- Ja bym taką ustawę podpisał. Uważam jednak, że emerytury stażowe powinny być załatwiane w pierwszej kolejności, bo ten system jest zwyczajnie niesprawiedliwy - powiedział Trzaskowski o powołaniu emerytur stażowych, czyli koncepcji, która umożliwiałaby przejście na emeryturę po określonej liczbie lat przepracowanych.
Jeden z widzów zapytał kandydata, czy byłby w stanie zapewnić młodym ludziom, że za kilkadziesiąt lat będzie na nich czekała emerytura w ZUS-ie. Trzaskowski zgodził się z nim, że "trzynaste, czternaste, a nawet siedemnaste emerytury" to są wyłącznie "rozwiązania tymczasowe", które łatają bieżące problemy, ale nie naprawiają kulejącego systemu emerytalnego.
- Dlatego ja mam swoje propozycje jasno skalkulowane. Jedną z nich jest wyższa kwota wolna od podatku. Wiem, że stać na nią budżet państwa - tłumaczył Trzaskowski w rozmowie z Moniką Olejnik.
Kandydat na prezydenta wyjaśnił, że gdyby ustawa socjalna, lub też gospodarcza, trafiła na jego biurko, to on by sprawdził, czy jest ona odpowiednio skalkulowana i oszacowana przez rząd. Jeśli tak, to nie blokowałby jej.
Błędna strategia rządów PO-PSL
Przyznał też strategia rządów Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego w latach 2007-2015 była błędna. Uznał, że gabinety Donalda Tuska i Ewy Kopacz rozłożyły akcenty na złe gałęzie gospodarcze, które ostatecznie obróciły się przeciwko rządzącym.
- Za czasów naszego rządu myśleliśmy, że Polacy chcą mieć budowaną infrastrukturę, chcą dostępu do żłobków. Natomiast nauczyliśmy się tego, że ludzie myślą jasno: my chcemy poczuć transformację w kieszeni. Rozumiemy to, nauczyliśmy się na błędach i nie będziemy do nich wracać - zapewnił Trzaskowski.
- Tak, 500+ musi być bronione, nie będzie mowy o podwyższeniu wieku emerytalnego. Mówię o tym jasno, że zmieniliśmy zdanie pod wpływem rozmów z ludźmi, analizy sytuacji i tego, że wychodzimy z kryzysu - zapewniał kandydat.
"Nie" dla podatku od smartfona
W rozmowie w TVN24 nie zabrakło też tzw. podatku od smartfona, czyli rozszerzenia opłaty reprograficznej o sprzęty mobilne. Sprzeciw przeciwko takiej daninie znalazł się w podpisanej przez prezydenta Andrzeja Dudę tzw. karcie wolności w sieci. Trzaskowski długo unikał odpowiedzi wprost, czy podpisałby nowy podatek. Prowadząca musiała powtórzyć pytanie aż trzykrotnie.
Czytaj też: Dlaczego ZAIKS chce wyciągnąć miliard z naszych kieszeni? Podatek od smartfona budzi kontrowersje
- Jeżeli mówimy o tym, czy podpiszę podatek, to mówię "nie", bo zawetuję każdy podatek, każdą daninę, która obciąża obywateli. Jeżeli natomiast mielibyśmy rozmawiać o tym, że największe korporacje handlujące w Polsce, miałyby się podzielić zyskami z branżą artystyczną, to jestem otwarty na dyskusje - wyjaśnił Trzaskowski. Dodał, że chciałby też rozmawiać o ustawie wprowadzającej status artysty.
- Ja powiem jedno: przede wszystkim to, że gdy prezydent Duda chce podpisać coś, co ma w nazwie "wolność", to brzmi jak kpina. Bo ten prezydent podpisywał wszystkie ustawy, które upolityczniały instytucje w Polsce, które upolityczniły sądy - zaatakował prezydenta Trzaskowski.
Kryzys czasem próby dla rządu
Kandydat Koalicji Obywatelskiej uznał też, że "łatwo się rządzi" w momencie, gdy zastaje się budżet państwa w dobrej kondycji. Dodał, że dopiero teraz nadchodzi moment prawdy dla obecnego rządu, dla którego wyzwaniem będzie utrzymanie państwowych wydatków na obecnym poziomie wraz z odpowiednim zareagowaniem na koronawirusowy kryzys.
- PiS odziedziczył budżet i finanse publiczne w bardzo dobrej kondycji, dlatego łatwo się rządziło. Dzisiaj nadchodzi kryzys, nadchodzą ciężkie czasy, a my słyszymy, ze gdzieś tam nie podaje się do wiadomości publicznej dziury budżetowej - grzmiał prezydent Warszawy. Dodał, że krążą plotki o dziurze budżetowej sięgającej poziomu nawet 100 mld złotych.
Trzaskowski również ocenił, że zaproponowana przez gabinet Mateusza Morawieckiego tzw. tarcza antykryzysowa była "dziurawa", "spóźniona", a także nie objęła wszystkich potrzebujących. Powołał się na swoich rozmówców z "branży gastronomicznej, branży hotelarskiej", którzy, chociaż musieli zatrzymać swoje interesy, nie dostali od państwa ani złotówki.
Polityk przypomniał też o sytuacji pracowników transgranicznych, których życie z dnia na dzień się załamało przez decyzję o zamknięciu granic. Nie omieszkał również wspomnieć o tym, że przez długi czas nie było wiadomo, kiedy mają wchodzić w życie kolejne etapy odmrażania gospodarki, przez co przedsiębiorcy żyli w ciągłej niepewności.