Prognozy dotyczące Otwartych Funduszy Emerytalnych nie są zbyt optymistyczne. Z danych Komisji Nadzoru Finansowego wynika, że z 16,7 mln uczestników OFE w 2014 r. do końca marca 2024 r. zostało 14,5 miliona. A przed funduszami kolejny czas próby – ubezpieczeni mogą do końca lipca wypisać się z OFE lub się do nich zapisać.
Jaki będzie bilans tego testu? Małgorzata Rusewicz, prezes Izby Gospodarczej Towarzystw Emerytalnych (IGTE), przyznaje, że otwarte fundusze nie spodziewają się ani znaczącego napływu nowych uczestników, ani też gwałtownego odpływu z nich.
Zdaniem naszej rozmówczyni, zwycięży zapewne bierna postawa Polaków. Niewiele osób zdecyduje się na jakiekolwiek zmiany i wypełnianie deklaracji w oddziałach ZUS.
Ile zyskali uczestnicy OFE?
Jak podkreśla jednocześnie Rusewicz, mimo dużych tąpnięć na rynkach finansowych wywołanych m.in. skutkami pandemii czy inwazją Rosji na Ukrainę, w ostatnich 10 latach OFE radziły sobie z zarządzeniem kapitałem całkiem nieźle. Lepiej niż inne instytucje rynku kapitałowego i ubezpieczeniowego.
Z najnowszego raportu Analizy Online dla IGTE wynika, że w ciągu ostatniej dekady OFE pomnażały oszczędności emerytalne Polaków w tempie wynoszącym 7,92 proc. rocznie i uzyskiwały wyniki lepsze od waloryzowanego subkonta ZUS (6,64 proc.) czy obligacji skarbowych (2,02 proc.).
"Nastąpi moment krytyczny"
Dlaczego więc ponad 2 miliony uczestników już nie są w OFE? Nasza rozmówczyni tłumaczy, że faktycznie doszło do wygaszenia tylu kont, ale na skutek śmierci lub dlatego, że ich właściciele przeszli na emeryturę.
Sęk w tym, że nowych uczestników nie przybywa zbyt wielu, a taka sytuacja doprowadzi do poważnych zmian w OFE już w ciągu najbliższych 5-10 lat.
Jeśli pozostaniemy w dotychczasowym systemie emerytalnym, za pięć lat OFE odczują istotny odpływ kapitału do ZUS, a za 10 lat nastąpi moment krytyczny – prognozuje Rusewicz.
Chodzi o to, że otwarte fundusze muszą przekazywać do ZUS pieniądze z kont swoich uczestników. I to robią.
Proces ten zaczyna się już na dziesięć lat przed osiągnięciem wieku emerytalnego uczestnika i trwa aż do jego przejścia na emeryturę w ZUS (to tzw. suwak bezpieczeństwa).
Zatem czy masowy odpływ kapitału i uczestników z OFE może być zagrożeniem dla tych, którzy w otwartych funduszach pozostaną? Małgorzata Rusewicz zapewnia, że takiego zagrożenia nie ma.
Wtóruje jej Piotr Soroczyński, główny ekonomista Krajowej Izby Gospodarczej. Jego zdaniem uczestnicy OFE powinni czuć się bezpieczni.
Bo ich oszczędności emerytalne w OFE nie są uzależnione od zastępowalności pokoleniowej, jak jest to w przypadku ZUS, czy od wielkości napływającego do OFE kapitału.
Jak podkreśla jednak Soroczyński, każda decyzja podjęta do 31 lipca – czyli oszczędzanie tylko w ZUS lub w ZUS i w OFE – będzie miała jednak konsekwencje.
Konsekwencją kurczenia się OFE w najbliższych latach będzie obracanie coraz mniejszym kapitałem, co może wpłynąć na wysokość marży pobieranych przez te fundusze od ich uczestników – wyjaśnia ekspert.
Pieniądze na subkoncie w ZUS są waloryzowane. Ich wartość systematycznie rośnie, ale bardzo powoli, za to bez drastycznych wahań.
OFE inwestują w instrumenty finansowe, w tym akcje spółek giełdowych, uzależnione są od koniunktury i wzrostu gospodarczego. W długookresowym przedziale czasu – jak widać to na wykresie poniżej – stopy zwrotu zarówno przy OFE, jak i subkoncie w ZUS są praktycznie ekwiwalentne.
Tzw. stopa zastąpienia w ZUS (czyli stosunek pomiędzy wysokością nowo przyznanej emerytury a ostatnim wynagrodzeniem) w ciągu najbliższych dwóch dekad spadnie do 25-30 proc.
By godnie żyć na emeryturze, wskaźnik ten musiałby sięgać co najmniej 55 proc. Oszczędzanie poza ZUS-em będzie więc dla wielu koniecznością.
Wielka reforma nieunikniona? Rząd zdecyduje
Cześć naszych rozmówców uważa, że przed nowym rządem stoi wielka i nieunikniona reforma systemu emerytalnego oraz OFE. Zdaniem Rusewicz trzeba podjąć działania, by sprostać wyzwaniom wynikającym z funkcjonowania suwaka bezpieczeństwa.
Jak mówi ekspertka, jest kilka potencjalnych rozwiązań, które warto rozważyć.
Pierwsza z opcji – praktycznie niemożliwa jednak do zrealizowania – to likwidacja obowiązku sukcesywnego przekazywania do ZUS pieniędzy uczestnika OFE już na 10 lat przed jego przejściem na emeryturę.
Dlaczego niemożliwa? Rząd nie zgodzi się na takie rozwiązanie, bo ma z tego tytułu wpłaty rzędu 8 mld zł rocznie.
Druga opcja to wydłużenie suwaka bezpieczeństwa z obecnych 10 lat do 15 lat, a nawet 20 lat. Dla ubezpieczonych oznaczałoby to, że ich pieniądze byłyby przekazywane do ZUS do kilku lat już po przejściu na emeryturę.
Tu zagrożeniem mógłby być z kolei sposób przeliczania przez ZUS takich emerytur, jeśli środki byłyby w drodze. Uczestnicy OFE mogliby czekać na pełną emeryturę długie lata.
I w końcu trzecie rozwiązanie to przekształcenie OFE w Indywidualne Konto Zabezpieczenia Emerytalnego (IKZE). Dobra wiadomość przy IKZE jest taka, że podatek dochodowy jest pobierany od uczestnika dopiero przy jego przejściu na emeryturę.
Zważywszy na to, że średnia kapitału zgromadzonego na indywidualnym koncie w OFE to ok. 14,5 tys. zł – tych pieniędzy, przy podwyższonej kwocie wolnej od podatku (30 tys. zł rocznie, a docelowo ma być to 60 tys. zł) – nie dotyczyłby obowiązek opłaty podatku.
Zapytaliśmy Ministerstwo Finansów, czy dostrzega zagrożenia dla systemu emerytalnego oraz skutki wyludniania się OFE. Chcieliśmy również dowiedzieć się, w jaki sposób planuje zapobiec ewentualnym zagrożeniom. Na odpowiedź czekamy.
Katarzyna Batman, dziennikarka money.pl