Emeryci dostaną też w tym roku bonus: w kwietniu trzynastą emeryturę, a w listopadzie czternastą, którą właśnie przegłosował Sejm. 420 posłów głosowało za przyjęciem ustawy przyznającą "czternastkę".
- Czternasta emerytura to ogromne wsparcie dla dużej grupy emerytów i rencistów – ma ona trafić do 9,1 mln osób - podkreśliła Maląg. Dodała, że koszt wypłaty świadczenia szacowany jest na 11,4 mld zł.
- Przewidujemy, że to świadczenie byłoby wypłacane w listopadzie, ewentualnie w grudniu. Dotyczyłoby tych wszystkich osób, które nabyły prawa emerytalno-rentowe na dzień 31 października tego roku - wyjaśnił wiceminister Stanisław Szwed.
Co ważne, czternasta emerytura będzie świadczeniem jednorazowym, przyznanym wyłącznie w czwartym kwartale tego roku. To odróżni ją od trzynastej emerytury, która wypłacana jest co roku.
Ponadto, przy czternastej emeryturze obowiązywać będzie kryterium dochodowe, które wyniesie 2900 zł brutto. Takiego progu nie ma przy "trzynastce".
Do tego renty z tytułu całkowitej niezdolności do pracy, renty rodzinne i renty socjalne zostaną podniesione do 1250 zł, a renty z tytułu częściowej niezdolności do pracy - do 937,50 zł.
Świadczenia zostaną podwyższone od marca 2021 roku.
W trakcie debaty nie zabrakło ostrych słów wymierzonych w rządzących. Posłowie opozycji sfinansowanie "czternastki" m.in. z Funduszu Solidarnościowego (o czym przeczytasz tutaj) nazywali "kradzieżą" i "złodziejstwem". Poruszyli też kwestię zwolnienia świadczeń z opodatkowania. Posłowie PiS odpowiadali, że seniorzy i tak otrzymają więcej, niż za czasów rządów PO-PSL.
- W 2015 r. proponowana przez rząd PO-PSL waloryzacja emerytur była jedną z najniższych. [...] Dopiero w 2016 r. świadczeniobiorcy pobierający minimalną kwotę świadczeń otrzymali jednorazowy dodatek w kwocie 400 zł. W 2017 r. rząd PiS podniósł kwotę najniższej emerytury z 880 zł do 1000 zł - stwierdziła posłanka Beata Strzałka (PiS).
Dodała, że najniższa emerytura w kwocie 1250 zł będzie wyższa o 42 proc. od tej wypłacanej w 2015 r.
Zdaniem Marzeny Okły-Drewnowicz (KO) twierdzenie, że polityka senioralna państwa rozpoczęła się po 2015 r. jest "wielką hipokryzją i kłamstwem".
- Za rządów PO-PSL w 2012 r. gdy był światowy kryzys gospodarczy, w miejsce waloryzacji procentowej była waloryzacja kwotowa. Ta waloryzacja kwotowa wyniosła nie mniej niż 71 zł. W 2013 r. przeciętna podwyżka to było 70,61 zł. Mało tego, jako pierwsi w historii wprowadziliśmy waloryzację kwotowo-procentową, którą wy teraz powielacie - wyliczała posłanka KO.
- W 2015 r. emerytów, którzy mieli emerytury mniejsze niż najniższe emerytury, było 76 tys. To i tak dużo, ale wczoraj pan minister (Stanisław Szwed) powiedział sam na komisji polityki społecznej i rodziny, że na koniec czerwca 2020 r. emerytów, którzy mają głodowe emerytury, jest 233 tys. To trzy razy więcej niż w 2015 r. - podkreśliła Okła-Drewnowicz.
Magdalena Biejat z Lewicy wskazywała, że już niemal co czwarty obywatel jest emerytem lub rencistą. Podkreśliła, że celem nadrzędnym władzy nie powinno być cięcie kosztów, tylko zapewnienie Polakom godnego życia. Zwróciła uwagę, że relatywna wysokość średniej emerytury do średniej płacy na rynku, a więc także do cen i kosztów życia, jest najniższa w tym stuleciu i wynosi jedynie 56 proc. Głos zabrał również wiceminister Stanisław Szwed.
- W 2011 r. w czasie rządów Platformy Obywatelskiej i PSL - inflacja była na poziomie 103,1 proc., środki, które przeznaczono wówczas na waloryzację to 4,5 mld zł. Podobną inflację mamy teraz i 9,7 mld zł przeznaczamy na waloryzację. Jest ten wzrost, czy go nie ma? - mówił Szwed, skierowawszy pytanie do posłów opozycji.
Podkreślił, że każdy z emerytów ma zagwarantowaną waloryzację na poziomie 3,84 proc. - Chronimy najniższe świadczenie, czyli gwarantujemy wzrost nie mniejszy niż 50 zł. Gdybyśmy tego mechanizmu nie zastosowali, to ta grupa, która ma najniższe świadczenie, miałaby jeszcze niższą emeryturę - tłumaczył Szwed.