Przez lata PiS nie kwapiło się do spełnienia obietnicy złożonej "Solidarności". Emerytury stażowe były gorącym kartoflem, przerzucanym pomiędzy resortami. Teraz jednak Jarosław Kaczyński zapowiedział, że PiS wprowadzi je po wyborach.
– (To jest – przyp. red.) sprawa, która pojawiła się już w roku 80. W porozumieniach sierpniowych była mowa o stażowych emeryturach. Długo to trwało, bo już 43 lata minęły od podpisania tych porozumień, ale dziś mogę już powiedzieć z radością: 38 lat dla kobiet, 43 lata dla mężczyzn – ogłosił na sobotniej konwencji programowej Prawa i Sprawiedliwości w Końskich Jarosław Kaczyński.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Emerytury stażowe. Ile to będzie kosztować i czy to dobry pomysł?
Pomysł ten kosztowałby w pierwszym roku funkcjonowania 3,2 mld zł, a w ciągu najbliższych 10 lat ok. 40 mld zł - wynika z wyliczeń FOR przygotowanych dla money.pl w ramach projektu Licznik Obietnic Wyborczych.
Polacy muszą wiedzieć, że wśród kamieni milowych rząd PiS zapisał efektywne podnoszenie wieku emerytalnego. Już dziś kobiety w Polsce pracują najkrócej w całej Unii. Ta reforma (wprowadzenie emerytur stażowych - przyp. red.) idzie w odwrotnym kierunku. Wbrew trendom demograficznym, wbrew coraz wyższej średniej długości życia człowieka - mówi w rozmowie z money.pl Marcin Zieliński, główny ekonomista FOR.
Oskar Sobolewski, ekspert rynku emerytalnego HRK Payroll Consulting i założyciel Debaty Emerytalnej, uważa, że emerytury stażowe mogłyby znaleźć się w polskim systemie, ale wyłącznie wraz z całościową reformą, a nie jako wyborcza wrzutka.
- Kolejny raz w kampanii wyborczej wraca temat emerytur stażowych. Nie jestem zaskoczony, że ten postulat się pojawił. Reforma mająca na celu wprowadzenie emerytur stażowych powinna być powiązana i połączona z szerszą reformą systemu emerytalnego - przekonuje Sobolewski.
Trzeba wyrównywać wiek emerytalny?
Nasz rozmówca nie rozumie, dlaczego kolejny raz zdecydowano się na różnicowanie stażu w ramach tej propozycji, "szczególnie że emerytury kobiet już i tak są średnio o ponad 1000 zł niższe od świadczeń mężczyzn".
- System emerytalny w Polsce potrzebuje zmiany, ale nie może to być polityczna kalkulacja, tylko reforma z myślą o tych, którzy na emeryturę będą przechodzić w kolejnych dekadach. Emerytury stażowe mogą być jej częścią, ale z odpowiednim stażem i jednoczesnym wyrównywaniem wieku emerytalnego. Tak, żeby były odpowiedzią na wydłużającą się średnią długość życia - uważa Oskar Sobolewski.
ZUS jest przeciwko emeryturom stażowym
Emerytury stażowe wywołują także kontrowersje w samym Zakładzie Ubezpieczeń Społecznych. W opinii prof. Gertrudy Uścińskiej, szefowej ZUS-u, wprowadzenie emerytur stażowych oznaczałoby nie tylko pogorszenie sytuacji finansowej budżetu państwa i Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, z którego wypłacane są emerytury, ale także:
- obniżenie wysokości emerytur osób, które z nich skorzystają,
- zmniejszenie liczby pracujących w wieku przedemerytalnym,
- skrócenie aktywności zawodowej Polaków.
I te trzy skutki reformy PiS są w zasadzie działaniem przeciwko samym emerytom. Dlaczego? Bo coraz niższe emerytury będą coraz większą bombą z opóźnionym zapłonem, która w przyszłości może wybuchnąć nam w dłoniach. Zarówno pod względem finansowym, jak i społecznym.
Z ubiegłorocznego raportu Komisji Europejskiej wynika, że w 2060 r. nasza emerytura będzie stanowić zaledwie 25 proc. wynagrodzenia, które dostawaliśmy w ostatniej pracy, podczas gdy obecnie jest to ok. 54 proc. Tzw. stopa zastąpienia spadnie więc radykalnie, tworząc wiele problemów w lokalnych społecznościach. Co więcej, będzie ona jedną z najniższych w krajach rozwiniętych. Podobnie niepokojące szacunki dotyczą tylko Litwy oraz Republiki Południowej Afryki.
Skutki ubywania ludzi z rynku pracy
W tym kontekście jest rzecz, o której partia władzy nie mówi. Jedną z największych bolączek polskiej gospodarki jest bowiem pogarszająca się demografia. Każde działanie, które cementuje niekorzystne trendy, jest dla naszego kraju szkodliwe. PiS, chcąc podjąć próbę kolejnej obniżki wieku emerytalnego, dorzuca swoje trzy grosze do problemów gospodarczych, które obecnie obserwujemy. Wszystko przez ubywających pracowników.
Nie brakuje ekonomistów, którzy mówią, że odpływ pracowników, narastająca presja kosztowa, zaniedbanie przez rząd stymulowania wydajności pracy oraz pompowanie konsumpcji - poprzez transfery socjalne i pokaźne podwyżki płacy minimalnej - mogły doprowadzić do stworzenia podwalin pod obecnie największy problem każdego Polaka - nieakceptowalne poziomy cen w kraju.
Mikołaj Raczyński, obecnie dyrektor zarządzający i inwestycyjny platformy inwestycyjnej Portu, określił model gospodarczy wprowadzony przez PiS jako "high pressure economy", czyli działania rozgrzewające gospodarkę do czerwoności i w konsekwencji doprowadzające ją do swoistej ściany. Jeśli PiS wprowadzi emerytury stażowe, dorzuci kolejną cegiełkę do problemów inflacyjnych nad Wisłą.
System zdefiniowanej składki
Dlatego też warto pracować dłużej. - Praca o 5-6 lat ponad wiek emerytalny może spowodować nawet podwojenie naszego świadczenia - mówiła swojego czasu prof. Uścińska. Wszystko przez tzw. systemem zdefiniowanej składki, który przyjęliśmy w Polsce pod koniec lat 90.
Jego zasada jest prosta: co wpłaciłeś do systemu, tyle dostaniesz. W takim rozrachunku emerytura to po prostu suma zwaloryzowanych składek podzielona przez średnie oczekiwane dalsze trwanie życia. Im dłużej żyjemy i mniej legalnie pracujemy, tym niższe świadczenie otrzymamy.
Po reformie naszym emeryturom nie został również, jak wcześniejszym świadczeniom, naliczony kapitał początkowy (ZUS nie był w stanie odtworzyć, ile kto pracował, stąd założył odpowiednią sumę z góry). Te emerytury są wysokie, ale z upływem lat ich liczba w systemie będzie się zmniejszać.
Z analiz ZUS wynika, że ok. 2040 roku udział emerytury z dawnego systemu będzie minimalny, co przyspieszy zmniejszanie się emerytur Polaków, jeśli ci nie będą chcieli dłużej pracować. Przybywa także tzw. emerytur groszowych, czyli takich poniżej emerytalnego minimum. To, wraz z emeryturami stażowymi, tworzy dość nieciekawy obraz portfeli przyszłych emerytów.
Damian Szymański, wiceszef i dziennikarz money.pl