W ubiegłym tygodniu posłowie uchwalili ustawę przyznającą dodatkowe świadczenie – w 2021 roku seniorzy dostaną 14. emeryturę. Ma ona trafić do 9,1 mln osób, a koszt wypłaty świadczenia szacowany jest na 11,4 mld zł.
W okresie 2018-2021 wydatki na emerytury wzrosną z 8,4 proc. do 10,2 proc. PKB - wylicza Aleksander Łaszek, główny ekonomista Forum Obywatelskiego Rozwoju (FOR).
Z czego wynika ten wzrost? Po pierwsze, właśnie z dodatkowych świadczeń, czyli trzynastek i czternastek. Po drugie, ze starzenia się społeczeństwa i rosnącej liczby emerytów. Między końcem 2018 a końcem 2021 przybędzie ok. 0,5 mln osób w wieku emerytalnym.
Po trzecie, skok widoczny na poniższym wykresie w 2020 roku wynika też z braku wzrostu nominalnego Produktu Krajowego Brutto (PKB) w tym roku. Wydatki emerytalne są bowiem przedstawione właśnie w odniesieniu do PKB.
– Szybki wzrost PKB i płac przed 2020 rokiem maskował negatywne konsekwencje obniżonego wieku emerytalnego. Liczba emerytów rosła, nominalna wartość emerytur rosła, ale płace i PKB rosły jeszcze szybciej, więc zagrożenie nie było tak bardzo widoczne – ocenia Aleksander Łaszek.
Ekonomista zwraca też uwagę, że nawet gdyby nie pojawił się kryzys wywołany pandemią COVID-19, to prędzej czy później polska gospodarka i tak by cyklicznie zwolniła, a wzrost PKB przestałby maskować rosnące koszty emerytur.
Czy to faktycznie dużo?
Czy faktycznie wydatki na emerytury są w Polsce wysokie? Przyjrzyjmy się danym z innych krajów. Najnowsze statystyki udostępnione przez unijny urząd Eurostat pochodzą z 2018 roku. Według nich wydatki na emerytury wynosiły wtedy w Polsce 8,6 proc. PKB.
Na pierwszy rzut oka wydaje się, że to niezbyt dużo. Jesteśmy przecież poniżej unijnej średniej, co widać na wykresie. Przed nami są takie kraje jak np. Grecja, Włochy oraz Francja, gdzie wydatki emerytalne przekroczyły 12 proc. PKB czy też Austria, Finlandia oraz Portugalia, gdzie przekroczyły 10-11 proc.
Dane te trzeba jednak odnieść do struktury społeczeństwa. W tej chwili wprawdzie nie wydajemy na emerytury dużo na tle innych krajów, ale jesteśmy jeszcze relatywnie młodym społeczeństwem. Jak bardzo młodym na tle Europy, pokazuje poniższy wykres, na którym przedstawiono wskaźnik obciążenia demograficznego w 2019 roku.
Odsetek seniorów w wieku 65+ w stosunku do osób w wieku produkcyjnym, czyli między 15-64 rokiem życia, wynosi w Polsce 26 proc. To niewiele w porównaniu z Europą Zachodnią.
W Grecji, we Włoszech czy we Francji, czyli w państwach z największymi wydatkami na emerytury w stosunku do PKB, wskaźnik obciążenia demograficznego jest znacznie wyższy niż w Polsce i wynosi 34-36 proc.
Taki sam wskaźnik obciążenia demograficznego jak Polska ma Norwegia, gdzie wydatki emerytalne były w 2018 roku relatywnie niższe niż w naszym kraju i wyniosły 7,6 proc. PKB. A warto pamiętać, że dane pochodzą z 2018 roku, czyli z okresu, zanim w Polsce pojawiły się trzynastki i czternastki.
W Niemczech z kolei obciążenie demograficzne jest znacznie wyższe niż w Polsce, natomiast wydatki emerytalne w stosunku do PKB są wyższe zaledwie o 0,5 pkt. proc.
Co więcej, polskie społeczeństwo z roku na rok będzie się starzeć. Prognozy Eurostatu są dla nas pesymistyczne. Za pięćdziesiąt lat, czyli w 2070 roku, to Polacy staną się najstarszym społeczeństwem w Unii Europejskiej. Jeśli nic się nie zmieni, np. nie wzrośnie dzietność, na 100 Polaków w wieku produkcyjnym będzie przypadać 62 seniorów, czyli wskaźnik obciążenia demograficznego wyniesie aż 62 proc.
– I tu pojawia się wyzwanie – takich osób będzie szybko przybywać. Na papierze ratowanie finansów ZUS-u będzie się odbywać poprzez spadek przeciętnej wartości świadczenia, ale w praktyce naciski polityczne na czternastki, piętnastki, szesnastki będą coraz większe, a liczba wyborców w wieku emerytalnym będzie rosła – zauważa ekonomista FOR.
Dwie możliwości
Średnia emerytura w Polsce to ok. 2,5 tys. zł, a w niektórych województwach jest nieco niższa niż 2,2 tys. zł. Nie jest to duża kwota, biorąc pod uwagę koszty życia. Nie możemy zapominać też, że przybywa osób, które dostają mniej niż wynosi emerytura minimalna (1200 zł). W tej chwili jest ich ponad 300 tys.
Z drugiej strony, emeryci obok przedsiębiorców są najmniej zagrożoną skrajnym ubóstwem grupą społeczną, wynika z danych GUS-u.
Jeśli uznamy, że emerytury w Polsce są zbyt niskie, to są dwie możliwości - ocenia ekonomista FOR. Pierwsza to podniesienie wieku emerytalnego, aby przyszli emeryci dłużej pracowali i odłożyli więcej składek. Druga to podniesienie opodatkowania pracującym, by sfinansować dodatki. – Ta druga opcja w warunkach starzejącego się społeczeństwa będzie coraz bardziej kosztowna – ocenia.
Myk księgowy
Czy popełniono jakieś błędy? – Najgorszym błędem w ostatnim okresie było wycofanie się z reformy wieku emerytalnego. A w latach poprzednich wycofywanie kolejnych grup i zawodów z powszechnego systemu (górnicy, mundurowi) – ocenia Sławomir Dudek, główny ekonomista Pracodawców RP. Dodaje, że system emerytalny w Polsce wymaga istotnych reform.
Obniżenie wieku emerytalnego paradoksalnie będzie wpływało na zmniejszenie wydatków: im krótsza praca, tym mniejsza emerytura. Jednak przy niższym wieku emerytalnym wielu osobom ubezpieczonym budżet będzie musiał dopłacać do emerytury minimalnej. To z kolei pcha wydatki w górę.
Według szacunków instytutu GRAPE udział emerytów z emeryturą minimalną będzie wynosił nawet ok. 70 proc. –To będzie działało w kierunku zwiększenia deficytu funduszu ubezpieczeń społecznych. Będzie to trzeba pokryć ze wzrostu innych podatków. Tego niestety modele ZUS-u nie wyłapują – zauważa Sławomir Dudek. Dodaje, że ZUS w swoich planach finansowych nie uwzględnia 13. i 14. emerytury, mimo że je wypłaca. To jest "myk" księgowy.