We wtorek Sejm miał się zajmować zmianami w Otwartych Funduszach Emerytalnych, ale nie będzie. Kolejne etapy procesu legislacyjnego stanęły, a ustawa (konkretnie III czytanie, poprzedzające głosowania) zniknęła z porządku obrad. I to kolejny raz, bo pierwsze przesunięcie nastąpiło w ubiegłym tygodniu, w czwartek.
I nie jest najmniejszą tajemnicą, że sprzeciw w tym wypadku zgłosiła Solidarna Polska i posłowie Zbigniewa Ziobry. A skoro opozycja mówi reformie "nie", to bez posłów Zbigniewa Ziobry projekt by upadł.
Odłożenie w czasie jest zatem dla rządu o wiele lepszym rozwiązaniem niż klęska podczas głosowania. O tym, że to właśnie Solidarna Polska opóźnia cały proces, jako pierwsze informowało radio RMF FM. Wersję te potwierdzają kolejne media. Nam również politycy SP w nieoficjalnych rozmowach potwierdzają tę wersję wydarzeń.
Otwarte Fundusze Emerytalne to tylko pretekst. Nie, bo nie - tak w dużym skrócie można wyjaśnić, dlaczego SP nie popiera projektu. Przez ostatnie dwa lata nie był to temat dzielący koalicję. Ostatni głośny sprzeciw w kwestii OFE ze strony Solidarnej Polski miał miejsce w 2013 roku.
Wtedy jednak reformę (w innym kształcie, to trzeba podkreślić) przeprowadzała koalicja Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego. - Mówimy stanowcze "nie" dla grabieży pieniędzy z kont Polaków - mówił podczas jednej z konferencji Zbigniew Ziobro. Zmian proponowanych przez obecny rząd nie krytykował.
Skąd zatem protest? By przypomnieć, że kilkunastu posłów Solidarnej Polski może dość znacznie utrudnić prace rządu Mateusza Morawieckiego i torpedować pomysły Prawa i Sprawiedliwości.
Bez głosów SP nie przejdzie ani reforma OFE, ani żaden pomysł z "Nowego Polskiego Ładu", który ogłosić ma premier i prezes PiS. I jednocześnie - jak można usłyszeć od przedstawicieli Zjednoczonej Prawicy - to sygnał, by PiS zrezygnował z pomysłów "ogrania Solidarnej Polski" w sprawie europejskiego Funduszu Odbudowy.
I w tym przypadku SP mówi "nie", ale w grę wchodzi pominięcie spornego głosowania. Dokument, który pozwoli stworzyć Fundusz Odbudowy, mógłby trafić wprost od premiera Mateusza Morawieckiego do prezydenta Andrzeja Dudy. Sejm o "małej ratyfikacji" się tylko dowie, ale głosowania nie będzie.
A skoro głosowania nie będzie, to i kolejnej odsłony konfliktu.
Na czym ma polegać reforma?
- Wiele wskazuje na to, że rząd nie ma większości i dlatego ustawa likwidująca OFE nie została dziś przegłosowana – komentuje w money.pl Oskar Sobolewski, ekspert Instytutu Emerytalnego. - Wewnętrzne spory w coraz mniej Zjednoczonej Prawicy powodują, że temat OFE może się nie zakończyć w planowanych terminach - dodaje.
- Patrząc na harmonogram prac parlamentu, można już powiedzieć, że wejście w życie ustawy od 1 czerwca tego roku jest praktycznie niemożliwe - zauważa.
Na czym ma polegać zmiana w OFE? Po reformie w ręce większości Polaków - choć nie bezpośrednio na konto - wróci średnio po 8185 zł. A reszta? Zasili budżet państwa jako tak zwana "opłata przekształceniowa". Mówiąc w skrócie: około 1,5 tys. zł od każdego Polaka zasili Skarb Państwa. Może to być od 11 do 22 mld zł w zależności od tego, jakie wybory podejmą Polacy po reformie. O tym jednak za chwilę.
Z każdych 5 tys. w OFE opłata wyniesie 750 zł (4250 zł dla uczestnika OFE, 750 zł dla budżetu). Masz w OFE 10 tys. zł? Dostaniesz 8,5 tys. zł, opłata wyniesie 1,5 tys. zł. Masz 20 tys. zł - opłata wyniesie 3 tys. zł. Tych, którzy mają w OFE dziesiątki tysięcy złotych, nie ma jednak zbyt wielu.
Bolesna prawda jest jednak taka, że ze środków nie będzie można skorzystać wcześniej niż po osiągnięciu wieku emerytalnego. Wcześniejsza wypłata jest po prostu niemożliwa.
W wariancie podstawowym środki z OFE trafią na Indywidualne Konta Emerytalne (produkty już dostępne na rynku). Stanie się to bez żadnego wniosku, bez wizyty w urzędzie. Środki przekształcone w IKE będą w całości prywatne - a to oznacza, że są też dziedziczne.
W takim układzie w momencie przekształcenia zostanie pobrana wspomniana już opłata 15 proc.
Jest też druga opcja. Każdy uczestnik OFE będzie miał prawo do złożenia deklaracji i przeniesienia środków na indywidualne konto w ZUS. Trafią tam, gdzie już są nasze środki emerytalne.
Co ważne, to sposób na odłożenie opłaty w czasie. W momencie przekształcenia nikt nie pobierze 15 proc. wartości środków. Będzie trzeba jednak opłacić podatek dochodowy w momencie, gdy środki będą wypłacane wraz z emeryturą. Może to być 17 proc. lub 32 proc. (dla osób znajdujących się w II progu podatkowym).
Pieniądze przekazane z OFE do ZUS, w przeciwieństwie do tych, które trafią do IKE, nie będą podlegały dziedziczeniu. I już od 1 czerwca Polacy mieli decydować, gdzie chcą, by trafiły środki z ich kont. Właśnie dostali więcej czasu na decyzje.