Funduszu Rezerwy Demograficznej stworzono na początku XXI w., by w razie poważnych zmian w populacji Polski, pieniędzy na emerytury przez określony czas nie zabrakło. To ważne z uwagi na to, jak szybko starzeje się nasze społeczeństwo. Więcej osób idzie na odpoczynek po przepracowaniu wymaganych lat, niż wkracza w wiek produkcyjny.
Na początku 2023 r. FRD ma wpisane w budżecie 55,6 mld zł, z czego 11,5 mld zł rząd ma dopiero oddać za pożyczkę sprzed trzech lat na wypłatę dodatkowej emerytury. Na koniec roku - łącznie z należnościami rządowymi - Fundusz ma mieć do dyspozycji 62 mld zł. Czy to dużo?
"Poziom aktywów FRD jest niewspółmiernie niski w stosunku do potrzeb emerytalnych" - pisze "Rzeczpospolita". Dziennik dodaje, że rząd zaplanował, iż w tym roku na emerytury wydanych zostanie 251 mld zł. Pieniądze w Funduszu wystarczyłyby zatem na wypłacanie świadczeń przez kwartał. Szwedzi, dla porównania, mają pięcioletnie rezerwy na ten cel.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Rezerwy na emerytury, czy na łatanie budżetu?
Niski stan konta FRD, jak pisze "Rz", jest efektem wieloletnich działań polityków. Fundusz był bowiem traktowany bardziej jako rezerwa do łatania dziur budżetowych niż jako zabezpieczenie emerytalne. Jeden z przykładów pochodzi z 2019 r.
"Z rezerwy zostało wypłaconych 8,7 mld zł pożyczki dla Funduszu Solidarnościowego. Pożyczka została umorzona, a FRD pożyczył FS kolejnych 11,5 mld zł. Te pieniądze ma zacząć odzyskiwać od końca 2026 r." - podaje dziennik.
Gazeta obliczyła, że od momentu powstania Fundusz Rezerwy Demograficznej zasilił budżet państwa kwotą 49,5 mld zł.
Jeśli chcesz być na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami ekonomicznymi i biznesowymi, skorzystaj z naszego Chatbota, klikając tutaj.