Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej (MRPiPS) kończy prace nad projektem ustawy dotyczącej drugiej waloryzacji rent i emerytur. Jak udało się nam dowiedzieć, jeszcze w tym tygodniu, najprawdopodobniej 25 stycznia, dokument pojawi się w wykazie prac legislacyjnych.
— MRPiPS pracuje nad stworzeniem mechanizmu drugiej waloryzacji rent i emerytur, by przy określonym wskaźniku inflacji była ona przeprowadzana nie tylko w marcu, ale jeszcze raz w roku, np. we wrześniu — poinformowała we wtorek szefowa resortu Agnieszka Dziemianowicz-Bąk.
I dodała: Wszystkie dodatki — "trzynastka", "czternastka" — będą oczywiście utrzymane. Są na to zabezpieczone środki, ale one nie mają charakteru systemowego. One nie dają takiej stabilności, pewności seniorowi.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Spóźniona obietnica
Druga waloryzacja rent i emerytur to sztandarowy pomysł Lewicy, o którym było głośno w 2022 r., gdy inflacja konsumencka raportowana przez Główny Urząd Statystyczny (GUS) rosła z miesiąca na miesiąc, osiągając szczyt w lutym następnego roku: 18,4 proc.
— Dzięki ustawie Lewicy średnia emerytura wzrosłaby o 300-400 zł. To niewiele dla budżetu państwa, ale to bardzo dużo dla tych, którzy cierpią ze względu na inflację – przekonywała na początku listopada 2022 r. posłanka Dziemianowicz-Bąk.
Obecnie Lewica jest w koalicji rządzącej, Dziemianowicz-Bąk kieruje resortem rodziny, a pomysł drugiej waloryzacji znalazł się na liście "100 konkretów na pierwszych 100 dni rządu" Donalda Tuska. Wysoko, bo na siódmym miejscu.
"Wprowadzimy drugą waloryzację emerytur i rent, gdy inflacja będzie przekraczała 5 proc." — przewiduje z kolei umowa koalicyjna. 19 grudnia premier Donald Tusk zapowiedział, że w budżecie na 2024 r. znalazły się środki na finansowanie tej obietnicy, więc można uznać, że jest częściowo zrealizowana. Nie ma w tym zakresie jeszcze obowiązujących przepisów. Jak wspomnieliśmy, prace nad rządowym projektem ustawy trwają, pilotuje je zaś resort rodziny.
Druga waloryzacja na trudne czasy
Z dotychczasowych zapowiedzi szefowej tego resortu wynika, że celem rządu jest stworzenie mechanizmu zabezpieczającego rencistów i emerytów przed wzrostem cen towarów i usług w gospodarce. Jeśli inflacja przekroczy 5 proc. w pierwszym półroczu, to oprócz standardowej waloryzacji w marcu, ma być druga waloryzacja we wrześniu.
Według propozycji resortu rodziny wrześniowa waloryzacja ma być wyliczana na takich samych zasadach jak marcowa. Przypomnijmy, że emerytury i renty podlegają corocznej waloryzacji o średnioroczny wskaźnik cen towarów i usług konsumpcyjnych dla gospodarstw domowych emerytów i rencistów. W 2023 r. w stosunku do 2022 r. wyniósł on 111,9. Oznacza to wzrost cen o 11,9 proc.rok do roku i co najmniej o tyle wzrosną świadczenia emerytalne i rentowe wiosną tego roku.
Przykładowo: emerytura w wysokości 3000 zł po marcowej waloryzacji wyniesie 3 357 zł.
Obecnie najniższe emerytury i renty z tytułu całkowitej niezdolności do pracy, renty rodzinne i socjalne wynoszą 1588,44 zł brutto. Z kolei najniższa renta z tytułu częściowej niezdolności do pracy wynosi 1191,33 zł brutto.
Dwie waloryzacje, dwie ekstra emerytury
W tym roku emeryci otrzymają także "trzynastkę" i "czternastkę". Pierwszy bonus ZUS wypłaci w marcu/kwietniu wszystkim emerytom. Świadczenie wyniesie tyle, co najniższa emerytura po waloryzacji, czyli co najmniej 1783,82 zł.
Drugi bonus zostanie wypłacony w drugiej połowie tego roku z zastosowaniem kryterium dochodowego. "Czternastki" dostaną ci emeryci, którzy otrzymują świadczenia w wysokości do 2900 zł brutto miesięcznie. Osoby otrzymujące wyższe emerytury będą miały pomniejszoną wypłatę zgodnie z zasadą "złotówka za złotówkę".
Ideę drugiej waloryzacji chwali Oskar Sobolewski z HRK Payroll Consulting (wcześniej Instytut Emerytalny). W rozmowie z money.pl wskazuje jednak, że widziałaby jej realizację na nieco innych warunkach, niż planuje to zrobić rząd.
Od zawsze podkreślam, że druga waloryzacja byłaby lepszym rozwiązaniem niż tzw. trzynastki i czternastki, które psują system emerytalny. Zwłaszcza tzw. czternastka, która zniechęca do dłuższej pracy. Ponieważ nie otrzymują jej osoby z wyższą emeryturą, która na ogół wynika z tego, że dłużej pracujemy, ludzie mogą chcieć wcześniej przechodzić na emeryturę — uważa Oskar Sobolewski.
Założenia do projektu
Jak zauważa nasz rozmówca, nie wiemy, czy druga waloryzacja wyniesie tyle, ile inflacja w pierwszych sześciu miesiącach danego roku, czy może wskaźnik waloryzacji zostanie jeszcze o coś zwiększony.
Ponadto nie wiemy — zauważa nasz rozmówca — czy obie waloryzacje będą na siebie w jakikolwiek sposób oddziaływać. Nie jesteśmy też w stanie przewidzieć, ile wyniesienie średnia inflacja za pierwsze półrocze 2024 r., a więc nie wiemy, czy w ogóle zostanie spełniona przesłanka drugiej waloryzacji.
O ile w 2024 r. przesłanka do drugiej waloryzacji prawdopodobnie zostanie spełniona, o tyle w kolejnych latach takiej pewności nie mamy. Prognozy wskazują, że w latach 2025-26 będziemy się zbliżać do celu inflacyjnego wyznaczonego na poziomie 2,5 proc. — wskazuje ekspert emerytalny.
Inflacje spada
Gdyby prognozy się sprawdziły, emeryci załapaliby się raz na podwójną waloryzację. Skoro jest to dobre rozwiązanie na trudne czasy, to dlaczego nie nie wprowadziła go poprzednia władza, gdy inflacja rosła?
— W przypadku poprzedników chodziło głównie o "bonusy" skorelowane z kalendarzem wyborczym. Pierwsza tzw. trzynastka pojawiła się jako świadczenie jednorazowe przed eurowyborami w maju 2019 r. i już tak została. Potem doszła tzw. czternastka — przypomina Oskar Sobolewski.
Rok wyborczy
Kumulacja dodatków dla emerytów w tym roku też nie jest przypadkowa. W kwietniu odbędą się wyborowy samorządowe. W czerwcu zaś wybierzemy europosłów. Z kolei w przyszłym roku będą wybory prezydenckie. Pozbawienie seniorów dodatków w postaci "trzynastek" i "czternastek" byłoby więc politycznym strzałem w stopę obozu rządzącego.
Według mnie lepiej byłoby zlikwidować "trzynastki" oraz "czternastki" i wprowadzić drugą w roku waloryzację procentową, niezależną od inflacji i pewną w ramach budżetu przewidzianego na te świadczenia. Byłoby to rozwiązanie lepsze dla systemu, bardziej sprawiedliwe i zachęcające do dłuższej pracy. Jednak biorąc pod uwagę zapowiedzi polityków i polityczek, na to się nie zanosi — twierdzi Sobolewski.
Bez wątpienia dobrze zrobiłoby to krajowemu budżetowi. W 2023 roku "trzynastaki" i "czternastki" kosztowały nas w sumie 35 mld zł. W tym roku ma to być mniej — ok. 30 mld zł.
Karolina Wysota, dziennikarka money.pl