Średni wiek w Polsce zaczyna dramatycznie rosnąć - alarmuje Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD). O ile obecnie każde sto osób w wieku roboczym (20-64) utrzymać musi trzydzieścioro emerytów, to za trzydzieści lat przybędzie ich tak wielu, że na 100 młodszych będzie już 60 "zasiłkowiczów". A system mamy taki, że bez składek i podatków od pracujących emerytur nie ma z czego wypłacać.
O ile obecnie jesteśmy poniżej średniej OECD, która wynosi 31 emerytów w wieku produkcyjnym na 100 pracujących, to za trzydzieści lat znajdziemy się dużo powyżej - w OECD średnia według prognozy ma wynosić 58, a u nas będzie 60. Sytuacja pogarszać będzie się szybciej niż na całym świecie i polska gospodarka będzie miała twardszy orzech do zgryzienia niż większość krajów.
Są też bardziej niepokojące przypadki niż nasz, np. Korea Południowa (gdzie prognozuje się 90 emerytów na 100 osób w wieku produkcyjnym), a z Europy Hiszpania (78 emerytów na 100 osób w wieku produkcyjnym).
Zobacz też: Beata Szydło zdziwiona wpisem Bartosza Marczuka. Reakcja Bartłomieja Sienkiewicza
OECD w swoich prognozach zakłada, że system się nie zmieni i że na przykład kobiety będą miały nadal wiek emerytalny niższy niż mężczyźni, podobnie jak w zaledwie pięciu innych krajach świata.
Dzieci mało
To konsekwencja spadku dzietności. W ciągu pierwszych dziewięciu miesięcy 2019 urodziło się zaledwie 285 tysięcy dzieci w porównaniu do 296 tysięcy rok temu - wynika z danych GUS.
Efekt 500+ raczej dziury nie załata. Patrząc na statystyki narodzin, należy program traktować bardziej jako wielkie dofinansowanie rodzin lub zwrot podatku niż program realnie zwiększający liczbę urodzeń. Sytuację może co prawda jeszcze poprawić 500+ na pierwsze dziecko, ale tu trzeba poczekać, bo dopiero w lutym zaprezentowano ten plan. W lipcu poszły pierwsze wypłaty.
Abstrahując od tego, czy o dzietności decydują względy finansowe czy kulturowe - mamy problem. Z analizy OECD wynika, że będzie on u nas narastał szybciej niż w większości krajów świata. Długość życia Polki i Polaka się wydłuża, a wiele kobiet i mężczyzn rezygnuje z posiadania dzieci.
Były wiceminister pracy, a obecnie wiceprezes PFR Bartosz Marczuk na swoim Twitterze wskazał ostatnio, jakie przy obecnych trendach będą w przyszłości emerytury. W 2045 roku średnia emerytura ma mieć wartość zaledwie 32 proc. ostatniej pensji, czyli mniej niż 1,4 tys. zł na dzisiejsze pieniądze.
Nadzieja w nowoczesności
Skoro zamiast 30, pracujący będą musieli utrzymywać 60 emerytów, to znaczy, że przy utrzymaniu obecnych poziomów obciążenia gospodarki emerytury musiałyby spaść o połowę. Obecnie są na poziomie 1,9 tys. zł netto, czyli zeszłyby poniżej tysiąca złotych.
Jest oczywiście rozwiązanie w postaci podnoszenia wieku emerytalnego. Ze zrozumiałych powodów przez ludzi niezbyt przychylnie przyjmowane. Wtedy jednak mniej będzie osób pobierających świadczenia, a dłużej płacić będzie się składki i system na jakiś czas może się "spiąć".
Można też liczyć na wzrost produktywności. Ta w Polsce w ciągu ostatnich dziesięciu lat wzrosła o aż 35 proc. i był to trzeci najlepszy rezultat w Europie po Irlandii i Rumunii. Co więcej, wyraźnie przyśpieszyła w ostatnich trzech latach, kiedy rosła o 10,9 proc.
Jeszcze trzydzieści takich lat i mamy rozwiązanie. Produktywność będzie o 146 proc. wyższa niż teraz i bez problemu sfinansuje się emerytów. Proste? Trochę zbyt proste. Wychodziliśmy z niskich poziomów, więc procentowo mogło rosnąć szybko. Dalej już tak pięknie nie będzie.
Przestarzały system
Trzeba będzie w tym systemie więc prawdopodobnie grzebać. Albo w ogóle z niego zrezygnować, zawczasu przechodząc na przykład na emerytury obywatelskie, propagowane m.in. przez ekonomistów z Centrum im. Adama Smitha. Żadnych składek, emeryci od państwa dostają tylko minimum z zebranych podatków na przeżycie, a resztę muszą odłożyć sami lub zdać się na dzieci.
Sam system obowiązujący w Polsce jest już zresztą przestarzały. To XIX-wieczny pomysł Ottona von Bismarcka, który w ten sposób dodał pieniądze do budżetu Rzeszy. Mało kto dożywał wtedy wieku emerytalnego 65 lat, a składki płynęły miłym strumieniem.
A teraz? Oczekiwana długość życia mężczyzn w Polsce to 73,8 lat, a kobiet - 81,7 lat. W ubiegłym roku nieznacznie się obniżyła, ale w ciągu ostatnich dziesięciu lat wydłużyła o dwa i pół roku w przypadku mężczyzn i o rok i dziewięć miesięcy w przypadku kobiet. Medycyna się rozwija - i bardzo dobrze - żebyśmy żyli jeszcze dłużej.
Jeśli dalej tak pójdzie, to za trzydzieści lat będziemy dożywać prawie takiego wieku, jak obecnie Japończycy. Tam mężczyźni już żyją średnio 84 lata, a kobiety prawie 90 lat. Kwestia tylko w tym, czy będziemy mieli za co żyć na starość.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl