Diagnoza przyszłych emerytur w Polsce jest pesymistyczna. Instytut Sobieskiego oparł ją na analizie sytuacji w 45 najbardziej rozwiniętych krajach świata, w tym tych z OECD. Co ważne, tylko w 6 spośród 38 krajów OECD wiek emerytalny kobiet i mężczyzn jest różny. Do tego w wielu z nich trwa proces podnoszenia wieku emerytalnego.
Polska w końcówce stawki
Najbardziej dają do myślenia dwa zestawienia pokazane w analizie na podstawie publikacji OECD "Pension at a Glance 2023". Pierwsze prezentuje stopę zastąpienia dla osoby zarabiającej średnie wynagrodzenie, czyli relację pierwszej emerytury do ostatniej pensji. To prognozy dotyczące sytuacji w II połowie tego stulecia. Pokazują więc emerytalną przyszłość kobiet urodzonych po 1990 r. i mężczyzn po 1985 r.
To, że Polska wypada źle, jeśli chodzi o przyszłe emerytury kobiet, nie zaskakuje, bo od lat słyszymy o malejącej stopie zastąpienia. Natomiast zaskakuje to, jak bardzo jest źle. Po Litwie, stopa zastąpienia w Polsce będzie najniższa w OECD i wyniesie zaledwie 23 proc. (na Litwie to 18,2 proc.). Jeśli zatem nic się nie zmieni, kobiety po przejściu na emeryturę dostaną zaledwie nieco ponad jedną piątą pensji. Dla porównania, średnia stopa zastąpienia dla kobiet wyniesie w OECD 50 proc., czyli będzie dwa razy wyższa niż w Polsce.
W przypadku mężczyzn sytuacja jest nieco lepsza, bo stopa zastąpienia ma wynieść 29 proc., ale to i tak będzie sporo poniżej średniej w OECD - 50,7 proc. Dla porównania średnia w krajach UE jest jeszcze wyższa: 54,8 proc. dla mężczyzn i 54,3 proc. dla kobiet. Średnie dla krajów UE i OECD pokazują, że w większości tych krajów nie ma zasadniczych różnic w stopie zastąpienia kobiet i mężczyzn.
Drugie zestawienie tłumaczy, skąd biorą się takie dane. Pokazuje ono, że w 2050 r. - o ile nic się nie zmieni - Polska będzie po Kolumbii krajem z najniższym emerytalnym wiekiem kobiet w OECD (60 lat wobec 57 w Kolumbii). Znajdziemy się wówczas w gronie jedynie siedmiu państw OECD, w których ten wiek jest niższy niż 65 lat. "Istnieje ogólna zależność, że im kraj jest bogatszy, tym ten wiek jest wyższy. Zwracają tu uwagę kraje nordyckie, które mają ustalony moment odejścia z rynku pracy na poziomie wyższym od średniej" - można wyczytać w analizie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Dwa zestawy rozwiązań
A wiek emerytalny jest już bezpośrednio związany z wysokością świadczenia, zwłaszcza w systemie takim, jak polski, czyli w systemie bazującym na zdefiniowanej składce. Emeryturę wylicza się w nim, dzieląc składkę zgromadzoną przez lata pracy przez spodziewany czas pobierania emerytury. Im wcześniejsze przejście na emeryturę, tym krótszy okres oszczędzania, a dłuższy okres pobierania świadczenia więc i emerytura jest niższa.
Instytut Sobieskiego wyciąga z tych danych wnioski i proponuje dwa zestawy rozwiązań. Pierwszy to pakiet pomysłów, które mają zachęcić do dłuższej pracy bez pobierania emerytury. Kierunek nie zaskakuje, ponieważ rekomendacje do takich działań pojawiły się już w KPO. Komisja Europejska postuluje podnoszenie efektywnego wieku emerytalnego.
Trzeba wprowadzić zachęty do dłuższej aktywności, żeby ludzie widzieli, że jak pracują dłużej ponad wiek emerytalny, to na tym zyskują. Była pierwsza próba w 2022 r., czyli wprowadzenie ulgi w PIT dla seniora, ale wydaje się, że to jest jeszcze za mało - mówi autor analizy Instytutu Sobieskiego Bartosz Marczuk.
Proponowany zestaw działań to m.in. wprowadzenie specjalnego dodatku dla osób, które zdecydują się pracować po ukończeniu wieku emerytalnego bez pobierania świadczenia. Wynosiłby on 12 tys. zł za każdy rok pracy ponad wiek emerytalny, jednak wsparcie byłoby niepodzielne i wypłacane byłoby za każdy przepracowany rok. Przyszły emeryt mógłby wybrać, czy byłoby wypłacane w gotówce, czy w formie dopłaty do kapitału emerytalnego. Kolejny pomysł to zmiana większości składki rentowej pracowników w emerytalną. To także dotyczyłoby pracowników, którzy po przekroczeniu wieku emerytalnego nadal są aktywni i nie pobierają emerytury. Jak liczy Instytut Sobieskiego, dla osoby zarabiającej obecnie średnie wynagrodzenie (8 tys. zł) oznaczałoby to comiesięczny zastrzyk na jej konto emerytalne w ZUS w wysokości ok. 500 zł.
Oba te pomysły mają sprawić, by praca po osiągnięciu wieku emerytalnego bez pobierania emerytury była bardziej opłacalna, ponieważ obecnie najczęstszym zachowaniem aktywnych seniorów jest dalsza praca po osiągnięciu wieku emerytalnego, ale łącznie z pobieraniem emerytury. To powoduje, że gdy emeryt przestaje pracować, zostaje z relatywnie niskim świadczeniem. Te dwa rozwiązania mają być uzupełnione o inne miękkie działania - program aktywizacji seniorów, wciągnięcie do aktywizacji osób w wieku emerytalnym partnerów społecznych, zwłaszcza związków zawodowych oraz wdrożenie Centralnej Informacji Emerytalnej pokazującej, na jakie świadczenie może liczyć emeryt.
To jednak rozwiązania połowiczne, adresowane dla aktywnych. Dlatego Instytut proponuje drugi zestaw działań, zakładający powrót za jakiś czas do debaty o zrównaniu wieku emerytalnego kobiet. "W dalszej perspektywie, w toku debaty publicznej i minimalnego konsensusu społecznego oraz po dalszej poprawie zamożności społeczeństwa, dalszego wydłużania się trwania życia oraz realnego wzrostu aktywności zawodowej starszych osób, możliwa do podjęcia jest debata o ewentualnym podnoszeniu ustawowego wieku emerytalnego (choć na razie temat ten jest politycznie nie do przeprowadzenia)" - wynika z opracowania Instytutu.
Zarówno ton, jak i propozycja są bardzo ostrożne. Jest bowiem mowa o powolnym podnoszeniu wieku emerytalnego dla kobiet - trzy miesiące w ciągu roku, tak, żeby do zrównania wieku kobiet i mężczyzn doszło w latach 2050-2060. Proces mógłby się zacząć w 2035 r. "Czyli na przykład w 2035 roku wiek emerytalny kobiet wynosiłby 60 lat i 3 mc., w 2036 r. 60 lat i 6 mc., w 2037 r. – 60 i 9 mc., a 2038 – 61 lat i tak dalej" - czytamy w analizie.
Jednocześnie są propozycje działań osłonowych. Roczniki kobiet, których miałby dotyczyć ten proces (1975-1995), miałyby otrzymać bonus w postaci podwyższenia ich świadczenia 0,5 proc. za każdy miesiąc przepracowany powyżej 60 roku życia. Czyli dla kobiety, która przeszłaby na emeryturę w wieku 61 lat, emerytura byłyby wyższa o 6 proc. a dla tej, która zrobi to wieku 65 lat to już 30 proc. Dodatkowo wprowadzona byłaby możliwość skorzystania z emerytur stażowych, ale przy dość wyśrubowanych warunkach - 40 do 45 lat opłacania składek do ZUS o uzbieraniu przynajmniej 130 proc. składki potrzebnej do wyliczenia emerytury minimalnej. Inny pomysł dotyczy specjalnych zasad emerytalnych związanych z urodzeniem określonej liczby dzieci.
"Jesteśmy przekonani, że wdrożona spokojnie, w konsensusie, z długim vacatio legis, z odpowiednimi działaniami osłonowymi, bonusami i rekompensatami reforma może mieć szanse powodzenia. Zwłaszcza jej część dotycząca zachęt do dłuższej pracy" - taka jest konkluzja raportu.
Jego autorem jest Bartosz Marczuk, wiceprezes Instytutu Sobieskiego, wcześniej wiceprezes PFR oraz wiceminister rodziny, pracy i polityki społecznej w rządzie PiS odpowiedzialny za politykę prorodzinną i wprowadzenie 500 plus. Był jednocześnie wiceministrem w trakcie obniżania przez PiS wieku emerytalnego, którego mechanizm podnoszenia uruchomił wcześniej rząd Donalda Tuska.
Marczuk, choć krytykuje sposób podnoszenia wieku emerytalnego, był zwolennikiem takiego ruchu, ale jednocześnie znalazł się w rządzie, który reformę odwrócił. Dziś tak to tłumaczy: - Nie ma takiego ugrupowania, w którym wszyscy, jak jeden mąż, zgadzają się ze wszystkim programowo. To zawsze jest jakaś całość, wykuwana kompromisowo. Nie byłem politykiem, pracowałem dla rządu jako ekspert, choć oczywiście identyfikuje się z wartościami, które reprezentował, zwłaszcza jeśli chodzi o politykę na rzecz rodzin. Uważam, że w polityce społecznej trzeba podejmować nawet trudne tematy, zwłaszcza gdy zmienia się rzeczywistość. A tak jest w obszarze starzenia się populacji i groźby niskich świadczeń z systemu publicznego.
Grzegorz Osiecki i Tomasz Żółciak, dziennikarze money.pl