. Obywatel musi być w systemie na poważnie, a nie tylko incydentalnie. Musi zgromadzić jakiś kapitał emerytalny, by nabyć prawo do emerytury. U nas tego dolnego progu po prostu nie ma, choć przed reformą z 1999 r. był. Dzisiaj powinniśmy oczywiście zachować nabyte prawa do świadczeń, ale jednocześnie wprowadzić stopniowo dla kolejnych roczników warunek minimalnego stażu ubezpieczenia do nabycia emerytury - postulowała.
Czy byłoby to 5, 10, czy 15 lat - o tym już musiałby zdecydować rząd. W tym kontekście warto przypomnieć, że obecnie jest tak, że aby uzyskać minimalną emeryturę, kobieta musi przepracować 20 lat, a mężczyzna - 25 lat. I o to rozbija się cały pomysł.
"Godzi w sprawiedliwość społeczną"
- Podniesienie emerytur groszowych do minimalnej oceniam jako zły pomysł. Dlaczego osoba otrzymująca kilka groszy emerytury, która przez całe swoje życie odłożyła jedną lub dwie składki, miałaby otrzymywać taką samą emeryturę jak osoby ze stażem minimalnym, tj. 20 lat odprowadzania składek dla kobiet i 25 lat dla mężczyzn. Tego typu propozycje godzą w elementarną sprawiedliwość społeczną - komentuje dla money.pl prof. Agnieszka Chłoń-Domińczak, prorektor ds. nauki SGH.
- W swoim czasie ZUS miał pomysł, aby wypłacić te emerytury jednorazowo, a nie co miesiąc. Moim zdaniem jest to znacznie lepsze i sprawiedliwsze społecznie rozwiązanie - dodaje.
Podobnego zdania jest Tomasz Lasocki, adiunkt na Uniwersytecie Warszawskim, ekspert od ubezpieczeń społecznych. Wskazuje, że przed miesiącem zespół prof. Piotra Szukalskiego z Uniwersytetu Łódzkiego opublikował wyniki badań nad przyczynami zjawiska emerytur niższych niż minimalne.
Wynika z nich, że jedną z głównych przyczyn jest macierzyństwo. Dostają je również ci, których zatrudnienie było rzeczywiście incydentalne.
Warto wobec tego zastanowić się, czy i ewentualnie na jakich zasadach państwo powinno uwzględnić zachowania społecznie pożądane - takie właśnie jak macierzyństwo, które powodują brak samodzielności finansowej na emeryturze. Trzeba pamiętać, że reguła nabywania emerytury - jeśli pracujesz, to będziesz miał emeryturę - była znana od ponad stulecia, więc do koncepcji podniesienia każdej emerytury groszowej do kwoty gwarantowanej podchodzę z rezerwą - mówi nam Lasocki.
Dużo znaków zapytania
Tym bardziej że, jak przekonuje, taki koncept oznaczałby również konieczność podniesienia świadczeń dla obcokrajowców, którzy, pracując w Polsce przez krótki okres, również nabyli prawo do emerytury. Dlatego też zgadza się on z prof. Uścińską co do wprowadzenia minimalnego stażu pracy, aby w ogóle wypracować jakiekolwiek świadczenie. Tak jak jest to rozwiązane w Unii Europejskiej.
- Bez tego nasz system emerytalny z najniższym dla kobiet wiekiem emerytalnym w Unii, "trzynastkami" i "czternastkami", prawem do renty rodzinnej po zmarłym emerycie groszowym w gwarantowanej wysokości oraz prawem do opieki zdrowotnej dla każdego - choćby groszowego emeryta, jest nazbyt otwarty - argumentuje Tomasz Lasocki.
Wśród innych pomysłów pojawiają się rozwiązania, które były już wcześniej dyskutowane w ZUS. Jak pisał kilka dni temu "Dziennik Gazeta Prawna", możliwe jest rozwiązanie zakładające, że "tylko emerytury groszowe stanowiące co najmniej 30 proc. najniższej emerytury wypłacane byłyby co miesiąc, a niższe raz na kwartał lub nawet raz w roku".
"Te wypłacane raz w roku miałyby być wypłacane wraz z trzynastą emeryturą. Sam emeryt w ten sposób finansowo nic by praktycznie nie zyskał, ale duże oszczędności zyskałby system" - informował "DGP".
Damian Szymański, wiceszef i dziennikarz money.pl