Czy to już nam spowszedniało? Nawet dobre, wręcz fantastyczne dane z naszej gospodarki przechodzą trochę bez echa. Mnie, człowieka który rozpoczynał pracę na początku tego wieku, gdy stopa bezrobocia biła rekord przekraczając 20 proc. (tak, tak drodzy moi młodzi przyjaciele – w lutym 2003 r. wyniosła 20,7!) aktualne informacje wciąż jednak poruszają. Bezrobocie? 5,6 proc. – najniższe od 29 lat. Wzrost płac? Ponad 7 proc. Wzrost gospodarczy mimo spowolnienia w Europie? Na poziomie ok. 5 proc. Dług publiczny? Zmalał w l. 2016-2018 z 54,2 proc. do 48,9 proc. PKB i to mimo prowadzenia przez rząd odważnej polityki społecznej.
Jednak to, co poruszyło mną ostatnio najbardziej, to opublikowany 30 maja raporcik GUS pod dość skomplikowaną nazwą "Sytuacja gospodarstw domowych w 2018 w świetle wyników badania budżetów gospodarstw domowych". A zwłaszcza wykres nr 1 tego raportu. Przestawia on, mówiąc w uproszczeniu, dochód na jedną osobę w polskich gospodarstwach domowych oraz wydatki jakie ponosi statystyczny Kowalski. Cóż z niego się dowiadujemy? Otóż w roku 2018 przeciętny dochód Polaka był aż 30 proc. wyższy niż jego wydatki.
Ktoś może powiedzieć: i cóż z tego. Wystarczy spojrzeć na ten wykres wstecz, by zobaczyć, że to prawdziwy przełom. Wreszcie mamy spore nadwyżki w naszych portfelach. Bo na przykład w 2004 r. nasze dochody przewyższały wydatki o zaledwie 4,5 proc. Ba. Jeszcze 5 lat temu – w 2014 r. – wydawaliśmy ponad 80 proc. dochodu. Teraz w portfelach zostaje nam niemal co trzeci złoty. Mamy średnio 1693 zł na osobę, a wydajemy 1187 zł.
Od 1 lipca pierwsi pracownicy – najpierw największych firm - będą zapisywać się do Pracowniczych Planów Kapitałowych. Pojawiają się w debacie głosy, że to zatrzyma wzrost płac, że nie jest to dobry moment, że podniesie to istotnie koszty firm, czy zmniejszy dochód pracowników.
Oczywiście z uwagą i pokorą trzeba wsłuchiwać się w te głosy. Ale warto też spoglądać na fakty. Firmy zabiegają o pracowników, bezrobocie jest historycznie niskie, rentowność firm wysoka więc trudno spodziewać się zatrzymania wzrostu płac czy inwestycji. Obywatele mają wreszcie nadwyżki w budżetach domowych więc trudno mówić, by jakoś bardzo dotkliwe odczuli fakt, że niewielką część bieżącego dochodu zaoszczędzą na przyszłość. Wzrost gospodarczy oscyluje wokół 5 proc. więc trudno spodziewać się, by PPK przyczyniły się do zwiększenia niepewności w gospodarce i osłabiły jej impet.
Wszystkim tym – a jest ich w pierwszej odsłonie przystępowania do PPK ok. 3,5 mln - którzy zastanawiają się wejść czy nie wejść do PPK polecam "strategię próby". Ponieważ w każdej chwili można się z PPK wypisać warto na początku zobaczyć, jak to wygląda i nie rezygnować dobrowolnie z gigantycznej dopłaty, jaką na nasze konta wyasygnuje pracodawca i państwo.
System przewiduje, że do każdego odłożonego przez nas złotego drugie tyle dopłaci firma i budżet. Dla zobrazowania tej zasady: jeśli zarabiasz 4 tys. zł na mc, sam wpłacisz do PPK 80 zł, 60 zł dołoży firma, a 20 zł państwo. Czyli wpłacając 80 zł na miesiąc, będziesz miał na swoim prywatnym, dziedziczonym, indywidualnym rachunku 160 zł. Nie ma i śmiem twierdzić, że nie będzie na rynku drugiego podobnie atrakcyjnego mechanizmu gromadzenia prywatnych oszczędności.
Jeśli nie dowierzasz oceń to sam. Zacznij płacić, sprawdź online stan swojego konta w PPK, oceń jak przyrasta twój kapitał. Jeśli nie będzie tak jak wyżej: zawsze możesz nawet po 2-3 miesiącach się wypisać, zabrać pieniądze i nie mieć z PPK nic wspólnego. Ja na pewno, jak tylko będę mógł, do PPK dołączę. Szkoda stracić taką okazję.
Autor: Bartosz Marczuk, wiceprezes Polskiego Funduszu Rozwoju, odpowiedzialny za wdrożenie Pracowniczych Planów Kapitałowych
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl