- Obowiązkowy ZUS rujnuje małych przedsiębiorców, wpycha ich do szarej strefy i jest zabójcą dla nowych miejsc pracy – tak przedstawiciele Komitetu Inicjatywy Ustawodawczej "Dobrowolny ZUS dla przedsiębiorców w Polsce" argumentowali rozpoczęcie akcji zbierania podpisów pod społecznym projektem ustawy o dobrowolnym ZUS dla wszystkich przedsiębiorców w Polsce.
Antoni Kolek, szef Instytutu Emerytalnego i jeden z inicjatorów projektu, podczas "Kongresu ESG Polska Moc Biznesu" przypomniał, że system dobrowolności ubezpieczeń przedsiębiorców w ZUS już istnieje, trzeba go tylko poszerzyć.
Chodzi tu m.in. o dobrowolną składkę chorobową dla osób prowadzących działalność gospodarczą, a także o półroczne zwolnienie z ZUS dla osób dopiero zaczynających prowadzenie swojego biznesu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jak przekonywał dr Kolek, dobrowolna składka chorobowa dla firm nie spowodowała załamania w Funduszu Chorobowym i podobnie będzie też z pozostałymi obowiązkowymi daninami do ZUS, jeśli będą dobrowolne.
Tak Niemcy ratowali swoje firmy
Dr Kolek podkreślił, że proponowane przepisy będą oparte na wzorcu niemieckim, który to rozwiązanie testuje już od czasów zakończenia II wojny światowej, kiedy ich gospodarka była w ruinie. Przedsiębiorcy w Polsce deklarowaliby, czy zostają w ZUS, czy też chcą się ubezpieczyć w innych podmiotach, lub odkładać kapitał na emeryturę we własnym zakresie.
Z badań, na które powoływał się z kolei Rzecznik Małych i Średnich Przedsiębiorców Adam Abramowicz, wynika, że w ZUS zostałoby około połowy ubezpieczonych. To z kolei oznacza, że z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych odpłynęłoby ok. 7 mld zł rocznie.
Czy polski system ubezpieczeń takie tąpnięcie wytrzyma i jakie gwarancje ma państwo, że wprowadzając dobrowolne ubezpieczenia dla przedsiębiorców, nie będzie musiało w przyszłości wypłacać im świadczeń w ramach pomocy społecznej?
Adam Abramowicz jest przekonany, że przedsiębiorcy nie będą polegać na pomocy państwa. Wskazuje tu na Niemcy, które są obecnie najpotężniejszą gospodarką w Europie.
- Tam połowa przedsiębiorców jest ubezpieczona w państwowym systemie, a reszta nie. Czy ci pozostali grzebią w śmietnikach lub wyciągają rękę po pomoc do państwa? Otóż nie. W Polsce będzie tak samo – zaznaczył dobitnie.
Z kolei prof. Robert Gwiazdowski zasugerował, że gdyby przedsiębiorcy w Polsce mieli wybór, to 90 proc. z nich przeniosłaby się z ZUS do KRUS. – W KRUS składki są niskie i emerytura jest niska. W ZUS składki są natomiast wysokie, a emerytura i tak będzie niska – zauważył prawnik.
Kto za nich zapłaci?
Idea dobrowolności ubezpieczenia dla przedsiębiorców nie jest nowa. Biuro Rzecznika Małych i Średnich Przedsiębiorców już od dłuższego czasu próbowało zainteresować tym pomysłem rządzących, ale z marnym skutkiem.
Teraz, gdy sytuacja firm staje się z miesiąca na miesiąc coraz trudniejsza, rozwiązanie to mogłoby ocalić część z upadających firm. Ale nie wszyscy eksperci są o tym przekonani.
Paula Kukołowicz, analityk zespołu strategii Polskiego Instytutu Ekonomicznego, który pracuje dla rządu, podkreśla, że sytuacja dochodowa przedsiębiorców jest bardzo zróżnicowana.
- W 2018 r. połowa osób prowadzących działalność gospodarczą miała roczny dochód brutto (przed opodatkowaniem) nie wyższy niż 41 tys. zł. Oznacza to miesięczny dochód w wysokości 3,4 tys. zł – przypomina ekonomistka.
Dodaje, że osoby te osiągały niskie dochody, ale składki do ZUS, które są zryczałtowane, płaciły i tak bardzo wysokie. Z kolei dla części przedsiębiorców o bardzo wysokim dochodzie tak określone składki są bardzo niskie.
Mimo że polski system ubezpieczeń nie jest skrojony na miarę potrzeb przedsiębiorców, ale jedynie pracowników, Paula Kukołowicz uważa, że wprowadzanie do niego rewolucyjnych zmian wyrządziłoby państwu więcej złego niż dobrego.
- W obecnym systemie prawnym stworzenie możliwości dobrowolnego opłacania składek dałoby zachętę do tzw. jazdy na gapę – ocenia analityczka.
Według niej z ZUS wyszliby zarówno ci biedniejsi przedsiębiorcy (by zaoszczędzić na składkach), jak i zamożni (którzy uznaliby, że będą odkładać na emerytury we własnym zakresie). Finalnie zaś za kilka dekad państwo utrzymywałoby jednych i drugich.
Również prof. Paweł Wojciechowski, były minister finansów, podkreśla, że przymus płacenia na ubezpieczenia wynika z tego, że natura ludzka jest taka, że niewiele osób bez przymusu odkładałoby na swoje przyszłe emerytury.
- Przedsiębiorcy płacą dziś prawie dwukrotnie niższe składki niż pracownicy. Te niższe obciążenia sprzyjają podejmowaniu pozornego zatrudnienia w miejsce umowy o pracę - mówi profesor i dodaje:
Całkowite zlikwidowanie przymusu po pierwsze nasiliłoby zjawiska segmentacji rynku pracy, a poza tym przeniosłoby ciężar ochrony socjalnej obecnych przedsiębiorców i przyszłych emerytów z wypłaty świadczeń na pomoc społeczną.
A to oznacza, że finalnie za emerytury przedsiębiorców zapłaciliby ze swoich składek pracownicy.
Państwo powinno być elastyczne
Nie wszyscy ekonomiści widzą jednak skutki wprowadzenia dobrowolnych ubezpieczeń aż w tak czarnych kolorach.
Piotr Soroczyński, główny ekonomista Krajowej Izby Gospodarczej i były wiceminister finansów, uważa, że temat jest wart dyskusji. Podkreśla, że mamy już trudne czasy dla firm. Przedsiębiorcy będą potrzebowali elastycznego podejścia ze strony administracji publicznej oraz pomocy.
On również powołuje się na zagraniczne rozwiązania stosowane m.in. w Niemczech czy Wielkiej Brytanii, gdzie biznes nie jest dociążany wysokimi daninami społecznymi. Tam administracja państwowa wychodzi z założenia, że samozatrudnieni zdjęli z państwa odpowiedzialność za nich.
Według zapowiedzi dr. Marka Wocha, dyrektora generalnego Biura Rzecznika Małych i Średnich Firm, podpisów pod inicjatywą ma być około pół miliona. Projekt ustawy ma trafić do Sejmu za trzy tygodnie.
Katarzyna Bartman, dziennikarz money.pl