Wysokość emerytury minimalnej nie powinna zależeć od woli partii rządzącej, a samo świadczenie nie powinno być wypłacane każdemu, kto ma jedynie wymagany prawem staż pracy, ale nie ma na koncie zgromadzonego wystarczającego kapitału emerytalnego. System emerytalny "skanibalizował się", dąży do upowszechnienia emerytur minimalnych i należy go jak najszybciej zreformować – przekonują eksperci od ubezpieczeń społecznych.
Proponują, by w miejsce obecnej gwarancji minimalnej emerytury partie opozycyjne wprowadziły do swoich programów wyborczych tzw. filar zerowy, czyli bezwarunkowe świadczenie emerytalne dla wszystkich ubezpieczonych.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Minimalna emerytura nie dla każdego
Prof. Paweł Wojciechowski, były minister finansów, a obecnie szef Rady Gospodarczej Polska 2050 Szymona Hołowni, jest za. Jego zdaniem, zamiast dopłacać emerytom do minimalnego świadczenia, państwo powinno dać wszystkim emerytom nowy, bezwarunkowy filar zerowy.
Jak tłumaczy w rozmowie z money.pl prof. Wojciechowski, filar ten likwiduje szkodliwą dla systemu emerytalnego hybrydowość, która polega na tym, że mamy system zdefiniowanej składki (I filar) wraz z gwarancją minimalnej emerytury.
- Idea filara zerowego polega na oddzieleniu od I filara tej gwarancji. A w miejsce gwarancji powstaje filar zerowy, który składa się ze wszystkich dotychczasowych elementów budżetowych, a więc: sumy dopłat minimalnej emerytury, świadczeń jednorazowych takich jak 13. i 14. emerytura oraz kwotowej waloryzacji. Suma tych wszystkich elementów podzielona przez 12 miesięcy daje właśnie filar zerowy w wysokości od 300 do 500 zł - tłumaczy prof. Wojciechowski.
Finalnie świadczenie składałoby się więc z kwoty bazowej (300 plus lub 500 plus - do ustalenia na podstawie stanu budżetu państwa) oraz I filara, który nadal opierałby się na zasadzie zdefiniowanej składki, z tym że już bez gwarancji systemowej, "niejako skonsumowanej już przez filar zerowy".
Swój pomysł na zerowy filar ma też dr Tomasz Lasocki z Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego. Podkreśla, że kwota bazowa - czy to uzależniona (zgodnie z propozycją prof. Wojciechowskiego) od posiadanego obywatelstwa, czy też, jak on proponuje - od okresu ubezpieczenia - byłaby punktem wyjścia.
Istota tego pomysłu sprowadza się do tego, by ubezpieczony rzeczywiście i jak najszybciej osiągał stan, w którym każda odprowadzona do ZUS składka podwyższała jego przyszłą emeryturę - tłumaczy dr Lasocki.
Według obu naszych rozmówców obecnie obowiązujące przepisy zamiast zachęcać Polaków do odprowadzania pełnych składek emerytalnych od dochodów do ZUS, zniechęcają ich do tego. W efekcie rośnie liczba emerytur minimalnych, do których ZUS musi dokładać z kieszeni innych podatników i ubezpieczonych.
- Niezbędne są szybkie zmiany, bo ZUS nie wytrzyma takiego obciążenia - mówi Lasocki.
Politycy chcą reform, ale...
Co na to politycy? Wszyscy przedstawiciele opozycji, z którymi rozmawiał money.pl, przyznają, że system emerytalny wymaga szybkich reform i każda propozycja, która zmierza do jego naprawy oraz zachęci Polaków do dłuższego pozostawania na rynku pracy, jest warta rozważenia. O filarze zerowym nikt nie chciał jednak rozmawiać z nami wprost.
Poseł KO Arkadiusz Marchewka powiedział, że zdaje sobie sprawę z tego, że wśród jego rówieśników (trzydziestoparolatków) aż 70 proc. dostanie tylko minimalną emeryturę.
Jego zdaniem skuteczną zachętą do dłuższego pozostawania na rynku pracy byłoby przyjęcie przez Sejm projektu ustawy jego ugrupowania, który zakłada, że to ZUS opłacałby składki za tych Polaków, którzy odsuną w czasie przejście na emeryturę.
Z kolei Krzysztof Paszyk, poseł PSL, mówi nam, że osobiście byłby ostrożny z wprowadzaniem takich rozwiązań jak filar zerowy, bo jego zdaniem nie przyniesie to oczekiwanych rezultatów, czyli wyższych wpływów do ZUS. A ludziom, którzy będą otrzymywać niewystarczające do przeżycia świadczenie, i tak trzeba będzie wypłacić świadczenia socjalne, co finalnie może okazać się droższe niż dopłaty do emerytur w ZUS.
Co do tego, że system emerytalny należy bezwzględnie przebudować, nie mają wątpliwości dwaj posłowie Nowej Lewicy: Dariusz Wieczorek i Arkadiusz Iwaniak. Jak? Zapewniają, że o konkretach opowiedzą w marcu, kiedy ich partia pokaże program wyborczy.
Optymalizacja składek
Skąd wziął się pomysł wprowadzenia zerowego filara i odejścia od gwarantowanej emerytury minimalnej? Chodzi o to, by Polacy zaczęli płacić do ZUS.
Część osób, która liczy wyłącznie na minimalną emeryturę z ZUS, celowo "oszczędza" na składkach. Optymalizują one wysokość odprowadzanych danin, płacąc niskie składki na działalności gospodarczej – wybierając preferencje jak zwolnienia z ZUS lub mały ZUS.
Inni z kolei umawiają się z pracodawcą, że ten będzie odprowadzał za nich składki tylko od minimalnego wynagrodzenia, a resztę pensji będą pobierali pod stołem.
Takie osoby, po osiągnięciu wieku emerytalnego, jeśli mają wymagany staż pracy (25 lat mężczyźni, 20 lat kobiety), dostają minimalną emeryturę z ZUS, chociaż nie uzbierały na nią wpłatami.
W przyszłości dołączą do nich rzesze płacących składki do ZUS, którzy zarabiają zbyt mało, by mogli liczyć na więcej niż tylko minimalne świadczenie. To "zbyt mało" oznacza dziś pobierane wynagrodzenie w granicach 4-5 tys. zł brutto miesięcznie.
Do ich emerytur minimalnych ZUS również będzie musiał w przyszłości dopłacać. Stopa zastąpienia emerytur Polaków do 2060 r. spadnie poniżej 30 proc. Dzisiaj wynosi około 56 proc., ale już w 2040 r. może spaść poniżej 40 proc.
Przypomnijmy: stopa zastąpienia mówi o tym, jak duża będzie nasza przyszła emerytura w stosunku do ostatniego wynagrodzenia. ZUS oblicza ten wskaźnik dla całego kraju, biorąc pod uwagę przeciętną emeryturę oraz średnie wynagrodzenie pomniejszone o składkę na ubezpieczenie społeczne.
Osoby zarabiające dziś po 5 tys. zł miesięcznie przy stopie zastąpienia 30 proc. otrzymają w przyszłości ok. 1500 zł emerytury, czyli tyle, ile wynosi obecnie minimalne świadczenie z ZUS.
Taki sam wynik, czyli 1500 zł miesięcznie, można uzyskać – przy obecnie obowiązujących przepisach – wpłacając składki od minimalnej krajowej, czyli od 3490 zł miesięcznie. Różnicę w brakującym kapitale pokrywa ZUS z budżetu państwa.
Będzie wysyp bieda-emerytur
Już dziś ZUS dopłaca do minimalnych emerytur setki milionów złotych. Dla przykładu, w 2021 r. wyrównania do minimalnej emerytury dla 72,2 tysięcy świadczeniobiorców kosztowały 180,8 mln zł, a tylko w pierwszym półroczu 2022 r. – 98,4 mln zł. Średnia dopłata do jednego świadczenia wynosiła 208,68 zł.
Antoni Kolek, prezes Instytutu Emerytalnego, przypomina, że w systemie jest ok. 6 mln Polaków, których obecne wynagrodzenia nie pokryją w przyszłości nawet dzisiejszej minimalnej emerytury. Trzeba będzie za nich dopłacać do świadczeń z budżetu państwa.
– Jeśli można z tego wysnuć jakiś wniosek, to tylko taki, że system zbankrutował i nie jest systemem zdefiniowanej składki, ale de facto systemem najniższej emerytury. Można więc stwierdzić, że wprowadzono system emerytury obywatelskiej, nie informując o tym ubezpieczonych – ocenia ekspert.
Katarzyna Bartman, dziennikarz money.pl
Jeśli chcesz być na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami ekonomicznymi i biznesowymi, skorzystaj z naszego Chatbota, klikając tutaj.